Duda wybija się na niezależność. Opinia ekspertów

Jaki plan na swoją dalsza karierę ma Andrzej Duda i jakie działania podejmie, aby osiągnąć zamierzone cele?

Rys. Mirosław Stankiewicz

Rozmowa z dr. SERGIUSZEM TRZECIAKIEM, prawnikiem, politologiem

– W mediach pojawiły się informacje, że Andrzej Duda przygotowuje się do przyjęcia przywództwa w PiS-ie po Jarosławie Kaczyńskim. To prowokacja czy jest w tym ziarno prawdy?

– Nie przypuszczam, żeby prezydentowi zależało na przejęciu przywództwa w PiS-ie. Byłoby to bardzo trudne, gdyż Andrzej Duda nie ma nawet w partii swojej własnej frakcji. Proszę pamiętać, że wiele razy był niewybrednie krytykowany przez działaczy z tzw. twardego PiS-u, którzy niechętnie idą na wszelkie kompromisy. Wystarczy przypomnieć, jak środowisko „Gazety Polskiej” odżegnywało go od czci i wiary. Prezydent nie ma też w sobie takiej determinacji, jaką ma na przykład Mateusz Morawiecki, który także nie ma szans na objęcie przywództwa w Prawie i Sprawiedliwości, gdzie nadal wielu polityków uważa go za ciało obce. Dlatego nie wyobrażam sobie, żeby Andrzej Duda w tak trudnych dla PiS-u czasach był w stanie zapanować nad partią. Moim zdaniem zamiarem prezydenta jest wyjść z drugiej kadencji z jak najlepszym wizerunkiem. I utrzymanie jego osobistych dobrych relacji z wpływowymi politykami Stanów Zjednoczonych.

– Chociaż prezydent jest oficjalnie bezpartyjny, to jednak wywodzi się z PiS-u, który pod względem ideologicznym bardzo wiele dzieli od obecnej administracji amerykańskiej.

– Środowisko ambasadora Brzezińskiego dużo lepiej dogaduje się z partią Hołowni, a może nawet Koalicji Obywatelskiej niż z PiS-em.

– W przeciwieństwie do Donalda Tuska, który ma silną pozycję w Berlinie, Andrzej Duda może szukać sojuszników czy protektorów na czas po zakończeniu urzędowania tylko w Stanach Zjednoczonych. Czy pana zdaniem prezydent liczy na jakieś stanowisko międzynarodowe?

– Tego nie wiem. Takich stanowisk poza Unią jest całkiem sporo. Może też liczyć na wysoko płatne wykłady na amerykańskich uniwersytetach. Ale to tylko spekulacje. Gdy w Białym Domu znowu zasiądzie republikanin, wówczas Andrzej Duda, polityk proamerykański i pozbawiony odium bardzo ścisłej współpracy z Berlinem, byłby dla Waszyngtonu użyteczny, ale trudno jest dziś przesądzać, w jakim charakterze.

– Wielu wpływowych polityków niemieckich już nie kryje, że chciałoby wypchnąć Stany Zjednoczone z Europy. Marzą o IV Rzeszy, ale – moim zdaniem – nawet przy wsparciu Rosji Niemcy nie będą w stanie stać się światowym mocarstwem. Zwłaszcza że pod względem gospodarczym w ostatnich latach popełnili wiele strategicznych błędów.

– Konflikt amerykańsko-niemiecki jest nieunikniony. Mimo sloganów o demokracji i prawach człowieka Niemcy cały czas rozwijają relacje z Chinami i marzy im się odbudowa dawnych relacji z Rosją, co nastąpi wcześniej niż później.

– Niedawna nominacja Marcina Mastalerka na szefa prezydenckiego gabinetu była chyba największym jak do tej pory przejawem dążenia Andrzeja Dudy do niezależności, bo pamiętamy, w jakich okolicznościach Mastalerek w 2015 r. nagle przestał być rzecznikiem PiS-u – odchodząc z polityki, podobno okazał lekceważenie prezesowi Kaczyńskiemu, choć może to tylko plotka.

