Straty materialne oceniane są na wiele miliardów dolarów. „Mamy tu zniszczenia o rozmiarach biblijnych” – powiedział Ryan Cole, urzędnik hrabstwa Buncombe. „Helene” jest najbardziej śmiercionośnym huraganem, jaki nawiedził Stany Zjednoczone, od czasu apokaliptycznej „Katriny”, która w 2005 r. zabiła co najmniej 1392 osoby.
Kataklizm powstał nad wyjątkowo ciepłymi wodami Zatoki Meksykańskiej, które zdaniem naukowców nagrzały się na skutek zmian klimatycznych. „Helene” pobrała energię z gorącego oceanu i 26 września wieczorem uderzyła w region Big Bend na Florydzie jako potężny huragan czwartej kategorii w pięciostopniowej skali Saffira-Simpsona. Wiatr osiągał prędkość 220 km na godzinę. Potem „Helene” osłabła do kategorii sztormu tropikalnego, ale wciąż niszczycielska przetoczyła się przez Georgię, Karolinę Południową i Północną, Wirginię i Tennessee. Do największych spustoszeń doszło w Karolinie Północnej, gdzie kataklizm uśmiercił co najmniej 95 osób. Wśród ofiar są pracownicy odbierający telefony alarmowe, którzy do końca pozostali na stanowiskach. W miasteczku Saluda w Karolinie Południowej zginęli dwaj niosący pomoc strażacy, 53-letni Chad Satcher i 18-letni Landon Bodie, gdy na ich samochód runęło drzewo. Szeryf Michelle Quintero była dyrektorką więzienia hrabstwa Madison na Florydzie, które znalazło się na drodze szalejącego żywiołu. Quintero usiłowała dostać się samochodem do więzienia, by ratować osadzonych, gdy nagle pękła tama i droga została zalana. Jej samochód został porwany przez rozhukane wody. Kobieta nie przeżyła.
Pracownicy fabryki Impact Plastics w mieście Erwin w Tennessee twierdzą, że mimo ostrzeżeń przed huraganem nakazano im pracować. Pozwolono na ewakuację dopiero wtedy, gdy w zakładzie zgasło światło i woda zalała parking. Zatrudniony w fabryce Robert Jarvis opowiadał: „Usiłowałem uciec samochodem, lecz na drodze wody było już tyle, że tylko wozy z napędem na cztery koła mogły się przebić. Jakiś facet przyjechał takim wozem i zabrał kilku z nas. Gdyby nie on, bylibyśmy już martwi”.
Administracja Joe Bidena przysłała na pomoc 6 tys. żołnierzy Gwardii Narodowej i 4800 funkcjonariuszy służb federalnych. Mieszkańcy jednak skarżą się, że stało się to za późno i ludzie musieli radzić sobie sami. Być może ta pewna opieszałość ze strony Waszyngtonu zwiększy szanse na zwycięstwo w wyborach prezydenckich Donalda Trumpa, który jako pierwszy odwiedził tereny dotknięte klęską żywiołową. Po nim uczyniła to Kamala Harris, a w końcu Joe Biden, który 2 października podczas odprawy w Raleigh w Karolinie Północnej powiedział: „Nikt nie może już zaprzeczać skutkom kryzysu klimatycznego, przynajmniej taką mam nadzieję. Jeśli ktoś zaprzecza, to nie ma mózgu. Dziś widziałem skutki tego żywiołu”.