R E K L A M A
R E K L A M A

Antyterrorysta Dziewul. Nie żyje jeden z dowódców operacji Most

Jest wczesny poranek. Leniwie wczesny, bowiem nie jest to godzina choćby szósta rano. Nie jest to również pora bliska popołudnia. Uściślając, zegar wskazuje dziesiątą. Idealna pora dla Jerzego Dziewulskiego na poranne spotkanie. Wcześniej nie zwykł się spotykać. Wyprawa do centrum z warszawskiego Bemowa w godzinach szczytu nie jest dobrym pomysłem. Dlatego, jeśli ktoś chciał się z Nim umówić, to zwykle musiał się liczyć z tym, że zaproponuje godzinę dziesiątą.

Fot. Piotr Kamionka/Angora

Słupki rosną

Jeśli przychodzę o czasie, to zwykle widok jest ten sam: Jurek zanurza się w lekturze porannej prasy. Jeśli to poniedziałek, to wiem, że pośród codziennej prasy będzie również najnowsze wydanie „Angory”. Do tego espresso, woda i ewentualnie croissant plus butelka wody niegazowanej. Zawsze w kawiarni siada tak, by mieć ogląd na wejście do środka. Nigdy nie zgodzi się usiąść tak, by ktoś do niego podszedł od tyłu. Pewnego razu zamawiam smoothie. Gdy kelner je przynosi, Jurek ostrzega: – Twoje smoothie przypomina mi coś, co wypłynęło z głowy pewnego bandyty. Wybacz, ale wolałbym na to nie patrzeć. Chwilę później do naszego stolika podchodzi generał Gromosław Czempiński z jakimś facetem z zagranicy. Panowie witają się serdecznie, Jerzy po angielsku zamienia kilka słów z gościem. W końcu siadamy do rozmowy. Wystarczy mu zadać jedno pytanie, by ten pochłonięty opowieścią wpadł w taki seans, że przez kolejne dwadzieścia minut będzie nam o tym mówił. Jest elokwentny. Nieprzypadkowo telewizje go kochają. Pewna dziennikarka zaprasza go regularnie, bo doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że gdy pojawia się na szklanym ekranie Dziewul, to słupki oglądalności rosną.

 

Subskrybuj angorę
Czytaj bez żadnych ograniczeń gdzie i kiedy chcesz.


Już od
22,00 zł/mies




2025-08-22

Krzysztof Pyzia