Ruchy Władimira Putina coraz bardziej przypominają posunięcia szalonego szachisty. Okręty wojenne Rosji są już w Hawanie, sam Putin pojechał po broń do Korei stalinowskiej i podpisał z Kim Dzong Unem umowę o dwustronnej pomocy militarnej, a wojna w Ukrainie pochłonęła już ponad pół miliona istnień ludzkich po obydwu stronach.
Warto przypomnieć tamten kryzys. Trwała zimna wojna. John F. Kennedy powiedział w Niemczech, że jest berlińczykiem, co oznaczało gotowość do frontalnego starcia z ZSRR. Jego kontrpartner Nikita Chruszczow wysyłał właśnie rakiety średniego zasięgu na Kubę, a radzieccy specjaliści budowali już tam silosy. Decyzja w tej sprawie zapadła na jednej z czarnomorskich plaż. Marszałek Malinowski powiedział tam wtedy do Chruszczowa, że oni sobie odpoczywają, a Kennedy mierzy w ich brzuchy rakietami z baz w Turcji. Dlaczego nie mieliby odpowiedzieć tym samym? Niech radzieckie rakiety mierzą z Kuby w Kennedy’ego, kiedy jest na Florydzie. Chruszczowowi spodobał się ten pomysł. Na Atlantyku pojawiło się 85 okrętów radzieckich, które wiozły „nadzienie” do silosów.
Subskrybuj