„Barometr kota, czyli pisowski lud”
Przekonanie
Już wszyscy skomentowali przegraną kandydata KO w wyborach prezydenckich, pozwolę więc sobie i ja. Nie będę rozwijał stwierdzeń typu: wieś zdecydowała; wyborcy Konfederacji przechylili szalę; wyborcy kandydatów koalicji rządowej z pierwszej tury zagubieni w drugiej; sztab wyborczy i sam kandydat… itd. Wybory prezydenckie w Polsce zeszły na psy. To rodzaj oferty gruszek na wierzbie – bo podpiszę, skrajnych działań – bo nie podpiszę, walki na populizm i haki, a nade wszystko to operacje informacyjne oparte na dezinformacji. Okazuje się, że aby wygrać, trzeba zbudować przewagę w kłamstwie.
„Wcisnąć kit” elektoratowi, któremu z mrzonkami po drodze. Tu pomocny jest aforyzm Stefana Packa: „Durnym narodem rządzi się łatwiej”. Do takiego stanu doprowadza ludzi socjotechnika, czyli: „… techniki manipulacyjne, z których korzysta oszust w celu nakłonienia drugiej strony do konkretnych zachowań”.
Do przekonania społeczeństwa III Rzeszy o słuszności prowadzenia wojny powołano ministerstwo propagandy. Stalinowskie radio pełniło funkcję propagandy i ideologicznej kontroli ciemnego narodu. TVPiS robiło ośmioletnie pranie mózgów „ciemnemu ludowi” z założeniem odczłowieczenia przeciwników politycznych jako wrogów sprzymierzonych z zawartością puszki Pandory.
Po katastrofie smoleńskiej Jarosław Kaczyński przez stworzenie (dzięki miesięcznicom) Kościoła dnia dziesiątego każdego miesiąca gromadził wokół siebie wiernych, przekonywanych, że wróg polityczny na pewno zrobi w przyszłości to, czym on – prezes, wiedząc z góry, straszy na wiecach. Np. Tusk – „spersonifikowane zło” – wraz z kandydatem na prezydenta umożliwią Niemcom i Rosji ustanowienie swoich granic na Wiśle. W ANGORZE (nr 19 i 20) ukazały się artykuły Pana Piotra Gajdzińskiego pt. „Barometr kota, czyli pisowski lud”. Dla mnie to studium umysłów, w których założył tezę, jakoby wysokie poparcie społeczne partia PiS zawdzięczała: „…przekonaniu znacznej części Polaków, że ta partia jest depozytariuszem patriotyzmu, wysokich standardów moralnych i można dzięki niej zrobić karierę”. Słowo klucz to „przekonanie”.
Nie wierzę w to, że ludzie są durni, ale każdy może być oszukany na wnuczka lub na Nawrockiego. Miarą głupoty jest jednak podatność na manipulację. Autorowi nie wypada powiedzieć wprost, że polscy wyborcy to podatny grunt, i o tym, że J. Kaczyński uważa swoich wyborców za głupców, których umysłami dzięki socjotechnice może zawładnąć, aby móc ukierunkować ich do oczekiwanych zachowań, np. uwolnić Barabasza. Służy temu, zauważone przez Autora, wprowadzenie narodowej mitologii w miejsce historii i wojna światów – chrześcijaństwa (Kaczyńskiego) z cywilizacją śmierci (Tuska).
Prezes PiS nie myli się w perfidnym osądzie Polaków i stosuje swoją metodę propagandy od wielu lat. Odbiorcy ścieków dawnej TVPMatrix i podłączeni do tej samej kanalizacji hejtu w kolejnych prawicowych stacjach są dla J. Kaczyńskiego potwierdzeniem aforyzmu S. Packa. Podsyca on jednocześnie społeczeństwo swoimi fobiami, np. podważając wyroki sądów, zarzucając tortury osadzonych polityków i stronników PiS. Stworzył kult intelektualnego wodza zanurzonego po pachy w patriotyzmie, z mądrością spływającą na elektorat. Tak przygotował społeczeństwo na finałowy bój o prezydenturę i cieszmy się, że jego kandydat nie był pomawiany o pedofilię. Gdzie w kampanii była KO z antidotum na jad PiS-u, choćby serum w postaci codziennych konferencji prasowych z dementi codziennych kłamstw konkurentów? Kto wygrał wybory prezydenckie?
