R E K L A M A
R E K L A M A

Tusk do Nawrockiego, Nawrocki do Tuska, czyli… Polityczny spektakl

Ostatnie wybory pokazały, że Polacy kochają debaty. Nic więc dziwnego, że prezydent Karol Nawrocki, chcąc wykorzystać swoje „momentum” i fakt, że jego nazwisko w ostatnich dniach było odmieniane przez wszystkie przypadki, postanowił zorganizować jeszcze jedną debatę. Tym razem miał zmierzyć się nie z jednym kontrkandydatem, ale z całym rządem – w formule Rady Gabinetowej. 

Rys. Tomasz Wilczkiewicz

W dużym skrócie Rada Gabinetowa to obrady Rady Ministrów pod przewodnictwem prezydenta. Nie ma jednak kompetencji premiera: prezydent pyta, ministrowie odpowiadają, ale głowa państwa nie zyskuje wpływu na decyzje rządu. W minionych latach prezydenci zwoływali Rady rzadko. Aleksander Kwaśniewski zrobił to osiem razy w ciągu dekady, Lech Kaczyński czterokrotnie, a Andrzej Duda – zaledwie dwa razy. Żadne z tych spotkań nie zapisało się w zbiorowej pamięci, żaden cytat z nich nie przebił się do debaty publicznej. Tym razem miało być inaczej. Liczył się show. Karol Nawrocki wyraźnie chciał besztać ministrów i zachowywać się tak, jakbyśmy żyli we Francji, gdzie prezydent ma swojego premiera. Mówił o tym politolog prof. Tomasz Słomka w wywiadzie udzielonym „Rzeczpospolitej”: – Karol Nawrocki prawdopodobnie ma nową koncepcję, a w niej Rada Gabinetowa jest nie tyle platformą dla konsultacji pomiędzy rządem a prezydentem, ile sposobem na podporządkowanie sobie rządu przez prezydenta, co jest niezgodne z istotą tego podmiotu konstytucyjnego. Połowa posiedzenia została otwarta dla mediów, najwyraźniej po to, by wyłapane cytaty mogły później krążyć po sieci i budować wizerunek prezydenta jako nieustępliwego wobec Tuska. Już na początku padły mocne słowa. Gdy się czyta, że mamy 150 mld zł deficytu, to dla mnie jest to jasny sygnał alarmowy, że coś jest nie tak. Najbardziej alarmujące są dziury w dochodach z podatków, z VAT, CIT i akcyzy – mówił Nawrocki. Problem w tym, że sam wcześniej zawetował podwyżkę akcyzy, co podważało spójność jego argumentacji.

Donald Tusk kontratakował szybko i sprawnie: Chciałbym sprostować pewne sygnały, które pojawiły się w wypowiedzi pana prezydenta. Są pewne nieścisłości, które mogą wynikać z braku informacji albo z intencji politycznych różnych zaangażowanych osób. Chciałbym uspokoić pana prezydenta. Uspokoić poprzez merytoryczne wyjaśnienie. Finanse publiczne – mamy powód do satysfakcji. Jeśli chodzi o odejście od upiornej pisowskiej drożyzny, mamy dziś jedną z najniższych inflacji, 3 proc. Odziedziczyliśmy sytuację gospodarczą, a to wpływa na kondycję budżetu. Mamy dziś jeden z najniższych wskaźników bezrobocia w UE. To, co udało się w ciągu tych dwóch lat osiągnąć, to są rekordowe rezultaty. Troskę Nawrockiego o finanse podważyli także ekonomiści.

