Zmowa milczenia. Kto zabił Pawła Brzozowskiego?

Do pracy był zawsze pierwszy. Nawet żona, mimo że po wszystkim wypowiadała się o Pawle w samych superlatywach, przyznawała, że o tę pracę miała do niego pretensje. Całe dnie spędzał w prowadzonym wspólnie rodzinnym składzie budowlanym, a kiedy po robocie wracał do domu, to i tak zaraz znikał w garażu, gdzie do nocy naprawiał ludziom auta. I tak na okrągło przez sześć dni w tygodniu, żadnych wakacji czy wyjazdów. 

Fot. Tomasz Patora

Jesienna słota sprzyja zabójcy 

W środę 29 października 2008 r. w składzie przy ul. Żeromskiego w niewielkim Zelowie koło Bełchatowa pracy było mnóstwo. Oprócz obsługi klientów Paweł montował wraz z jednym pracownikiem oświetlenie przy sklepie znajdującym się na placu. Po południu jego mama zawiozła utarg do banku, szwagierka (też zatrudniona w składzie) zrobiła na koniec zmiany rozliczenie i poszła do domu, a żona pojechała po dwójkę małych dzieci. Przed zamknięciem zakładu Paweł razem z bratem Marcinem ładowali na firmowego dostawczego żuka płyty gipsowe, które Paweł miał po fajrancie zawieźć do mieszkania klienta w pobliskiej miejscowości. Później, około godz. 20, miał jeszcze podjechać na budowę domków (kolejna rodzinna inwestycja), by wspólnie z bratem i pracownikami spisać potrzebne do pracy materiały budowlane. Około godz. 18.30 Marcin Brzozowski opuścił hurtownię – żuk był już załadowany towarem i gotowy do wyjazdu, Paweł miał tylko zamknąć firmę i jechać. 

Subskrybuj angorę
Czytaj bez żadnych ograniczeń gdzie i kiedy chcesz.


Już od
22,00 zł/mies




2024-03-02

Tomasz Patora