Tego dnia, jak każdego dziesiątego dnia miesiąca, politycy PiS z Jarosławem Kaczyńskim na czele biorą udział w uroczystościach związanych z katastrofą smoleńską. – Gdy przyszła wiadomość, byłem na cmentarzu – powiedział dziennikarzom prezes, pytany o swoją nieobecność. – Słyszałem, że zaniechał ataków na opozycję, co zdarza się rzadko – dodał o Donaldzie Tusku, zastrzegając, że przemówienia nie słyszał. Faktycznie, szef rządu w swoim dwudziestominutowym wystąpieniu nie zawarł ani jawnych, ani zawoalowanych przytyków skierowanych do opozycji czy prezydenta. Wręcz przeciwnie, chwalił za współpracę, m.in. przy ustaleniach dotyczących wykorzystania zapisów traktatu waszyngtońskiego. – Decyzję o uruchomieniu art. 4 poprzedziły moje konsultacje z panem prezydentem. Jest to nasza wspólna rekomendacja i wspólna decyzja. Podkreślam tę dobrą współpracę, bo wszyscy wiemy, w jakich politycznych warunkach przyszło nam pracować – kontynuował z mównicy, namawiając do znalezienia wspólnego języka.
Premier o godzinie dziesiątej nie wiedział wiele. Nie znano liczby i rodzaju dronów ani dokładnych lokalizacji, a liczba zestrzeleń była niedoszacowana. – W tej chwili mamy potwierdzone zestrzelenie trzech dronów. Bardzo prawdopodobne jest, że zestrzelono także czwarty obiekt. Niewykluczone też, że tych zestrzeleń było więcej. Ze względu na warunki pogodowe i charakter operacji sprawdzanie tego zajmie nam jeszcze trochę czasu. Większość posłów była informacją premiera usatysfakcjonowana, chociaż nie mogli zadawać pytań ani odbyć nad nią debaty. – Dobrze, że była i dobrze, że była szybko – mówił Krzysztof Tuduj z Konfederacji.
Subskrybuj