Sprawa Joanny. Czy tak zachowują się prawdziwi mężczyźni?

W czwartek komendant główny policji Jarosław Szymczyk zwołał konferencję prasową, która miała zdyskredytować panią Joannę i jej wersję wydarzeń. Taktyka policjanta polegała na tym, żeby łapać się detali i udowodnić, że przeprowadzona w tej formie interwencja była uzasadniona. Tym samym mamy stracić sprzed oczu szerszy kontekst wydarzeń.

Czy współcześni policjanci mają w sobie coś z rycerzy (fot. Wikimedia)

Czy średniowieczni rycerze zachowaliby się wobec kobiety, tak jak policjanci wobec Joanny?

Przypomnijmy: od kilku dni trwa medialny spektakl wokół pani Joanny z Krakowa, która w kwietniu dokonała aborcji. Ze względu na zły stan zdrowia psychicznego pani Joanna zadzwoniła do swojej lekarki, którą poinformowała o tym, że ma myśli samobójcze. Psychiatra zadzwoniła na 112 i powiedziała zarówno o stanie zdrowia kobiety, jak i o aborcji.

W konsekwencji do domu pani Joanny przyjechało zarówno pogotowie ratunkowe jak i policja. Po przewiezieniu kobiety na SOR funkcjonariusze w niebieskich mundurach byli bardziej zainteresowani sprawą aborcji, niż tym, że mają do czynienia z roztrzęsioną kobietą, która chce sobie odebrać życie. W związku z tym zajęli jej laptopa i komórkę (aby sprawdzić czy nie korzystała z pomocy osób trzecich kupując tabletkę wczesnoporonną) a następnie kazali jej się rozebrać, kucać i kaszleć i to pomimo tego, że pani Joanna wciąż krwawiła ze względu na aborcję. Oficjalnie przeprowadzające kontrolę osobistą policjantki miały sprawdzić czy pani Joanna nie trzyma niczego niebezpiecznego między pośladkami.

Joanna z Krakowa. W jakim celu ją upokorzono?

W ostatnich latach przeczytałem dziesiątki tekstów na temat kryzysu męskości. Wahały się one od takich, które o wszystko oskarżały matki chłopców, które na dzieciach odbijały sobie złe relacje z mężami, po takie które mówiły, że w każdym mężczyźnie drzemie drugi Putin, tylko nie może zrealizować swoich fantazji. Niezależnie od tego gdzie leży prawda, wszystkim tym tekstom towarzyszyła identyczna konstatacja: faceci są sfrustrowani i czują, że świat do życia w którym byli przygotowywani już nie istnieje. Nie musimy dbać o domowe ognisko, bo żona zarabia tyle samo co my; dzieci nie mają nas za wszechwiedzący autorytet, bo ten znajdują w sieci; nasza siła fizyczna i wyuczone umiejętności stają się niczym przy coraz większej wszechwładzy komputerów i algorytmów. Jednym słowem nasze życie zaczyna przypominać synonim porażki.

A jak wyładowujemy spowodowaną tym złość? Bardzo różnie. Jedni wypiją kilka piw z kolegami, inni pokrzyczą na stadionie (pozdrawiam mój sektor), jeszcze inni skreślą odpowiednie nazwisko przy urnie wyborczej. No wiecie, takie które zagwarantuje, że świat mężczyzn będzie znów wielki.

Słysząc relację pani Joanny, która wahała się czy nie odebrać sobie życia, a która została potraktowana przez policjantów jak przedmiot, zacząłem się zastanawiać co kieruje mężczyznami, którzy dziś zakładają policyjny mundur. Jak słusznie zauważył Piotr Kraśko w jednym z wyemitowanych niedawno materiałów w TVN24, trudno uwierzyć, że chłopcy którzy idą do szkoły policyjnej marzą o biciu kobiet. Myślą raczej o łapaniu przestępców, dużych śledztwach i być może względnie szybkiej emeryturze. Odbierania komuś godności na SORze raczej się w tych ramach nie mieści.

Co jednak jeśli zachowanie policjantów nie było podyktowane ich ambicjami, a strachem? Nie tyle przed samotną, przerażoną kobietą, co przed zmieniającym się światem? Wszyscy lubimy kiedy lęk przed zmianami cywilizacyjnymi nabiera konkretnych kształtów. Na początku XIX wieku brytyjscy rzemieślnicy niszczyli krosna, bo byli przekonani, że te odbierają im pracę. Po zamachach na World Trade Center USA musiało zaatakować jakiś kraj, bo po prostu tego wymagała opinia publiczna, która nie mogła uwierzyć w terrorystów tak potężnych jak ci z Al-Kaidy. Dziś z kolei za nowe straszydło może robić tabletka antykoncepcyjna czy wczesnoporonna, która odbiera mężczyznom udział w prokreacji.

Idąc tym tropem obawiam, że policja wyżyła się na Joannie jak strachu na wróble. Ten miał jedynie odzwierciedlać ich lęki, zamiast stanowić realne zagrożenie.

Gdzie w tym wszystkim rycerskość?

Piszę o tym wszystkim z jeszcze jednego powodu. Konserwatyści twierdzą, że najlepszym remedium na kryzys męskości będzie powrót do świata dawnych wartości. To nie tylko prawda, dobro i piękno ale też pewne postawy. Te często przejawiają się w takich gestach jak przepuszczanie kobiety w drzwiach, całowanie w rękę czy nieużywanie feminatywów. Mają one świadczyć o tym, że mamy do czynienia ze staroświeckim gentelmenem, człowiekiem honoru, na którym można polegać jak na Zawiszy i który nie robi z gęby cholewy (kto na Boga używa dziś takich zwrotów?). Siły progresywne przypatrują się temu z nutką rozbawienia podejrzewając, że pod płaszczykiem dobrych manier kryje się musztra, którą konserwatyści chcieliby oglądać tak samo chętnie w domu, jak i w sferze publicznej.

Sam jestem w tym sporze rozdarty. Lubię stary świat: Jamesa Bonda, Indianę Jonesa, kowbojów i Indian. Silne archetypy mężczyzn, którzy najpierw strzelają, a potem pytają, ale z całą pewnością nigdy nie chybiają celu. Wkurza mnie polityczna poprawność Hollywood, ale i radykalizm lewicowców, którzy nie bacząc na skutki chcieliby utopić moją nostalgię w łyżce wody.

Dlatego uważam, że promocja nowej rycerskości i wartości chrześcijańskich powinna zacząć się właśnie od policji. Niech ta nie rozmienia swojego autorytetu na drobne. Do tej pory wszystko co potrafili wydusić z siebie funkcjonariusze, to że „wykonywali czynności”. Serio, w ten sposób da się usprawiedliwić największe podłości. Być może dobrze byłoby, żeby poza srogim wzrokiem komendanta policjanci czuli na sobie spojrzenie kogoś więcej. Nie mówię tu tylko o opinii publicznej, ale raczej o ich wielkich poprzednikach noszących zbroje w wiekach średnich i o kowbojach w kapeluszach z szerokimi rondami. Bo umówmy się: czy ktoś z nich reperowałby swoje ego upokarzając rozebraną kobietę?

 

2023-07-21

Jan Rojewski