Jedno życie. Recenzja Skiby

Gdy elegancki i wyprasowany jak surdut na niedzielę Nicholas Winton, brytyjski urzędnik pracujący w bankowości, trafia do Czech tuż przed inwazją Hitlera, zastaje tam kilku angielskich społeczników, którzy tworzą komitet pomocy uchodźcom.

Fot. kadr z filmu

Kim są uchodźcy? To rodziny żydowskie wygnane z Niemiec, Austrii, a także zgromadzeni w osadach Żydzi z Czech i Słowacji. Komitet pomaga wydostać się z potrzasku kilku ważnym politykom, tymczasem na Nicholasie największe wrażenie robią głodne i zaniedbane dzieci zgromadzone w obozie. Sytuacja wymaga szybkich decyzji.

Jest oczywiste, że Hitler lada chwila zajmie Czechy i zaprowadzi swoje porządki, a wówczas los dzieci będzie przesądzony. Komitet społeczników nie ma ani pieniędzy, ani możliwości, by im pomóc, ale skromny brytyjski biuralista, którego specjalnością jest praca w kancelarii, nie daje za wygraną. Wbrew powszechnemu oportunizmowi organizuje wizy i pieniądze na pomoc dla dzieci. W Anglii poszukuje rodzin, które wzięłyby je pod swój dach i wychowały, szuka sponsorów i łamie biurokratyczne bariery. Pomaga mu w tym matka (w tej roli świetna Helena Bonham Carter), która jednemu z urzędników krzyczy w twarz, że jej przodkowie przybyli do Anglii z Niemiec, bo podobał im się ten kraj pełen PRZYZWOITYCH ludzi.

I ona wymaga od niego tylko tego, by on także był przyzwoity i zrobił, co do niego należy. To jest esencja tego filmu. Jakże wszyscy chcielibyśmy żyć w kraju przyzwoitych ludzi. Tych, którzy mają serca i nie są obojętni. W kraju, który broni podstawowych wartości, a nie bredni i ideologii. Czyż to w dobie kryzysu uchodźczego nie brzmi bardzo współcześnie? W rolę młodego Nicholasa Wintona wciela się świetnie Johnny Flynn, a w rolę Nicholasa na emeryturze – niezawodny Anthony Hopkins. Film jest opowieścią o prawdziwym człowieku, który uratował z piekła wojny kilkaset dzieci i który do końca życia nie uważał się za bohatera.

To nie jest żadna laurka czy nudny film biograficzny, ale świetnie opowiedziana historia, pełna napięcia i dramatów. Trwa wyścig z czasem. Widz kibicuje bohaterom i zastanawia się, czy dzieciaki zostaną uratowane. Smutek i żal, że polska kinematografia nie potrafi opowiadać tak zajmująco. Jak się bierzemy do polskiej historii i naszych bohaterów, to wychodzi nam niejadalna, czerstwa bułka. 

2024-06-07

Krzysztof Skiba