Jestem przekonany, chyba też Pan Karol Tadeusz Nawrocki i być może kilku lekarzy od schizofrenii, że wygrał Tadeusz Batyr. Krynica moralności, wolny od bezeceństw swojego alter ego, od rażonego przypadłością odwróconego Midasa prezesa PiS i niekojarzony z Nikodemem Obajtkiem o lepkich rączkach i z bagażem przestępstw, który potwierdza motto artykułów Autora, że dzięki PiS można tylko zrobić karierę. JANUSZ
„Ustawka”
W kontrze do Zbigniewa Malika
Do dyskusji między czytelnikami przyłączył się pan Zbigniew Malik (ANGORA nr 22, „Ustawka”), mieszkaniec tej właściwej, uśmiechniętej Polski. Gdy trafił na pseudodebatę kandydatów do ochrony żyrandola w Pałacu Namiestnikowskim, ni stąd, ni zowąd na wszystkie możliwe strony zaczął tryskać wyjątkowo jadowitą trucizną wymierzoną przeciwko PiS. Jad owego pana Zbigniewa jest tak naszpikowany truciznami wydobywającymi się z zębów jadowych, że jego nadprodukcja może okazać się zgubna nawet dla samego tryskającego. Trucizny mogą zainfekować cały organizm!
To udar, wylew krwi do mózgu czy rozległy zawał! A szkoda byłoby taką „Osobę” stracić – duża litera zamierzona – przez szacunek dla osoby o odmiennych poglądach politycznych. Prywatnie powiem panu, że nie byłem ani teraz, ani w przeszłości „dyżurnym pisowcem”, ani nie zamierzam nim być, choć z wieloma ich poglądami się wprost identyfikuję i uważam za swoje, bo są po prostu ludzkie. Natomiast obca jest mi ideologia komunistyczna, do której nawiązuje obecnie lewica, a utożsamia się z nią Platforma Obywatelska i ruchy ją tworzące. Jeżeli wejdzie w życie tzw. ustawa kagańcowa, która w swych założeniach i treści knebluje swobodę wypowiedzi, uznając, że władzy nie należy krytykować, bo to mowa nienawiści, a krytykować może tylko władza, to droga awansu stoi przed panem.
Miałem możność życia w tamtych latach i wiem, czym jest knebel na ustach. Póki co, ten idiotyzm nie obowiązuje i ja dlatego piszę do Redakcji ANGORY, która nie jest i nie była propisowska; bliżej jej do innych rozwiązań. ANGORA wykorzystuje inne źródła informacji i tzw. przedruki, i tak powinno być, choć tych drugich mogłoby być znacznie mniej. Uwarunkowania są przecież różne, wiele też zależy od wydawcy, a jeszcze więcej od sponsora.
Na razie, panie Malik, będziemy traktować ANGORĘ jako swoją i będziemy rozprawiać jak czytelnik z czytelnikiem, dając sobie miejsce dla inności poglądów. Na tym polega ta specyficzna inność. Cała Polska ma iść naprzód – to naczelne hasło pańskiego idola politycznego. I w tym haśle musi być miejsce dla mnie, dla Brauna, Janusza Korwin-Mikkego, dla premiera, chłopców z ustawki, Jacka Murańskiego i Karola Nawrockiego. Oni wszyscy występują przecież pod jednym sztandarem, któremu na imię jest Polska. Jeżeli tak się nie stanie, to w kraju zapanuje „burdel”.
I to, drogi panie, trzeba przyjąć za pewnik, bo to jest prawda oczywista. Zgoda buduje, a nie rujnuje, wyszywały na ozdobnych ręcznikach nasze babcie. Póki co zdrowia panu życzę i ciekawych przemyśleń, i twórczej pracy na co dzień. I to byłoby na tyle. GRZEGORZ KONIECZNY, Radzewice
Co się z wami porobiło?!
