Doniesienia w sprawie Jaworka. Komendant wolał pielgrzymkę od poszukiwań

Od zbrodni, o której dokonanie podejrzewany jest Jacek Jaworek, minęły dokładnie 3 lata. Dotąd nie udało się ustalić, co właściwie stało się z mężczyznę ani gdzie przebywa. Swój udział w ukrywaniu się Jaworka ma posiadać miejscowa policja, której komendant wolał iść na pielgrzymkę.

Fot. X

Potrójne zabójstwo

W lipcu 2021 roku w Borowcach, małej miejscowości pod Częstochową, doszło do zbrodni, która wstrząsnęła całą Polską. W jednym z domów od strzałów z broni palnej zginęła trzyosobowa rodzina, a 13-latek cudem przeżył. O popełnienie tej makabrycznej zbrodni podejrzany jest Jacek Jaworek, który miał zabić swojego brata, jego żonę i ich 17-letniego syna.

Mimo upływu trzech lat Jacek Jaworek pozostaje nieuchwytny. Jest poszukiwany na całym świecie, jednak aktualnie organom ścigania nie udało się natknąć na jakiekolwiek poszlaki mogące zdradzić jego miejsce pobytu. Niektórzy komentatorzy uważają nawet, że Jaworek nie żyje, jednak i w tym wypadku odnalezione musiałyby zostać jego zwłoki, co również nie miało miejsca.

Śledczy wiedzą, że Jacek Jaworek pracował za granicą, między innymi w Szwajcarii, Niemczech i we Włoszech, więc to właśnie te kraje stanowią główne typy, jeżeli chodzi o potencjalne kryjówki. W listopadzie 2022 roku kilkuset funkcjonariuszy przeszukiwało okolice Borowców, ale bez rezultatu. W czerwcu 2023 roku śledztwo z kolei zawieszono po przesłuchaniu ponad 100 świadków, w tym 13-letniego ocalałego. Prokuratura badała różne wątki, m.in. paczkę z Francji zaadresowaną na Jaworka.

Nie zablokowano dróg

Policjanci z Częstochowy postanowili podzielić się z Onetem pewnymi informacjami. Ich zdaniem nieudolność lokalnej policji i jej komendanta są głównym powodem, dla którego do tej pory nie natrafiono na żaden ślad Jaworka.

Jeden z funkcjonariuszy powiedział portalowi, iż po dokonaniu zbrodni nie ogłoszono natychmiastowego alarmu ani nie zmobilizowano policji w Częstochowie. Dyżurny początkowo miał uznać, że policjanci z pobliskiego komisariatu w Koniecpolu, oddalonego o dziesięć kilometrów, są już w drodze. Początkowo podejrzewano nawet samobójstwo rozszerzone i z tego powodu nocą nie zablokowano okolicznych dróg. W przypadku Borowców ma to duże znaczenie, gdyż znajduje się tam tylko kilka dróg.

Opóźnienia te zdaniem policjanta zmarnowały kluczowe pierwsze godziny poszukiwań, dając Jackowi Jaworkowi czas na ucieczkę w dowolnym kierunku. Policjanci kryminalni z Częstochowy zostali zmobilizowani dopiero w sobotę po godzinie siódmej rano, kilka godzin po tragedii.

Jasna Góra zamiast śledztwa

Wskazując na dwa źródła, Onet podaje, że ówczesny komendant częstochowskiej policji, Dariusz Atłasik, zamiast osobiście nadzorować poszukiwania potrójnego zabójcy, 10 lipca pojechał na Jasną Górę na jubileuszową pielgrzymkę Radia Maryja, gdzie byli obecni czołowi politycy PiS. Atłasik miał zrobić to, posiadając informacje o dokonanej zbrodni.

Akcją w Borowcach początkowo kierowali niedoświadczeni policjanci z Koniecpola oraz zastępczyni Atłasika, Grażyna Dudek, której kompetencje ograniczały się do zajmowania się drogówką i statystyką. Była nazywana „panią kalkulator”, ze względu na dbałość o statystyki, i obawiała się zwolnienia w razie ich niezgodności. Mówiono również, że pochodzi z tzw. opcji myszkowskiej i jest protegowaną, a może nawet krewną posłanki PiS Jadwigi Wiśniewskiej.

2024-07-10

Sebastian Jadowski-Szreder na podst. Dziennik Zachodni, Onet