R E K L A M A
R E K L A M A

Marsz na stolicę [FELIETON OGÓRKA]

Stosunki między stolicami a tym, czego stolicami są, robią się coraz bardziej napięte. Zwyczajowo nigdzie na świecie nie lubi się stolicy i uważa się ją za arogancką i wywyższającą się, zaś w stolicach widzi się prowincje – od których reprezentowania przecież są – jako rodzaj podwładnych. Te zadawnione tarcia wewnętrzne urosły tak, że z każdego kraju robią się dwa osobne. 

Fot. Flickr

Nową geografię polityczną zilustrował na przykładzie miniaturowej partii Razem prof. Jarosław Flis w Przeglądzie. Wśród jej posłów mieliśmy pięć osób z Warszawy, jedną z Krakowa i jedną z Kutna. Nie minął rok, a ta ostatnia już znalazła się poza klubem. Związki stolicy i reszty kraju rozpadają się jak w znanej piosence: „Czemu jesteś taka smutna, pojedziemy dziś do Kutna, złączyć nasz los!”. Niestety, „kiedy już będziemy w Kutnie, wtedy będzie jeszcze smutniej”.

To, co ujawniło się tak wyraźnie w tej naszej kropli wody, jest zaledwie refleksem zjawiska ogólnoświatowego. Szokujące wielu zwycięstwo Donalda Trumpa w Ameryce tak naprawdę jest triumfem „terenu” nad „centralą”. Jeszcze przed wyborami Michał Szułdrzyński w Rzeczpospolitej zauważył, że demokraci dali się zamknąć w pułapce elitaryzmu: z każdym kolejnym popierającym ich celebrytą – a ci wydawali się nie kończyć – było tylko gorzej. Procesje artystów z poparciem dla Kamali Harris stały się jej marszem żałobnym.

 

Subskrybuj angorę
Czytaj bez żadnych ograniczeń gdzie i kiedy chcesz.


Już od
22,00 zł/mies




2024-11-16

Michał Ogórek