– Polska warta pamiątki?
– Ależ absolutnie. Jesteśmy ciekawym krajem, wartym zwiedzenia i przypominania sobie.
– Dowody?
– Rzesze turystów nas odwiedzających każdego roku. I to z całego świata.
– Właśnie w Dusznikach poznałam Japonkę, która przyjeżdża z Sydney od 14 lat specjalnie na Festiwal Chopinowski. A parę osób z Houston nawet od 24 lat!
– Otóż to. Byliśmy zawsze dumni z naszej gościnności. Uważaliśmy ją za silny akcent naszej tożsamości narodowej i państwowej.
– Coś się w tym względzie zmieniło? Zmienia?
– 35 lat transformacji gospodarczej i politycznej nie mogło pozostać bez śladu. Zrobiliśmy na wszystkich polach, także w turystyce przyjazdowej, przyspieszony kurs przedsiębiorczości kapitalistycznej. Generalnie wyszło nam to na dobre.
– Czyli robimy biznes?
– Nie ma wyjścia. Jeśli chcemy się bogacić i poprawiać warunki życia.
– A emocje?
– Są najważniejsze. Trzeba o nie dbać i pielęgnować jak nigdy dotąd.
– Kiedyś było to naturalne.
– Teraz też jest. Nie wszystkich zarabianie pieniędzy wyprało z życzliwości, solidarności, bezinteresowności. Nie ma nic złego w tym, że podejmujemy gości i chcemy na tym uczciwie zarobić.
– Bazę już mamy…
– Hotele, spa, restauracje, obiekty i atrakcje turystyczne mamy na poziomie europejskim i światowym, do tego odnowioną infrastrukturę przez samorząd terytorialny, autostrady… I każdego dnia dosłownie coś się na lepsze jeszcze zmienia.
– A co z nadbudową?
– Wspomniałaś o najstarszym festiwalu pianistycznym na świecie – w przyszłym roku 80. edycja! Szacunek dla organizatorów, że udało im się utrzymać poziom i publiczność. Ale takich miejsc i wydarzeń są w naszym kraju tysiące, dziesiątki tysięcy… W dawnych latach ludzie opuszczali miejsce pobytu za chlebem. Dzisiaj też tak się dzieje, oczywiście, ale zdecydowanie częściej robią to w poszukiwaniu nowych przeżyć i wrażeń. Cieszę się, że także w Polsce.
– Zdobywają je i wywożą. Ale tobie to nie wystarcza…
– Jest OK. Ale chciałoby się więcej. Marzy mi się, aby turyści wyjeżdżali z naszego kraju objuczeni jak wielbłądy polskimi pamiątkami. To duży biznes. Jego potencjał nie w pełni wykorzystujemy.
– Dlaczego?
– Z braku promocji, odpowiednich certyfikatów, ale też i jakości, sklepy z pamiątkami zapchane są tandetą wyprodukowaną w Azji – taki np. smok wawelski. Patrząc na to z drugiej strony – są ciekawe produkty pamiątkowe w regionach turystycznych, popularne lokalnie. I warto nadać im rangę ogólnopolską, aby mieć pewność, że z dumą wyjadą z turystami do Nowego Jorku, Abu Dhabi czy Osaki.
– Dlatego ten konkurs?
– W rzeczy samej. Chcemy ogarnąć to, co już Polska pamiątkowa oferuje, ale i zaprosić do inspiracji. Czuję, że potencjał rodaków w tym względzie sięga kosmosu.
– Co trzeba zrobić?
– Przede wszystkim zgłosić się do nas, żeby wszechświat usłyszał i zobaczył. A także dostać nagrodę i zyskać rozgłos. A potem zwiększyć sprzedaż i cieszyć się, że pamiątka z Polski trafi na Rapa Nui czy Grenlandię.
– Rozumiem, że krasnal z Wrocławia czy pierniki z Torunia, ale żeby gra czy aplikacja komputerowa?
– Polska się zmienia. Nowocześnieje. W konkursie mamy 13 kategorii, sugerowanych kilkaset produktów. Sky is the limit.
– Zgłaszają sami producenci?
– Mogą też ich bliscy lub znajomi, artyści z nowymi pomysłami. Zależy nam na najszerszej reprezentacji. Tylko trzeba się spieszyć. Ze względu na duże zainteresowanie termin nadsyłania przedłużamy do 20 wrześ nia. Przybędzie też nagród.
– Kiedy ogłoszenie laureatów i wręczanie?
– Podczas Targów Polskiego Produktu Turystycznego „Pamiątka z Polski” w Krakowie, 5 – 6 października.
– To zgłaszam moich przyjaciół od Chopina. Gdzie to zrobić?
– Na polishsouvenirs.org.