Ostatnio przewinęło się przez moje mieszkanie kilku panów, naprawiających mi różne zepsute sprzęty. Wszyscy oni głosowali w wyborach parlamentarnych na Koalicję Obywatelską, a w wyborach prezydenckich na Karola Nawrockiego. Pytałam: dlaczego? Po odpowiedziach zrobiło mi się i śmieszno, i straszno. Aferalne zarzuty wyszukane przez dziennikarzy, a mające pogrążyć Nawrockiego w opinii publicznej, zostały odebrane przez niektórych jako… zalety.
Nawrocki był cynicznym cwaniakiem, ale takim, któremu się wszystko udawało. Nie liczył się z opiniami, szedł po swoje jak taran i swoje osiągał. Nie płacił za apartament, z którego korzystał w Izbie Pamięci Narodowej, gdzie prezesował, bo… mógł. I to zrobił. Wykorzystał starego, niedołężnego człowieka, odbierając mu mieszkanie, bo… mógł. I to zrobił. Mocny człowiek! A co tam jakieś gadki szmatki o moralności, o przyzwoitości! Cwaniactwo cieszy się w Polsce, niestety, niebywałym uznaniem. Śmierć frajerom! – głosi stare polskie zawołanie. A pan Trzaskowski okazał się przy Nawrockim „miękiszonem”. Zero agresywności, zero nienawiści, dużo empatii, tolerancji, po prostu zwykłej przyzwoitości. Nie był nastawiony wojowniczo – a szkoda, bo to jego największa wada. No i oddał przeciwnikowi pole walki. Nie powinien uciekać przed Braunem, tylko podjąć rękawicę i zmiażdżyć awanturnika argumentami. Nie powinien chować tęczowej flagi, podrzuconej mu przez Nawrockiego, tylko śmiało postawić ją obok biało-czerwonej.
Tę śmiałość i refleks pokazała właśnie pani Biejat, udowadniając, że jest wytrawnym, odważnym politykiem (…). A tak na marginesie, czy pan Trzaskowski musiał zdejmować krzyże ze ścian ratusza akurat przed wyborami? Uważam, że miał rację, ale termin wybrał fatalny. Nikt mu nie podpowiedział, żeby trochę poczekał? Nikt mu nie przypomniał, że żyje w kraju bigotów i dewotów („Manifestacyjne wypełnianie praktyk religijnych przy braku pobożności wewnętrznej” – jak stoi w encyklopedii) (…). – Pani – zwrócił się do mnie pan majstrujący coś przy pralce – a co oni zrobili przez prawie dwa lata swoich rządów? Nic nie przeprowadzili, co naobiecywali. Gadali tylko i gadali, a liczą się czyny, nie puste słowa. Zasłaniali się tylko Dudą, że to czy owo zawetuje, ale czy coś trafiło na jego biurko? Nic nie trafiło! Podjęłam dyskusję.
No tak, ustawa antyaborcyjna, tak bardzo potrzebna, nawet nie przeszła przez Sejm, w którym przecież koalicja ma większość, bo pan Kosiniak-Kamysz zasłonił się swoim sumieniem. Szkoda, że ten pan kierował się tylko sumieniem, a nie racją stanu. – I teraz może razem ze swoim sumieniem wy…ć na zieloną trawkę – wtrącił pan od pralki. – I zaprzepaścili jedyną szansę, jaką mieli – dodałam.
Wielka szkoda, że ta ustawa łącznie z tą o partnerstwie nie trafiły na biurko Dudy, bo gdyby je zawetował, to cała wina spadłaby na niego, a nie na rządzących. – A ci, pożal się Boże, ministrowie – kontynuował pan od pralki – taki pan Bodnar, ten od sprawiedliwości, dlaczego pozwolił, żeby mu wszyscy przestępcy uciekli, gdzie tylko mogli, zanim ich aresztował? A to do Arabów, a to do Ameryki Południowej, do Anglii, do Orbána. A teraz, kiedy ich usiłują wyłapać, to uważają to za wielki sukces. A o kosztach nie wspominają. Może i on jest wybitnym prawnikiem, ale na pewno nieskutecznym działaczem. A teraz właśnie skuteczni działacze są nam potrzebni. Tacy są teraz w cenie!
