Zdradzony. Za pracę operacyjną postawiono mu zarzuty

Agent kontrwywiadu wojskowego udokumentował gigantyczne patologie na polskim rynku paliw, korupcyjne powiązania ważnych polityków z branżą dostaw ropy i wyprowadzanie miliardów złotych z państwowej spółki. Jednak zamiast dostać medal, trafił na wiele miesięcy do aresztu.

Fot. Flickr

10 lat więzienia – taka kara grozi Adamowi Bogumiłowi (wyraził zgodę na podawanie nazwiska) – człowiekowi, który „pod przykryciem” rozpracowywał dla Służby Kontrwywiadu Wojskowego patologie na rynku paliw. Prokuratura Krajowa postawiła mu łącznie 15 zarzutów dotyczących działania w zorganizowanej grupie przestępczej, prania pieniędzy i powoływania się na wpływy w instytucjach państwowych w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Oskarżenie oparto na stenogramach rozmów nagrywanych z ukrycia. Według katowickiej prokuratury są one koronnym dowodem przestępstw. Według obrony, dowodzą perfekcyjnie prowadzonej gry operacyjnej, która dawała kontrwywiadowi, a więc polskiemu państwu, dokładną wiedzę o gigantycznych nieprawidłowościach związanych z zakupami paliw, a wiedzy tej nie można było zdobyć w inny sposób. Sąd stoi przed trudnym wyborem: czy uwierzyć dokumentom prokuratury czy aktom służb specjalnych.

Wolny po latach

Był czwartek 29 sierpnia 2024 roku. W sali Sądu Okręgowego w Warszawie zaczynało się posiedzenie w sprawie rozpoznania wniosku o zwolnienie Bogumiła z aresztu, w którym przebywał już czwarty rok. Adwokat Paweł Halabowski podnosił, że jego klient bez wyroku przebywa za kratkami ponad trzy lata, a w tym czasie żaden sąd nie stwierdził jego winy w żadnej sprawie, zaś w świetle ujawnionych okoliczności wyrok skazujący wydaje się mocno wątpliwy. W czasie izolacji Bogumił nabawił się zaś choroby nowotworowej, która zagraża jego życiu. Mimo sprzeciwu prokuratury prowadzący sprawę sędzia, po krótkim posiedzeniu, wydał postanowienie o uchyleniu tymczasowego aresztu wobec Adama Bogumiła, który do końca procesu będzie odpowiadał z wolnej stopy. Nie są z tego zadowoleni ani biznesmeni, którzy w niejasnych okolicznościach dostarczali na polski rynek ropę naftową, ani politycy, którzy brali od nich łapówki.

Wielka akcja

Cofnijmy się do początku roku 2016. Na polecenie płockiej prokuratury zatrzymany został szemrany biznesmen, który miał stworzyć łańcuch spółek do wyłudzania pieniędzy z faktur za dostawy towarów dla PKN Orlen. Przedsiębiorca okazał się agentem służb specjalnych. Liczył na to, że jego związki ze służbami zapewnią mu parasol ochronny i bezkarność. Tak się jednak nie stało. Płocki sąd tymczasowo aresztował biznesmena, który w pewnym momencie zaczął sypać na temat kulis zawierania kontraktów z PKN Orlen. Wyciągi z tych przesłuchań trafiły na biurka szefów Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Płynął z nich alarmujący wniosek, że państwo nie kontroluje dostaw ropy naftowej do rafinerii PKN Orlen, a koncern zawiera umowy w nietransparentny sposób. Co więcej: zaczęły się tam przewijać osoby podejrzewane o związki z obcymi wywiadami, głównie rosyjską SWR i izraelskim Mossadem. Szefowie specsłużb byli zgodni: trzeba dokładnie zbadać ten obszar funkcjonowania państwa i poznać wszystkie patologie, aby im zaradzić. Wszczęto więc Sprawę Operacyjnego Rozpracowania (najwyższa kategoria sprawy w służbach), a do jej realizacji wybrano Adama Bogumiła, jednego z najbardziej doświadczonych agentów działających „pod przykryciem”. Stworzono mu tzw. dokumenty legalizacyjne, czyli nową tożsamość. Otrzymałem misję rozpracowania tego obszaru – mówi Adam Bogumił. Okazało się, że operacja specjalna, planowana na kilka miesięcy, trwała kilka lat, a jej efekty zaskoczyły nawet doświadczonych oficerów służb specjalnych.

