„Rock and roll is not dead” to jedyne angielskie słowa, które padły ze sceny. Śpiewano wyłącznie po polsku, a o tym, że rock nie umarł, poinformował publiczność Krzysztof „Jary” Jaryczewski, członek formacji Oddział Zamknięty. Nie musiał jednak tego robić, bo zgromadzeni w Wytwórni widzowie dobrze wiedzą, że muzyka rockowa żyje i ma się dobrze. Mimo że zapewniono dla fanów tego stylu miejsca siedzące, już przy pierwszym utworze sympatycy polskiego rocka podnieśli się z krzeseł i przez cały wieczór stali, wiwatując na cześć wykonawców. Potwierdzili tym samym, że rock wciąż rozpala ich serca. Zwłaszcza ten dawny, rozsławiony przez artystów, którzy debiutowali w czasach PRL.
Subskrybuj