R E K L A M A
R E K L A M A

IKONOWICZ: Zapobiec licytacji

Mężczyzna ma 58 lat. Stracił pracę i zaczął zalegać z czynszem. Spółdzielnia poszła do sądu, kiedy dług wynosił tylko 4000 zł. Poprosił sąd, żeby należność rozłożono na raty.

Fot. YouTube

W jego wieku poszukiwanie pracy jest trudne. Dotychczas pracował jako pracownik socjalny. Ma pod opieką matkę, która ma 86 lat, leczy się onkologicznie i ma początki alzheimera. Sąd jednak odrzucił jego prośbę i polecił zwrócić się z tą prośbą do spółdzielni. Jednak spółdzielnia starannie hoduje dług, a pan prezes, który stracił stanowisko, bo nie uzyskał absolutorium, jest teraz kierownikiem i nadal rządzi, wyraźnie dąży do zlicytowania mieszkania. Po doliczeniu kosztów sądowych i odsetek dług urósł już do 16 tys. zł. Gdy kwota przekroczy 5 proc. wartości mieszkania, będzie można na jej podstawie lokal zlicytować.

Szukamy więc panu Zygmuntowi jakiejś pracy, która pozwoliłaby mu szybko spłacić dług. To jest tym trudniejsze, że z uwagi na chorobę kręgosłupa nie może on pracować fizycznie.

Rozważamy też założenie zrzutki, która pozwoli uratować mieszkanie, dach nad głową bezrobotnego mężczyzny i jego sędziwej i schorowanej matki.

Niestety, dłużnik nie może wziąć kredytu w banku, bo stracił dochód. Żaden bank nie udzieli też pożyczki chorej na alzheimera matce. Do lichwiarzy nie ma sensu iść, bo to tylko uruchomi kulę śniegową długu. Oddali katastrofę, ale jej nie zapobiegnie.

Niedawno z powodu korupcji musiała uciekać z kraju pani premier Bangladeszu. Premierem tymczasowym uczyniono laureata Pokojowej Nagrody Nobla, który uruchomił prawie nieoprocentowane mikropożyczki dla ludzi biednych. Co ciekawe, biedacy sumiennie spłacają swoje niewielkie długi. Dlatego takie instytucje pożyczkowe mogą w ogóle funkcjonować. Gdybyśmy mieli w Polsce taki „bank dla biedaków”, ludzi w potrzebie, tobyśmy panu Zygmuntowi te 16 tys. zł pożyczyli, a on z pewnością by to spłacił. Ale na razie nie ma instytucji finansowej, która pozwoliłaby wielu rodzinom uniknąć licytacji jedynego dachu nad głową. Są tylko banki, które licytują ludziom mieszkania i domy za długi.

W takiej sytuacji są też pani Hanna z Olsztyna i jej mąż. Kobieta popadła w długi z powodu wylewu krwi do mózgu i teraz bezskutecznie próbuje przekonać bank, że spłaci dług w ratach. Starsze małżeństwo z przerażeniem czeka, aż komornik wyceni, a następnie zlicytuje ich dom. Początkowo wydawało się, że poszli na ugodę. Ustalono nawet ratę kredytu dogodną dla obu stron. Jednak „ugoda” okazała się jakimś okrutnym żartem. A w najbliższych dniach wybiera się do starszych państwa komornik z biegłym, aby dokonać wyceny nieruchomości. Pani Hania szuka jakiejś dobrej duszy, która pożyczy jej dość pieniędzy, by zapobiec licytacji. Nam po wielu miesiącach negocjacji z bankiem opadły ręce. 

2024-10-04

Piotr Ikonowicz