Ludzie Putina piją jak smoki

Kremlowscy dygnitarze, gubernatorzy, deputowani pogrążyli się w alkoholowych oparach. Piją bez opamiętania, rzadko wracają do stanu trzeźwości. W koniaku, bimbrze i innych mocnych trunkach topią smutki spowodowane przez wojnę w Ukrainie i beznadziejną sytuację w kraju. Nawet urzędnicy, którzy wcześniej rzetelnie wykonywali swoje obowiązki, teraz myślą o „alkoholu, sporcie i dziwkach”. 

Rys. Mirosław Stankiewicz

Jeszcze niedawno na oficjalnych państwowych bankietach na jednego biesiadnika przypadała najwyżej butelka wysokoprocentowego alkoholu. Teraz limit to półtorej lub dwie flaszki. Napisał o tym niezależny portal Wiorstka, którego reporterzy przeprowadzili rozmowy z czynownikami, funkcjonariuszami Putinowskiego aparatu władzy. Jeden z informatorów powiedział: „Wcześniej nie każdy w administracji prezydenckiej zaczynał dzień od kieliszka wódki. Teraz wielu urzędników tak czyni, dla niektórych kieliszek zmienił się w butelkę”.

Wśród rosyjskiej elity panują posępne nastroje. Nawet najwięksi optymiści są zdania, że sukcesem Rosji może być tylko „zamrożenie konfliktu” z Ukrainą. Wielu dygnitarzy zmęczonych wojną chce ją zakończyć. Wiedzą jednak, że Putin nie zaprzestanie walki. Portal Wiorstka podkreśla, że spożycie wysokoprocentowych napitków przez czynowników znacznie wzrosło w marcu br., gdy Międzynarodowy Trybunał Karny wydał nakaz aresztowania Putina jako zbrodniarza wojennego. Także obecna ukraińska kontrofensywa sprawiła, że państwowi funkcjonariusze żłopią jak smoki.

Subskrybuj angorę
Czytaj bez żadnych ograniczeń gdzie i kiedy chcesz.


Już od
22,00 zł/mies




2023-06-20

KK, na podst.: Wiorstka, New York Post, Bloomberg, The Moscow Times