– Mastalerek już od dłuższego czasu uchodził za szarą eminencję Pałacu Prezydenckiego (wcześniej był społecznym doradcą prezydenta – przyp. autora). Myślę, że Andrzej Duda zwyczajnie go lubi, chociaż takie uczucia w polityce nie mają takiego samego znaczenia jak w życiu prywatnym zwykłych ludzi. Z Kancelarii Prezydenta odeszło kilku wysokich urzędników, którzy mieli bardzo bliskie relacje z Nowogrodzką, gdyż prezydent chciał mieć wokół siebie współpracowników, którym mógłby ufać. Andrzej Duda bardziej niż w pierwszej kadencji podkreśla swoją niezależność. Z jednej strony jest osobą otwartą, ale jednocześnie nie do końca ujawnia to, co zamierza zrobić. Nawet najbliższym współpracownikom. Jestem przekonany, że ma plany, co będzie robił po zakończeniu urzędowania, ale myślę, że niewiele osób zna te plany, jeżeli ktokolwiek. Jeśli kolejne wybory parlamentarne odbyłyby się w przewidzianym konstytucyjnym terminie, czyli za cztery lata, to przy słabnącej pozycji prezesa Jarosława Kaczyńskiego można założyć, że w PiS-ie może dojść do procesów dezintegracyjnych. Niektóre środowiska lub frakcje mogą spróbować pójść swoją drogą. Moim zdaniem walka o przywództwo w partii, która ma albo będzie miała spore problemy, to nie będzie dobry czas na odcinanie kuponów po prezydenturze. Duda nie jest typem mocnego przywódcy. Przecież został kandydatem PiS-u na urząd prezydenta dlatego, że unikał konfliktów i nikomu nie wadził. To wszystko sprawia, że na razie w PiS-ie nie ma alternatywy dla Jarosława Kaczyńskiego, ale taka sytuacja nie może trwać wiecznie, choćby dlatego, że prezes ma już 74 lata i coraz większe problemy ze zdrowiem.

– Nic tak nie łączy jak władza. Ale rodząca się w bólach koalicja jest bardzo podzielona pod względem ideologicznym.

– Jest oczywiste, że wcześniej czy później między koalicjantami musi nastąpić konflikt. Zarówno Jarosław Kaczyński, jak i Donald Tusk potrafią eliminować wewnętrzną konkurencję. Dlatego w Koalicji Obywatelskiej i nawet samej Platformie jest wielu posłów, którzy nie lubią Tuska, ale albo się go boją, albo siedzą cicho, żeby nie stracić stanowisk. Niektórzy z tych polityków nawet wyparli swoją niechęć i „wierzą”, że ich lider działa dla ich dobra. Także część posłów Nowoczesnej czuje się spacyfikowana, ale przyjmują to z dobrodziejstwem inwentarza. Szymon Hołownia zapewne będzie chciał kandydować w wyborach prezydenckich i stworzy to pole konfliktu z Rafałem Trzaskowskim. O ile środowisko Hołowni, tak jak Nowoczesna, może zostać rozbite i wchłonięte przez rozszerzoną Koalicję Obywatelską, to z Lewicą czy PSL-em już nie pójdzie mu tak łatwo. Do tego partie Czarzastego i Kosiniaka-Kamysza są od siebie bardzo odległe ideowo, co już zaczyna rodzić spory choćby w sprawie liberalizacji aborcji.

– Podobno Kaczyński proponował Kosiniakowi stanowisko premiera. Ten miał odmówić, mimo że prawdopodobnie już nikt nigdy z taką ofertą się do niego nie zwróci.

