Na naszych oczach kończy się epoka amerykańskiego idealizmu, sformatowana przez prezydenta Woodrowa Wilsona, dla którego świat miał się stać bezpiecznym miejscem dla demokracji. Dla Trumpa świat jest tylko konglomeratem spółek. Część z nich to spółki zależne, jak Ukraina, a szerzej Europa.
Ta konstatacja każe się przyjrzeć, jak Polska radzi sobie w tej nowej korporacji. Jak prowadzi swe sprawy za granicą, jak dba o niezależność kapitałową i dobrostan akcjonariuszy. Czy zmieniła już instrument współpracy? Kiedyś była nim dyplomacja, dziś zgromadzenie wspólników. Czy polscy politycy pamiętają jeszcze, że dyplomacja była językiem możliwości? I czy zauważyli, że tym językiem już praktycznie nikt się nie posługuje?
Subskrybuj