Zabawić, bo od początku było zabawowo: spotkałem tam Karola Strasburgera z oczami czerwonymi jak królik, bo tam właśnie nagrywał trzy odcinki dziennie „Familiady” dla TVP 2 – mordęga. Pojawił się też Jerzy Urban, który fachowo uczył mnie, jak walczyć z bezsennością: przed snem – seta, jak nie pomaga – powtórzyć.
Poznałem oczywiście Ryszarda Krajewskiego, który był wtedy szefem tego gospodarstwa. Komunikatywny ponad miarę, tweedowa marynarka i opowieści. W latach 80. wyemigrował do USA, gdzie pracował jako ochroniarz i sprzedawca mebli, studiując jednocześnie na Uniwersytecie Kalifornijskim. Potem właściciel paru przedsiębiorstw, które sprzedał z zyskiem. Dołożył do tego licencję na „Familiadę” – i wrócił do kraju.
W 2006 r. otworzył „Superstację”. Kręcili się w niej różni dziennikarze od znanych do nieznanych, nastrój prawie rodzinny, ale wciąż czegoś brakowało. Najczęściej pieniędzy. Krajewski miał jednak głowę na karku i sprzedał połowę udziałów Zygmuntowi Solorzowi. Spotkaliśmy się potem znowu z pomysłem, by „Superstacja” stała się znana z… publicystyki. Rozesłałem po znajomych wici, i zaczęli przysyłać mi projekty programów publicystycznych. Trzeba było teraz coś z nich wybrać i rozpocząć produkcję. Ale znowu zabrakło pieniędzy – oczywiście.
Wszystko to trwało dość długo, w końcu nie chciałem przed znajomymi świecić oczami – pożegnałem się z przedsiębiorcą telewizyjnym Krajewskim. Ale ten nie ustawał w wysiłkach zawodowych i pozostałą połówkę swojej telewizji odsprzedał Solorzowi. Sam zaś stał się właścicielem spółki „Astro” SA. Po chwili ukazał się tytuł „News24”, czyli postanowił postawić na… informację. Tym razem zebrał grupę dziennikarzy z nazwiskami, nawet wcisnął się tam były prezes TVP i prezes Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. A ja, już z boku, obserwowałem, co się dzieje. Działo się sporo, ciągle były roszady personalne i ciągle brakowało gotówki, jak zwykle.
Ukazał się komunikat, że Krajewski nie jest już prezesem „Astro”, ale wcześniej sprzedał część jej akcji. Dziennikarze poczuli się oszukani i odeszli z hukiem. Były prezes TVP i KRRiT też. Był koniec 2023 r. Jestem człowiekiem zapobiegliwym: przez lata trzymałem w teczce projekty tamtych programów. I parę dni temu, spotkawszy się z Tomkiem Sygutem, szefem nowej TVP, dałem mu tę teczkę. Może będzie z niej teraz jakaś korzyść…?