– Gdyby wcześniej PiS nie zrobił rażących błędów w relacji z PSL-em, to taki scenariusz nie byłby wykluczony. Jeżeli lider ludowców zgodziłby się na propozycję Kaczyńskiego, to straciłby twarz w swoim środowisku. Jednak to, co dziś jest niemożliwe, może być wykonalne za kilkanaście miesięcy. Jeżeli w nowym rządzie będzie dochodziło do poważnych napięć, a PiS spróbuje naprawić swoje relacje z PSL-em, to ludowcy mogą zmienić front. Takim polem przyszłego konfliktu mogą być wybory prezydenckie. Kosiniak- -Kamysz prawie na pewno będzie chciał w nich wystartować, a już wspomniałem, że zapewne będzie także kandydował Hołownia, a może i Czarzasty. Każdy z nich będzie w pierwszej turze zabierał głosy Rafałowi Trzaskowskiemu. Nie przypuszczam, żeby Tusk był w stanie zmusić swoich koalicjantów do rezygnacji z wystartowania w wyborach tak bardzo ważnych dla każdego liczącego się polityka. Pamiętajmy, że PSL – w przeciwieństwie do PiS-u, Koalicji Obywatelskiej czy Lewicy – nie jest partią wodzowską. Kosiniak-Kamysz o wiele bardziej musi się liczyć z władzami swojej partii czy swoimi parlamentarzystami niż Tusk czy Kaczyński.

– Nawet jeżeli Duda nie przejmie PiS-u, to wcześniej czy później Kaczyński będzie musiał wskazać następcę. Kiedyś wydawało się, że może to być Morawiecki, ale chyba stracił swoją szansę. Na placu boju pozostają Błaszczak i Brudziński, ale żaden z nich nie ma do tego wystarczającej charyzmy i umiejętności przywódczych.

– Do tej pory najwierniejszym z wiernych jest Mariusz Błaszczak. Czy jednak byłby w stanie udźwignąć takie stanowisko? Oczywiście podstawową cechą takiego kandydata musi być lojalność wobec prezesa, ale w polityce to pojęcie obowiązuje w bardzo ograniczonym zakresie.

– Wielu polityków zbudowało swoją pozycję na politycznym „ojcobójstwie”. Adam Słomka usunął swojego mentora Leszka Moczulskiego, Sławomir Mentzen – Janusza Korwin-Mikkego, Donald Tusk – Bronisława Geremka, Włodzimierz Czarzasty – Leszka Millera itd., itp. Taki zamach na razie Kaczyńskiemu nie grozi. Teraz pojawiła się plotka, że prezes w wyborach prezydenckich chce postawić na mało znanych młodych nieskompromitowanych, wykształconych polityków środka: Kacpra Płażyńskiego lub Tobiasza Bocheńskiego (wojewoda mazowiecki). Z Andrzejem Dudą ten pomysł się udał, ale chyba nie nadaje się do znalezienia nowego lidera partii.

– Za Kacprem Płażyńskim przemawiają nie tylko jego walory intelektualne, spokój, kultura i opanowanie, lecz także legenda związana z ojcem, który zginął w Smoleńsku, był marszałkiem sejmu przewodniczącym Platformy Obywatelskiej. Taką dobrą kandydatką na prezydenta byłaby też Małgorzata Wassermann, tylko chyba brakuje jej wystarczającej determinacji. Polityka jest procesem dynamicznym i jestem pewien, że za półtora roku w PiS-ie pojawi się kilku młodych zdolnych polityków, których nazwisk dziś nawet nie znamy albo nie bierzemy ich poważnie pod uwagę. Takim wpływowym na prawicy człowiekiem może stać się poseł Dariusz Matecki (rocznik 1989) z Suwerennej Polski. Partia Zbigniewa Ziobry utrzymała swój stan posiadania, a to oznacza, że w obecnych warunkach jest mocniejsza, niż była w poprzedniej kadencji. Cokolwiek myślelibyśmy o partii Ziobry, to przez tyle lat PiS- -owi nie udało się jej „zjeść” tak jak wcześniejszych przystawek. Marszałek senior może się oddalić

Rozmowa z prof. WALDEMAREM GONTARSKIM, adwokatem, byłym pełnomocnikiem Polski przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej

– Opozycja skupiona wokół Donalda Tuska krytykuje prezydenta za przedłużanie procedur powołania nowego rządu. Według nich Andrzej Duda od razu powinien powierzyć misję stworzenia rządu Donaldowi Tuskowi.

