To byłaby zbójecka akcja, niewyobrażalna dotąd na naszym rynku medialnym; przypominająca orbanizację mediów na Węgrzech i mająca wiele wspólnego z putynizacją mediów w postsowieckiej Rosji. Dziennikarze piszą o tym ze spokojem, rozważając rozmaite scenariusze i obliczając możliwe konsekwencje takiego ruchu. Tak, robią to, co należy do dziennikarzy – opisują całkiem możliwe warianty przyszłych wydarzeń. Ja pominę jakość tych spekulacji i napiszę wprost: jest to pomysł z piekła rodem, któremu musimy się przeciwstawić, bo jego realizacja oznaczałaby unicestwienie telewizji służącej milionom Polaków. A gdyby za tym stał kapitał węgiersko- rosyjski, to miałoby to jeszcze znamiona zdrady stanu.
Jarosław Kaczyński mediów nie rozumie, choć marzy o własnej telewizji. On i jego środowisko chcą, żeby media służyły ich partii politycznej, czyli Prawu i Sprawiedliwości. Leninowsko-stalinowskie nastawienie wobec mediów jako tuby propagandowej rządzących jest dla tej grupy charakterystyczne, co pokazała już telewizja (TVPiS) kierowana przez Jacka Kurskiego; obrzydliwa propagandowa szczujnia realizująca misję skłócania narodu. Dziś jej apologeci ubierają się bezwstydnie w szatki obrońców demokracji, pluralizmu, wolności i prawa w Polsce. Oprawcy łamiący konstytucję, zawłaszczający stanowiska i majątek narodowy chcieliby ponownie dorwać się do władzy, a do tego – jak sądzą – potrzebują własnej telewizji. Mało im usłużnej Telewizji Republika oraz telewizji wPolsce24, bo chcieliby mieć większą widownię i całkowitą kontrolę nad przekazem. Jeden z polityków PiS cytowany przez „Newsweek” powiedział: „Musimy mieć telewizję, której ludzie ufają, którą lubią i która pokaże im, że nie jesteśmy obciachowi”. Jednak, po pierwsze, jest mało prawdopodobne, aby dotychczasowi widzowie TVN zaufali pisowskiej telewizji działającej pod przykrywką zagranicznych inwestorów. Po drugie, nie wyobrażam sobie, żeby PiS umiał stworzyć inną telewizję niż obciachową, bo w tej dziedzinie PiS jest mistrzem świata.
Polski rynek mediów jest dziś dostatecznie spluralizowany i publiczność ma w czym wybierać. Nie jest więc prawdą, że PiS nie ma gdzie opowiadać swojej narracji. Kilka konserwatywnych telewizji plus sprzyjający tej partii Polsat (mimo autoprezentacji jako obiektywne medium) stanowią wystarczającą przeciwwagę dla TVP i TVN. Prawdą jest natomiast, że TVP nie jest wciąż w pełni obiektywna i należy dążyć, żeby stała się taka w przyszłości, bo w ten sposób powinna być rozumiana jej rola jako medium publicznego. Ale nie możemy przecież zapominać, że budowano nowe na zgliszczach zdegenerowanego medium. Piszę o tym rok po wyborach, które zapowiadały transformację, i spodziewam się, że wcześniej czy później (z naciskiem na to pierwsze) dojdzie do większego spluralizowania treści na kanałach TVP. A wówczas nie będzie już miejsca – nawet tylko w wyobraźni – na wysuwanie partyjnych projektów całkowicie zaprzeczających niezależności mediów, jak ten dotyczący przyszłości TVN.
W głowach polityków, którzy utracili władzę, roją się idee nie tylko absurdalne, lecz także groźne dla demokracji. To już przerabialiśmy; czas TVPiS kierowanej przez Jacka Kurskiego bezpowrotnie minął. Powtórka z historii byłaby tragikomedią, mało śmieszną, a bardziej złowieszczą.