Zło wchodzi do naszego kraju. Już nawet się nie czai, ale wchodzi frontowymi drzwiami. Szerzy się niebywały kult siły i przemocy. Różnego rodzaju bijatyki, i to wśród ludzi młodych i bardzo młodych, są na porządku dziennym. Posługiwanie się nożami i w celu mordowania urojonych wrogów to prawie normalka. Życie ludzi nie ma żadnego znaczenia. Nawrocki pokazał, że przyjaźń z bandziorami (skazanymi prawomocnymi wyrokami) i tak zwane ustawki kiboli to nic złego, to „walki niedźwiadków i tygrysków”, jak skomentował niejaki Andrzej Duda. I to wszystko zostało zaakceptowane przez licznych wyborców Nawrockiego. Ksenofobia, antysemityzm, pogarda dla „innych”, „obcych”, „nie naszych” przeraża (…).
Faszystowskie poglądy Brauna też przerażają, biorąc pod uwagę jego niezły wynik wyborczy. Boże! Faszyzm w Polsce! A Bąkiewicz to co?! Ludzie! Co się z wami dzieje, co się z wami porobiło nie tak?! Dlaczego jeszcze tak niedawno wszystko to, co się łączyło z dobrocią, uprzejmością, przyjaźnią, empatią, było w cenie, a dziś uchodzi za słabość? Ważne są tylko siła i pieniądze (…).
Może czas zadać takie pytanie: Czy to aby nie alkohol, płynący w nadmiarze szerokim strumieniem, zalewa rozum tych prawdziwych Polaków? Panie Marianie Turski, my nie jesteśmy obojętni, ale jesteśmy w mniejszości, więc może nam Pan podpowie z zaświatów, co możemy zrobić? Jednego tylko żałuję. Bardzo żałuję, że nie jestem młodsza, bo gdybym była, to wiałabym z tego kraju, gdzie pieprz rośnie. Tu stanę się znów „drugim sortem”, „hołotą”, „mordą zdradziecką” i Bóg jeden wie, co jeszcze Kaczyński na mnie wymyśli. EWA z Wrocławia
PS Szanowni starsi Panie i Panowie, posiadający samodzielne mieszkania, którzy głosowaliście na Nawrockiego, podarujcie mu te mieszkania z wdzięczności, że raczył kandydować na prezydenta. On je chętnie weźmie, lokując was w DPS. Ja nie wchodzę w rachubę, bo choć posiadam całkiem niezłe lokum i jestem osobą samotną, ale rozum mam całkiem w porządku.
Requiem dla rządów Tuska
No i stało się to, co przewidywałem w czarnym scenariuszu! Wygrał kandydat Kaczyńskiego i, nie oszukujmy się, to także triumf PiS nad KO. Katoprawica zatriumfowała nad koalicją demokratyczną. Posępne miny koalicjantów świadczą o tym aż za dobrze. Dla Zjednoczonej Prawicy wygrana Nawrockiego to historyczna data i prawdziwy zwrot akcji. Wataha się obroniła, nie zostanie już dorżnięta i zaczęła tym samym powolny, ale systematyczny powrót do władzy, który najprawdopodobniej nastąpi w 2027 r.
Różne uczone w piśmie głowy mędrkują teraz nad przyczynami porażki, skupiając się głównie nad samą kampanią, czy była dobrze, czy źle przeprowadzona, nie dotykając sedna sprawy. Zachowują się podobnie jak PiS w 2023 r. Śledzę dokładnie od 1,5 roku, jak obietnice wyborcze KO mają się do rzeczywistości. Nie załatwiono żadnych fundamentalnych spraw, które były wypisane na wyborczych sztandarach. Aborcja – niezałatwiona. Polski Ład – niezałatwiony. Ustawa medialna – niezałatwiona. Odpolitycznienie spółek państwowych – niezałatwione.
Rozdział Kościoła od państwa – niezałatwiony. I rzecz najgorsza – nierozliczeni pisowscy złodzieje i nadużywacze władzy. Morawiecki chodzi dumny z wyborów kopertowych jak paw. Macierewicz podobnie – z komisji smoleńskiej. Obajtek śmieje się w kułak z poszukiwań 1,6 mld zł za ropę, która nigdy nie dotarła do nas. Ziobro, Kuczmierowski, Matecki, Romanowski – można tak wymieniać w nieskończoność. Na nic śledztwa i raporty NIK, nikt nie zasiadł na ławie oskarżonych. Zorganizowana grupa przestępcza o charakterze niezbrojnym ma się coraz lepiej. A wyborca patrzy i wyciąga wnioski. No i wyciągnął!