– Tryb powołania nowego rządu określony jest nawet nie w ustawie, tylko w konstytucji. Dlatego naciskanie na prezydenta, żeby skracał jakiekolwiek terminy, jest nieuzasadnione, tym bardziej że należy to do wyłącznej kompetencji, czyli prerogatywy, głowy państwa. Nikt nie ma prawa pouczać prezydenta, jak ma wykonywać swoje konstytucyjnie prerogatywy. Od uchwalenia obecnej konstytucji obowiązuje zwyczaj konstytucyjny polegający na tym, że misję tworzenia rządu otrzymuje przedstawiciel partii, która uzyskała najwięcej mandatów poselskich. Najważniejsze, że to, co robi prezydent, jest zgodne z konstytucją. Jestem przekonany, że gdyby prezydentem był Rafał Trzaskowski lub inny polityk opozycji, to postępowałby tak samo jak Andrzej Duda, czyli rozważnie.

– I argument, że Mateusz Morawiecki nie ma żadnych szans na utworzenie rządu, pana nie przekonuje?

– Przekonuje mnie konstytucja, a nie polityczna droga na skróty. Dzisiaj może się nam wydawać, że Mateusz Morawiecki nie ma żadnych szans, ale w polityce nie takie rzeczy się zdarzały. Jako wieloletni ekspert sejmowy niejedno widziałem. Przypomnę, że premier Jan Olszewski mógł początkowo liczyć zaledwie na 114 posłów, a przecież stworzył rząd i utrzymał się przy władzy przez pół roku. Rząd premier Hanny Suchockiej upadł jednym głosem, gdyż pewien poseł, zresztą adwokat, zatrzasnął się w toalecie. Polityka jest procesem dynamicznym, a nie statycznym, i dosłownie z dnia na dzień może się zdarzyć wiele rzeczy, których nie potrafiliśmy przewidzieć. Każdy poseł ma wolny mandat i nie jest z prawnego punktu widzenia związany dyscypliną partyjną. Może się więc okazać, że posłowie zagłosują inaczej, niż wynikałoby to z ich przynależności do ugrupowania, z którego listy zostali wybrani do Sejmu – tak w przypadku PiS-u, jak i opozycji.

– Widać wyraźnie, że Zjednoczona Prawica stara się pozostać przy władzy jak najdłużej. Dlatego dziwię się, że prezydent powierzył stanowisko marszałka seniora Markowi Sawickiemu z PSL-u, który przecież nie jest posłem najstarszym wiekiem. Gdyby mianował kogoś z PiS-u, ten mógłby zawiesić posiedzenie Sejmu i udać się w nieznanym kierunku na kilka tygodni, co przedłużyłoby formowanie rządu.

(śmiech) Teoretycznie taka możliwość rzeczywiście istnieje. Pierwsze posiedzenie nowo wybranego Sejmu otwiera marszałek senior powołany przez prezydenta spośród najstarszych wiekiem posłów i nie musi to być poseł najstarszy. Mało tego, marszałek senior przeprowadza złożenie ślubowania poselskiego przez wszystkich posłów oraz wybór marszałka sejmu. Ale gdy rozważamy możliwość oddalenia się czysto teoretycznie, czy bardziej dla zabawy, to oczywiście konsekwencje takiego czynu byłyby bardzo negatywne dla Zjednoczonej Prawicy. Oczywiście w przypadku Marka Sawickiego nic takiego nam nie grozi. Znam marszałka seniora od bardzo wielu lat. Gdy był ministrem rolnictwa, byłem nawet jego doradcą społecznym. To sprawny, uczciwy i bardzo doświadczony polityk. Z punktu widzenia demokracji, o której mowa w konstytucji, taki wybór wydaje się najlepszy. 

2023-11-13

Krzysztof Różycki