Pstryk i usypiasz. Nurkowanie pod lodem jest fascynujące i ryzykowne

Gdy wycinają przerębel, dźwięk pod wodą niesie się o wiele głośniej niż na powierzchni. Tę fizyczną oczywistość można potwierdzić dopiero wtedy, gdy jest się pod lodem.

Fot. kadr z reportażu TVP

A operator towarzyszący wycinającym filmował przygotowania spod spodu, dlatego potwierdzamy, bo oglądaliśmy ten film z dźwiękiem. Przerębli przygotowali tu wiele. Jeden od drugiego dzieli ok. dziesięciu metrów. Wszystko po to, by potem nurek w razie utraty sił lub powietrza mógł dotrzeć do najbliższego otworu i uratować życie.

Na północy Norwegii zapowiada się bicie rekordu Guinnessa w pływaniu pod lodem. Śmiałkami są: ona – Amber – i on – Stanisław. Ona już dwa razy (w 2020, 2023 roku) ustanawiała rekord Guinnessa. Dziś chce zrobić to po raz kolejny. Stanisław to Polak zakochany w zimnych morzach. Trzy lata temu zaczynał, towarzysząc w wędrówkach całym rodzinom humbaków i orek. – One cię okrążają, patrzą i odpływają, by po chwili powrócić i sprawdzić, czy wszystko w porządku. To cudowne uczucie. Przez cały ten czas trenował go Norweg Arve. Dziś przyjechali tu razem. Bo dziś jest ten dzień.

Głównym ryzykiem jest hipotermia (śmiałkowie płyną tylko w kąpielówkach) i utrata przytomności – mówi operator, który jest jednocześnie asekurantem zawodnika. Ratowników jest tu zresztą więcej. Dlaczego?

Zdarza się pstryk i usypiasz. Nie wiesz kiedy – wyjaśnia Stanisław. Pierwsza pod lód wchodzi Amber. Spokojne ruchy wskazują na wytrenowane zachowanie. Ale po dłuższej chwili zamiera… Jest bardzo źle. Ratownicy robią, czego od nich oczekuje każdy zawodnik. Szybki transport do najbliższego przerębla i przywracanie przytomności.

Jeszcze przed próbą czułam zdenerwowanie – przyznaje po wszystkim.

Bo popłynęła zestresowana – diagnozuje Stanisław. Teraz on. Jest sporo ludzi, są kamery i atmosfera niepokoju pomieszana z ciekawością. Schodzi pod lód i zaczyna spokojny, równy taniec z płetwą. Tak, płetwa jest jedna, za to duża niczym ogon małego humbaka. Ci na górze idą po lodzie od przerębla do przerębla i notują, że pod nim przepłynął. Tak dziesięć czy jedenaście otworów, gdzie z góry można było obserwować kolejne etapy. Pojawił się w ostatnim uśmiechnięty, z równym oddechem, niczym spacerowicz.

Trzy lata, żeby dwie minuty być pod lodem – żartuje zadowolony i wychodzi na lód. Nie było żadnego „pstryk”. 

2024-01-06

Wojciech Barczak na podst. Monika Majewska, „Weź głęboki oddech”, TVP