Paliwa, pieniądze i politycy

Bogumił – już pod nowym nazwiskiem – błyskawicznie przeniknął do świata przedsiębiorców reprezentujących firmy handlujące ropą. Udawał biznesmena poważnej zagranicznej spółki, zainteresowanej dostarczaniem paliwa do PKN Orlen. Wydawało się, że sprzyjają mu okoliczności geopolityczne związane z pierwszą fazą wojny w Ukrainie. Wokół PKN Orlen pojawiły się dziesiątki firm chcących dostarczać nie tylko ropę, ale wszystko, co mogło znaleźć się na półkach prawie dwóch tysięcy stacji działających pod logo koncernu. Najbardziej lukratywne były, oczywiście, dostawy ropy. O kulisach rozmów Bogumił informował w jednym ze swoich raportów: K. (tu nazwisko warszawskiego biznesmena – przyp. L.S.) rozpoczął rozmowy w Orlen dzięki protekcji Marka Suskiego. Suski zadzwonił do Adama Buraka i poinformował, iż K. jest człowiekiem godnym zaufania z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa, sprawdzonym przez służby i rząd. Taka rekomendacja, jak się okazało, wystarczyła, aby rozpocząć rozmowy z PKN Orlen. Szybko jednak wyszło na jaw, że K. nie jest w stanie dostarczyć towaru w ilościach oczekiwanych przez PKN Orlen. Zaczął więc szukać współpracowników i tak nawiązał kontakt z Bogumiłem. W trakcie rozmowy padła szokująca informacja: K. twierdzi, że rekomendujący go polityk uczciwie powiedział, że ceną za zawarcie kontraktu będzie konieczność odprowadzenia prowizji dla rządzącej partii. Ma się to odbyć poprzez dwie spółki, z których pierwsza wystawiłaby fakturę za usługi doradcze i przelała pieniądze do drugiej, zarejestrowanej już na Cyprze. Działający „pod przykryciem” Bogumił odbył dziesiątki podobnych rozmów z innymi przedsiębiorcami. Wszyscy wskazywali na ten sam mechanizm. Lojalność przedsiębiorcy miała gwarantować ciągłość dostaw. Gdyby nie odprowadził on prowizji od pierwszej faktury, kontrakt natychmiast zostałby wypowiedziany.

Biznesmen K. nie wiedział, że nie jest jedyną osobą, która usiłuje zdobyć lukratywny kontrakt dzięki nieformalnym porozumieniom z politykami. Do koncernu zgłosił się również H. Jak się okazało, drzwi otworzyła mu znajomość z Antonim Macierewiczem – ówczesnym szefem Ministerstwa Obrony Narodowej. Z kolei ofertę na dostarczanie ropy złożył B. – właściciel firmy oferującej surowce z Azerbejdżanu. Powoływał się na znajomość z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim i właścicielem Radia Maryja – ojcem Tadeuszem Rydzykiem. O wszystkich tych przypadkach Adam Bogumił informował szczegółowo w swoich raportach. Problem w tym, że raporty trafiały do Służby Kontrwywiadu Wojskowego, która podlegała… szefowi MON Antoniemu Macierewiczowi. Ten zaś był członkiem rządu Beaty Szydło, wskazanej na premiera przez Jarosława Kaczyńskiego. Trudny charakter mojej pracy polegał na tym, że informowałem o niebezpiecznych działaniach osób korzystających z protekcji polityków, którzy nadzorowali służbę specjalną, dla której działałem – wspomina Bogumił. Fragmenty jego raportów, dotyczących prowizji płaconych na konta wskazanych spółek, przekazano Najwyższej Izbie Kontroli. Trafiły na biurko jej szefa Mariana Banasia – wówczas już skonfliktowanego z rządem PiS. Banaś zarządził kontrolę w PKN Orlen. Jednak pracownicy koncernu nie wpuścili kontrolerów, którzy zawiadomili prokuraturę.

Ściśle jawne

Dokumenty związane z próbami zawarcia kontraktów z PKN Orlen, w tym korespondencję biznesmenów z politykami, odnaleźliśmy w Sądzie Okręgowym w Warszawie, w aktach sprawy, w której oskarżonym jest Adam Bogumił (sygnatura XVIII K 192/22). Wynika z nich, że biznesmeni doskonale zdawali sobie sprawę, że kluczem do zawarcia kontraktu z polskim gigantem naftowym jest nieformalne poparcie w obozie władzy i w tajnych służbach. To dlatego każda ze spółek zatrudniała byłych oficerów służb. Jednym z ciekawszych dokumentów jest raport na temat pracowników PKN Orlen związanych ze służbami specjalnymi (zabezpieczony przez prokuraturę w trakcie przeszukania). Raport pokazuje nazwiska pracowników koncernu, którzy pracują „pod przykryciem”, choć w rzeczywistości są funkcjonariuszami służb specjalnych. Informacje z tego raportu potwierdziliśmy w kilku niezależnych źródłach, w tym u byłych członków sejmowej komisji ds. służb specjalnych. W jakim stopniu wiarygodna może być tajna służba, jeśli biznesmen może zamówić sobie raport identyfikujący jej przykrywkowców pracujących w strategicznej spółce?

Wojna służb

Bogumił, występujący ciągle pod fikcyjnym nazwiskiem, miał już wtedy opinię człowieka, który wiele może załatwić. Dlatego przedsiębiorcy gnębieni przez fiskusa zaczęli zgłaszać się do niego z prośbą o nieformalną pomoc i „załatwienie” sprawy. – Wyszła na jaw kolejna patologia: wykorzystywanie administracji państwowej do prześladowania firm związanych z politycznymi rywalami – mówi przykrywkowiec. – Aby to rozpracować, potrzebowałem poznać szczegóły. Bogumił twierdził, że za pieniądze ma możliwość załatwienia pozytywnej decyzji skarbowej. Dzięki temu poznał detale procederu kontroli skarbowych „na życzenie”. I tu właśnie zaczyna się rozbieżność między prokuraturą a obroną. Prokuratura twierdzi, że działania Bogumiła były płatną protekcją, a agent chciał zarobić na wpływach. Obrona twierdzi, że był to element gry operacyjnej, której celem było poznanie wszystkich szczegółów patologicznego procederu. Prokuratura ma nagrania rozmów Bogumiła, obrona – jego raporty dla kontrwywiadu z ważnymi wiadomościami. Pogodzić strony będzie musiał warszawski sąd. 

2024-10-26

Leszek Szymowski