R E K L A M A
R E K L A M A

Polityczna mizeria. Jak długo będą unikać sprawiedliwości?

Stały bohater moich opowieści Maciej Świrski znów wrócił na czołówki. Tym razem jako pan na włościach w Polskiej Fundacji Narodowej. Onet doniósł, że w latach 2017 – 2022, korzystając ze służbowej karty, jako członek jej zarządu wydał ponad 400 tysięcy złotych.

Źródło: YouTube

Spał w drogich hotelach, latał klasą biznes, wynajmował limuzyny i ucztował w eleganckich restauracjach, bo pracował – jak tłumaczy – „nad strategicznymi projektami”. Wszystko to za publiczne pieniądze. Na posiłki w ciągu jednego dnia potrafił wydać na siebie 3 tysiące złotych, a bilet lotniczy do Nowego Jorku kosztował go „jedne” 7,3 tysiąca. Żył po pańsku, a z plebsem w samolocie się nie bratał. Później został przewodniczącym KRRiT i jest nim do dziś. Po raz kolejny pytam: jak długo jeszcze ten człowiek będzie pełnił funkcję publiczną? Jak długo ten cwany gość będzie unikał Trybunału Stanu i śmiał się w nos wszystkim uczciwym ludziom?

Inny przypadek politycznej mizerii to Krzysztof Czabański – przewodniczący Rady Mediów Narodowych, ciała całkowicie bezużytecznego i zbędnego, wartego jedynie likwidacji. Czabański nareszcie został przez Sejm odwołany z funkcji przewodniczącego RMN, którą notabene powołano niezgodnie z konstytucją. Odwołanie cieszy; zasługiwał na nie od dawna, bo naruszył postanowienia ustawy zakazującej członkom RMN posiadania udziałów lub uczestniczenia w spółce, która jest dostawcą usług medialnych, a Czabański, zasiadając w Radzie Instytutu Lecha Kaczyńskiego, ma wpływ na działalność m.in. TV Republika. Prawdopodobnie za miesiąc zostanie wybrany nowy członek rady, związany z koalicją rządową, i PiS straci w niej przewagę. Może to oznaczać ewentualne powołanie nowych władz TVP i zatrzymanie procesu jej likwidacji. A wówczas likwidacja RMN nie będzie już rządzącym potrzebna, bo wybór nowego członka zapewni koalicji większość w radzie. Jeśli tak się stanie, to nowa ustawa medialna będzie zbędna, bo i bez niej zmiany w mediach publicznych mogłyby zostać nie tylko przeprowadzone, lecz także zaakceptowane. Niespodziewanie Rada Mediów Narodowych – skazana przez wielu na pożarcie – wróciłaby w blasku fleszy i w pełnej chwale! To jeden z możliwych scenariuszy, który wcale mnie nie cieszy. Nie chcę płacić na utrzymywanie organu służącego wyłącznie politykom do ich gierek! Oczekuję prawdziwie publicznych mediów i publicznego nad nimi nadzoru. A tego warunku ani obecna, ani przyszła RMN nie spełni. Przypomnę też, że Rada Mediów Narodowych miała zostać zlikwidowana!

Wiele jednak faktów potwierdza moje przypuszczenia, bo prace nad ustawą medialną wciąż są w fazie konsultacji i końca ich nie widać. Niedawno szef sejmowej podkomisji ds. mediów, poseł KO Maciej Wróbel, powiedział, że nowa ustawa trafi na biurko prezydenta w sierpniu 2025 roku! Biurko jakiego prezydenta? Czy rządzący znają przyszłość, wiedzą już, kto wygra, i przewidują, że nowy prezydent ją podpisze? Nie będę po raz kolejny przedstawiał założeń przewidywanej ustawy, bo one wciąż są nieprzewidywalne i zmieniają się często, więc po co się do nich przywiązywać. Mówi się na przykład o tym, że dziewięciu członków KRRiT byłoby losowanych spośród kandydatów wskazanych przez środowiska związane z mediami, ale szczegółów brak. Propozycja już wywołała rozbawienie. Ale zostawmy to. Założenie, że prezydent Duda nie podpisze ustawy, jest świetną wymówką, by jej nie procedować. Rozgrzesza też prezydenta, który nie musi jej wetować. Główni uczestnicy tej gry są zadowoleni, a zadowolenie koalicjantów będzie pełne, jeśli koalicja przejmie Radę Mediów Narodowych, bo wtedy wszystko ułoży się po ich myśli. Tylko ci, którzy mieli nadzieję, że po latach istnienia pseudopublicznych mediów partyjnych przyjdzie czas na prawdziwe media publiczne, będą musieli, jak zwykle, obejść się smakiem. 

2024-10-22

Marek Palczewski