Wóz zaprezentowany jeszcze w 2016 roku wciąż wygląda olśniewająco. Co więcej, świetnie się prowadzi, dając kierowcy mnóstwo radości. Po kolejnym spotkaniu z tym modelem – odświeżonym subtelnym, lecz potrzebnym liftingiem – nie mogłem się nadziwić, że Giulia nie odniosła spektakularnego rynkowego sukcesu…
Z drugiej strony pomstowanie nad wynikami sprzedaży Giulii nie do końca ma sens. W motoryzacji już tak bywa, że nawet świetnie dopracowane konstrukcje, nad którymi można rozpływać się godzinami, z przeróżnych powodów nie znajdują uznania klientów. Podobnym przykładem jest Kia Stinger, czyli rewelacyjny koreań ski liftback, który też zbierał więcej niż pozytywne recenzje, co jednak nie przekładało się na szturm na salony.
Pomimo wielu zalet trudno mówić w tych przypadkach o samochodach uniwersalnych, a takie są obecnie najbardziej rozchwytywane, czego dowodem jest niesłabnąca moda na wszelkiej maści SUV-y czy crossovery. Ponadto Włosi mieli i wciąż mają utrudnione zadanie, ponieważ za Alfą Romeo ciągnie się opinia wyjątkowo awaryjnej marki. Choć to już przeszłość i historie z usterkami dotyczą poprzednich modeli, bardzo trudno pozbyć się takiej łatki. Stereotypowe żarty żyją swoim życiem, a wielu fanów czterech kółek na widok Alfy jak z rękawa sypie docinkami o lawetach i warsztatach… Inni z kolei – jestem w tej grupie – spotykając na drodze Giulię, nie mogą wyjść z podziwu nad jej pięknem. I to pięknem przez wielkie P, bo to szczególnie atrakcyjne auto, doskonale prezentujące się z każdej strony. Czy to od frontu, tyłu, z boku…
Subskrybuj