O pytania zwrócił się wydawca „Gościa Wiadomości”, bo w TVP „nie czuli się wystarczająco kompetentni w sprawach polityki zagranicznej”!
W tym teatrze cieni i komedii grają swoje role cztery persony: Rau, Jasina, Holecka i nieznany z nazwiska wydawca. I wszystkie cztery tworzą absurdalną sytuację, która rozgrywa się na naszych oczach. Postać numer 1: Zbigniew Rau. Nazwijmy go ministrem spraw zagranicznych (prawda, że już byłym). Pan minister boi się dziennikarzy, unika ich jak ognia, konferencje prasowe ogranicza do własnych elaboratów, a zaproszenia przyjmuje tylko od przychylnych mu dziennikarzy typu Ziemiec lub Rymanowski albo Holecka. Persona druga – rzecznik prasowy. Był „buforem ministra” i chronił go przed mediami. Dziś bardzo skruszony i nieugięty w oskarżaniu ministra (nie śmiem nawet domyślać się, jaki był niepokorny, gdy był jego rzecznikiem), czuje się ofiarą mobbingu ze strony Zbigniewa Raua, ale przygotował fachowe pytania dla Holeckiej, żeby się nie zbłaźniła. Pamiętamy przecież jej słynne pytanie do prezydenta Dudy: „Co zrobić, żeby to pan wygrał wybory?”.
Rzecznik (dla jasności: były) Jasina z rozbrajającą szczerością stwierdza: „Skoro wydawca o to poprosił, dlaczego miałbym odmówić?”. Dalej jest jeszcze zabawniej, bo rzecznik mówi wprost: „Miałbym problem z wymuszaniem na dziennikarzu, by o coś zapytał albo żeby o coś nie pytał”. Czyli miałby z tym problem, ale nie mówi, żeby tego nie zrobił! Problem się rozwiązał, bo wydawca nie chciał mieć problemu, więc zwrócił się o pytania do rzecznika. W sumie, kto kogo przepytywał: czy Holecka Raua, czy też Rau sprawdzał Holecką, jak przygotowała się do wywiadu, czy zrozumiała pytania i potrafiła je zadać?
Persona nr trzy: redaktor TVPiS Danuta Holecka. To ona atakowała ministra Jacka Sasina, dociekając, „jakie są powody naszego dobrego wyniku?”, a Jarosławowi Kaczyńskiemu kadziła i podlizywała się każdym pytaniem. Aż wierzyć się nie chce, że tak „twórcza” dziennikarka nie przygotowywała samodzielnie pytań. Na pewno jednak jej własny był przyklejony do twarzy uśmiech w rozmowach z Andrzejem Dudą albo Jarosławem Kaczyńskim. Nie czuła się kompetentna w sprawach zagranicznych, ale „wywiad” z ministrem Zbigniewem Rauem przeprowadziła, bo minister jej się nie bał i – co najważniejsze – usłyszał pytania, które wcześniej znał, bo napisał je jego rzecznik. Teraz „odważna” dziennikarka wspiera TV Republikę. Ciekawe, kto pisze jej pytania?
I na koniec wisienka na torcie: wydawca, który prosi o pytania rozmówcę. Toż to niezwykłe poświęcenie, aby zapewnić swojemu dziennikarzowi komfort pracy, żeby nie musiał ich sam wymyślać! Jak się dowiedzieliśmy, ten wydawca jest nadal czynnym pracownikiem TVP. I nadal „pracuje w ten sam sposób”. Czyli wzór do naśladowania, z którego chętnie korzystają nowi włodarze TVP. Zakrzyknę jak w teatrze: „Autor, autor”, bo chciałbym poznać nazwisko piszącego tak piękne scenariusze.
Cztery postacie, cztery marionetki i nie wiadomo, która jest większa. Rzecznikowanie – według Jasiny – to sztuka dawania mediom tego, czego chcą. Nie, panie rzeczniku, prawdziwi dziennikarze chcą zadawać własne pytania, a nie cudze, przygotowane przez rzeczników. Chyba że tylko udają dziennikarzy, a tak naprawdę grają swoje komediowe role w teatrze partyjno-politycznych reżyserów!