Macronizm, stan po zapaści

„Le Monde”: Francja wstrzymuje oddech. Bayrou z koalicji Macrona: Nikt nie wygrał. Le Pen: Zwycięstwo odroczone. Mélenchon z radykalnej części frontu lewicy: Prezydent ma obowiązek powierzyć nam władzę. Fauré z umiarkowanej lewicy: Parlament (nie „monarchistyczny” prezydent) znów stanie się bijącym sercem demokracji.

Fot. Leszek Turkiewicz

Byleby tylko nie skończyło się zawałem, bo obok widma lepenizmu już i widmo jakobinizmu zaczęło krążyć po tak „słodkiej” niegdyś Francji.

Maillard, deputowany partii Macrona, przyznał, że zbudowanie większości w parlamencie może zająć miesiące. Długo, a niebezpieczne kłucie pod mostkiem francuskiej demokracji się nasila. O diagnozę poprosiłem polityczną kardiolożkę Karolinę Borońską-Hryniewiecką, profesorkę wizytującą na Sorbonie. Po wstępnej obdukcji stwierdziła:

Emmanuel Macron ma pełne konstytucyjne prawo poczekać, aż nowe Zgromadzenie Narodowe – niższa izba parlamentu – w pełni się ustrukturyzuje, zanim zdecyduje, czy przydzielić kogokolwiek do misji utworzenia rządu. Nowo wybrani parlamentarzyści mają czas do czwartku 18 lipca, aby oficjalnie przypisać się do którejś partyjnej grupy politycznej. Po tej dacie będzie jasny polityczny środek ciężkości, co pozwoli z przekonaniem wskazać ugrupowanie z mandatem do (próby) utworzenia rządu. Czy będzie to ktoś z La France Insoumise, która zdobyła najwięcej mandatów w ramach lewicowego Nowego Frontu Ludowego (75), czy socjaliści z 65 mandatami? Do czwartku mogą nastąpić transfery i przetasowania w parlamencie. Na przykład niektórzy posłowie LFI sprzeciwiający się Jean-Luc Mélenchonowi mogą chcieć dołączyć do PS (socjaliści), co może spowodować, że PS wysunie się na przód jako najsilniejsza formacja.

 

Subskrybuj angorę
Czytaj bez żadnych ograniczeń gdzie i kiedy chcesz.


Już od
22,00 zł/mies




2024-07-17

Leszek Turkiewicz