Nową geografię polityczną zilustrował na przykładzie miniaturowej partii Razem prof. Jarosław Flis w Przeglądzie. Wśród jej posłów mieliśmy pięć osób z Warszawy, jedną z Krakowa i jedną z Kutna. Nie minął rok, a ta ostatnia już znalazła się poza klubem. Związki stolicy i reszty kraju rozpadają się jak w znanej piosence: „Czemu jesteś taka smutna, pojedziemy dziś do Kutna, złączyć nasz los!”. Niestety, „kiedy już będziemy w Kutnie, wtedy będzie jeszcze smutniej”.
To, co ujawniło się tak wyraźnie w tej naszej kropli wody, jest zaledwie refleksem zjawiska ogólnoświatowego. Szokujące wielu zwycięstwo Donalda Trumpa w Ameryce tak naprawdę jest triumfem „terenu” nad „centralą”. Jeszcze przed wyborami Michał Szułdrzyński w Rzeczpospolitej zauważył, że demokraci dali się zamknąć w pułapce elitaryzmu: z każdym kolejnym popierającym ich celebrytą – a ci wydawali się nie kończyć – było tylko gorzej. Procesje artystów z poparciem dla Kamali Harris stały się jej marszem żałobnym.
Subskrybuj