Prof. Marcin Piątkowski pisał na X: – Pan Prezydent Karol Nawrocki zwołuje jutro Radę Gabinetową, żeby rozmawiać m.in. o „kryzysie finansów publicznych”, kiedy w tym samym czasie proponuje rozwiązania, które ten kryzys pogłębią. Prezydent proponuje m.in. podniesienie progu podatkowego do 140 tys. zł, poszerzenie dostępu do ulg prorodzinnych dla przedsiębiorców i zwolnienie przychodów rodzin z 2+ dzieci z obciążeń podatkowych (do limitu 140 tys. zł rocznie), co: 1. OBNIŻY dochody państwa o 19,1 mld rocznie”. Prezydent uderzał także w rząd w sprawie „półtorarocznego opóźnienia” przy budowie CPK i elektrowni jądrowej oraz sugerował, że gabinet Tuska jedynie udaje sprzeciw wobec umowy Mercosur, podczas gdy w praktyce sprzyja Berlinowi. Zapowiedział też, że sam będzie budował „mniejszość blokującą” w Radzie Europejskiej. Bronił swojego weta wobec ustawy o pomocy Ukraińcom, tłumacząc, że w kampanii wyborczej istniał konsensus, iż świadczenia mają być tylko dla pracujących. Tusk reagował metodycznie. Na każde oskarżenie odpowiadał liczbami i przykładami, co sprawiało, że sztab prezydenta nie odnosił łatwego zwycięstwa. Premier po spotkaniu mówił wręcz: – Jestem bardzo zadowolony z jej przebiegu, bo szukamy z prezydentem wspólnych pól działania, one głównie dotyczą bezpieczeństwa i polityki międzynarodowej. My tych różnic nie zasypiemy. Z prezydentem RP musimy i będziemy dalej szukać tych wspólnych pól. Dzisiejsza Rada była całkiem udaną próbą. Nie powinno dziwić, że posłowie PiS uznali jednogłośnie zwycięstwo swojego prezydenta. Nawet mu powieka nie drgnęła, jak mijał się z prawdą. Tusk tłumaczy wysoki deficyt wydatkami na obronność. Rząd tego samego Tuska doprowadza MON do niewypłacalności, zmuszając resort do spłaty zadłużenia Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych z budżetu na obronność – pisał Mariusz Błaszczak na X.

Po jawnej części obrady zamknięto, a do dziennikarzy wyszedł szef Kancelarii Prezydenta Zbigniew Bogucki, informując, że w kwestii finansów rząd i prezydent „pozostają w rozbieżności” i że Nawrocki będzie oczekiwał wyjaśnień na piśmie. Zadziwiało jednak, że w ogóle nie rozmawiano o polityce zagranicznej – szczególnie w kontekście zbliżającej się wizyty prezydenta w Białym Domu. Marcin Przydacz tłumaczył w Polsacie: O polityce bezpieczeństwa prezydent rozmawiał z premierem podczas ostatniego spotkania, o polityce zagranicznej również, ten dialog się toczył i będzie kontynuowany. Nie wykluczam, że takie spotkania mogą być jeszcze w najbliższym czasie. Natomiast Rada Gabinetowa dotyczy tego, co zostało zapowiedziane – spraw gospodarczych, infrastrukturalnych i myślenia o budżecie państwa, bo jest on dziurawy jak szwajcarski ser. Pierwsza – choć z pewnością nie ostatnia – Rada Gabinetowa Karola Nawrockiego uwypukliła głęboki konflikt między prezydentem a rządem. Można odnieść wrażenie, że Nawrocki, besztając ministrów, chciał pokazać Polakom, jak wyglądałaby praca w systemie prezydenckim, w którym premier odpowiada przed głową państwa. To polityczny eksperyment: próba stworzenia „francuskiej sceny” w polskich realiach.

Pytanie tylko, czy ta metoda się nie przegrzeje. Historia zna już podobne przypadki – wystarczy przypomnieć „Sejmflix” Szymona Hołowni. W pierwszych miesiącach cała Polska się nim zachwycała, ale magia szybko prysła. Podobnie może być z wetami Nawrockiego i kolejnymi Radami Gabinetowymi. Jeśli prezydent będzie sięgał po nie zbyt często, Polacy mogą się znudzić spektaklem i uznać, że to tylko polityczny teatr – a nie realne sprawowanie władzy.

2025-09-06

Jan Rojewski