PiS ma postawić na nową twarz w wyborach prezydenckich

Jak podaje gazeta.pl, prezes PiS Jarosław Kaczyński podczas wczorajszej narady na Nowogrodzkiej stwierdził, że partia musi stać się nowoczesna i konieczne jest to, by ustępujący obóz rządzący wystawił nowego, dynamicznego polityka w wyborach prezydenckich. Już trwają spekulacje, kto nim może być.

PiS ws. in vitro /Fot. www.wikimedia.org

Kaczyński bierze odpowiedzialność za wynik

Na razie w ekipie do tej pory rządzącej krajem nie ma dużej nerwowości. Nie mówi się kategorycznie o rozliczeniach, Jarosław Kaczyński miał przyznać na spotkaniu z innymi prominentnymi członkami partii, w tym z premierem Mateuszem Morawieckim i kierującym kampanią Joachimem Brudzińskim, że jako lider ugrupowania bierze odpowiedzialność za wynik, który nie pozwala PiS stworzyć większości parlamentarnej.

Powtórzy się casus Andrzeja Dudy?

PiS już skupia się na tym, jak będzie działać w przyszłości, by pozyskać nowych wyborców. Komentatorzy bowiem są raczej zgodni, że w tych wyborach partia kierowana przez prezesa Kaczyńskiego nie odniosła sukcesu, ponieważ skupiła się na twardym elektoracie, odpuszczając umiarkowanych wyborców. Tych przekonała np. Trzecia Droga. Kaczyński ogłosił, że potrzebne są nowe twarze w partii i PiS ma dążyć do tego, by ktoś taki wystartował w wyborach prezydenckich jako element zaskoczenia i z myślą o efekcie świeżości. Do tej pory mówiło się, że Mateusz Morawiecki, Beata Szydło czy Elżbieta Witek mogą być rozważani w tym kontekście, niemniej to osoby funkcjonujące od lat na same górze hierarchii PiS. Być może Jarosław Kaczyński znowu zadziwi opinię publiczną i wykona taki manewr jak przed laty z Andrzejem Dudą?

Andrzej Duda, owszem, współpracował swego czasu z prezydentem Lechem Kaczyński, był też europosłem, niemniej jednocześnie nie był osobą znaną szerszej publiczności, gdy został ogłoszony jako kandydat PiS. Pochodzący z inteligenckiej, krakowskiej rodziny Duda okazał się tymczasem czarnym koniem wyborów prezydenckich w 2015 roku. Bronisława Komorowskiego zgubiła wówczas pycha, przekonanie, że nie ma z kim przegrać. Przypomnijmy, że Adam Michnik kpił w programie Tomasza Lisa, że Komorowski może przegrać, „jeśli po pijanemu na pasach przejedzie zakonnicę w ciąży”. Wtedy redaktor naczelny „Gazety Wyborczej” pomylił się bardzo, a Duda wygrał, bo był młody jak na osobę kandydującą w wyborach prezydenckich, dynamiczny, spotykał się nieustannie z wyborcami. Pokazywał umiarkowaną twarz PiS, czym przekonał do siebie także wyborców centrowych rozczarowanych niezbyt porywającym Komorowskim.

Dwaj nieoczywiści kandydaci

Gdy myślimy o wyborach prezydenckich w kontekście potencjalnego kandydata PiS, nasuwają się dwa ciekawe nazwiska. Mowa o Marku Magierowskim i Kacprze Płażyńskim. Magierowski jest chłodnym introwertykiem, ale rozumie specyfikę mediów, ponieważ przed laty był dziennikarzem. Pisał teksty chociażby dla… „Gazety Wyborczej” od 1995 do 2001 r. Później kierował działem zagranicznym „Newsweeka”. W okresie 2006-2011 był zastępcą redaktora naczelnego „Rzeczpospolitej”, w późniejszym czasie przez dwa lata pisał też felietony dla konserwatywnego tygodnika „Do Rzeczy”.

W 2015 r. Magierowski wszedł do polityki. W okresie 2015-2017 kierował biurem prasowym prezydenta Andrzeja Dudy, a później został podsekretarzem stanu w MSZ. Od czerwca 2018 r. pełnił funkcję ambasadora RP w Izraelu, czyli na trudnym terenie, bo relacje polsko-izraelskie bywają napięte. Zanim zaczął pracę ambasadora w Izraelu, ówczesny szef resortu dyplomacji Jacek Czaputowicz nie szczędził mu pochwał, wskazując na to, że Magierowski płynnie zna angielski, francuski, niemiecki, hiszpański, włoski, portugalski, kataloński, a w stopniu podstawowym – język hebrajski. Od 2021 roku jest ambasadorem RP w Stanach Zjednoczonych, co dowodzi, że ma duży talent dyplomatyczny. Wypowiada się w mediach, jest konkretny, merytoryczny, jednocześnie unika wchodzenia w spory, nie podsyca napięć, preferuje koncyliacyjny ton, a prezydent powinien łączyć Polaków. Wydaje się, że Magierowski byłby w stanie tego dokonać.

34-letni Kacper Płażyński zwraca uwagę osób z umiarkowanego skrzydła PiS. Zaznaczmy, że chociaż teraz w okręgu gdańskim pewnie wygrała Koalicja Obywatelska – 41,7 proc., a PiS miał 25,2%, poseł PiS Kacper Płażyński górował nad rywalami. Otrzymał ponad 100 tys. głosów. Jest absolwentem wydziału prawa i administracji na Uniwersytecie Gdańskim, a z zawodu – adwokatem. Chociaż pracował również w gdańskiej spółce Energa. Do jego zadań należało opracowanie nowego modelu ładu zarządzania korporacyjnego tego podmiotu. Jego ojciec Maciej tragicznie zmarł w katastrofie smoleńskiej, był wojewodą pomorskim i marszałkiem Sejmu.

Kacper Płażyński w wyborach samorządowych w 2018 r. przegrał w walce o stanowisko prezydenta Gdańska. Został jednak radnym. W wyborach parlamentarnych w 2019 roku dostał się do Sejmu. Płażyński jest na pewno ciekawą osobą na polskiej prawicy. Wiek i pozbawione radykalizmu wypowiedzi to czynniki, które mogą działać na jego korzyść, gdyby PiS zdecydował się postawić na niego w kolejnych wyborach prezydenckich.

 

2023-10-18

Bartłomiej Najtkowski