Kobieta bez mężczyzny. Czy singielki to najszczęsliwsza grupa społeczna?

Kiedyś Maria, jak każda nastolatka, wierzyła w wielką miłość, możliwość odnalezienia drugiej połówki, idealne dopasowanie partnerów, którzy nagle zakochują się na śmierć i życie.

Rys. Tomasz Wilczkiewicz

Będąc dwudziestolatką, porzuciła naiwne marzenie i przyjęła skromniejsze kryteria. Postawiła na partnerstwo, szacunek, wzajemne zrozumienie i porozumienie. Też nie wyszło. – Faceci, których spotykałam, gadali głównie o sobie, chcieli dziewczyny, która będzie trochę jak ich matka, czyli będzie robić za nich wszystko w domu. Do tego mieli małe pojęcie o świecie. Znacznie mniejsze ode mnie, tak jakby brakowało im zainteresowań.

Machnęła na nich ręką żal marnować czas. Lepiej iść do kina, na wystawę, do teatru albo przeczytać książkę. W chwilach tęsknoty – jakiś romans, w razie potrzeby – masturbacja.

– Zamiast faceta wolę wibrator. Mam gwarancję satysfakcji i nie muszę spełniać niczyich oczekiwań. Kiedy znajomi mówią jej, że jeszcze znajdzie partnera, zapragnie dzieci, wspomina fatalne małżeństwo swojej matki. Nie zamierza cierpieć jak ona.

– Jest przecież badanie prof. Paula Dolana z London School of Economics, które pokazuje, że bezdzietne singielki to najszczęśliwsza grupa społeczna. A w dodatku to one mają najdłuższą przewidywalną długość życia. Z kolei receptą na długie życie dla mężczyzny jest małżeństwo. Dla mnie to dowód na to, że relacje wysysają z kobiet witalność.

W Polsce Maria należy do nielicznej grupy absolutnych przeciwniczek związków, a w krajach rozwiniętych – szczególnie tych, w których męska część społeczeństwa uparcie kultywuje patriarchat – jest ich coraz więcej. Na przykład w Korei Południowej, gdzie mizoginię perfidnie wykorzystują politycy.

W ten sposób w 2022 roku prezydentem został Yoon Suk-yeol.

– W kampanii postawił na przyciągnięcie młodych mężczyzn – opowiada sinolog prof. Marcin Jacoby. – Opierał się na tym, że kobiety, które zamiast rodziny wybierają karierę, zabierają miejsca pracy mężczyznom. Nic więc dziwnego, że w takim kraju powstał ruch 4B. Nazwa pochodzi od czterech koreańskich słów: „bihon” – nie dla małżeństwa, „bisekseu” – nie dla seksu, „bichulsan” – nie dla wychowywania dzieci, „beonae” – nie dla randkowania.

W mediach społecznościowych 4B robi furorę. Poparcie dla niego deklarują setki tysięcy kobiet. Z różnych stron świata. Twierdzą, że nigdy nie zwiążą się z mężczyzną, nawet gdyby ludzkość miała wymrzeć. 

2024-04-23

E.W. na podst. Karolina Rogaska, „Świat bez mężczyzn”. „Newsweek” nr 16/2024