Nie dziwmy się więc, że – jak mniemam – całkiem pokaźna grupa kobiet i młodzieży, która zadecydowała w 2023 r. o odesłaniu PiS do ław opozycyjnych, tym razem została w domu, pokazując rządzącym w niedwuznacznej pozie tylną część ciała. Zniechęcona i zniesmaczona imposybilizmem rządzących. Imposybilizm ten zmarnował wielki zryw, jaki dokonał się 15 października 2023 r. Pusty śmiech mnie ogarnia, jak rządzący plotą teraz farmazony, że mają plan, że będą przyspieszać, że będą realizować i tak dalej, i tak dalej.
Więcej takiego mandatu społecznego, jaki dostali w 2023 r., w tym kraju nigdy nie będzie. Zmobilizowali się natomiast wyborcy PiS i klęska się dokonała. Dwa dni po wyborach na onetku ukazała się następująca informacja: „córka polityka PSL została wiceprezesem spółki KGHM”. I to mnie po prostu dobiło! JACEK M.
V kolumna?
Niech nikt nie ma pretensji do wyborców – wybierali według swojej wiedzy i swoich przekonań do powolnych rozliczeń (robią, co mogą!), do komitetu wyborczego Rafała Trzaskowskiego. Winnymi tego, że prezydentem Polski został człowiek, o którym usłyszeliśmy tyle niepochlebnych opinii, są przedstawiciele „piątej kolumny”: Szymon Hołownia, Adrian Zandberg.
Ten drugi przynajmniej nie wszedł to rządu. Pierwszy za to skorzystał z wysokiego stanowiska marszałka Sejmu. Ci ludzie nie są dziećmi, musieli sobie zdawać sprawę, że nie mają szans oraz z rezultatu swoich decyzji. Prosiliśmy o jednego kandydata Koalicji, bo siła tkwi w jedności. Celowo odebrali głosy Rafałowi Trzaskowskiemu. Zaprzepaścili szansę na przeprowadzenie zmian w resorcie sprawiedliwości, rozliczenie pisowców za przestępstwa. Wybrany prezydent nie pozwoli na to, a w razie czego ułaskawi złodziei i politycznych przestępców. Miałeś, chamie, złoty róg, miałeś czapkę z piór… Z poważaniem, MARIA GŁOWACKA
PS Pan redaktor Michał Ogórek pisał, że Szczecin nie skorzystał z transformacji. Proszę zapytać w urzędzie miasta dlaczego. Może ktoś jeszcze pamięta, jak były prezydent anulował umowy zawarte z firmami zagranicznymi, które chciały inwestować w rozwój miasta? Firmy przeniosły kapitał do Wrocławia, a Szczecin zapłacił milionowe kary.
Rio Bravo
Na temat Lewandowskiego zamieściłem 13 listopada 2022 roku list w ANGORZE zatytułowany „A gdy zabraknie Lewego…”. W owym liście ubolewałem nad tym, że na skutek polskiej zazdrości jest on traktowany przez niektórych kibiców i ekspertów niesprawiedliwie. Wyraziłem też obawę, że może to doprowadzić w końcu do jego przedwczesnej i niepotrzebnej rezygnacji z gry w polskiej kadrze narodowej. Niestety, proroctwo to się spełniło. Moim zdaniem Lewy, nie zgadzając się na grę pod wodzą Probierza, kieruje się dobrem polskiej piłki nożnej. Zapewne ma on świadomość, że koncepcje Probierza są chybione i prowadzą donikąd. Stąd też nie kupuję „głodnych kawałków”, że na wyciągnięcie ręki mamy szansę, by z najlepszymi drużynami grać jak równy z równym i jeszcze wygrywać.
Rozumiem, że tak się zawsze mówi, aby budować morale. Ale to jest ściema dla łatwowiernych ludzi i również mamienie kibiców, aby była oglądalność, bo liczy się kasa. Prawda jest bezlitosna. Przyszłość bez Lewego to będzie w najlepszym razie walka o przeciętność, i to o jej niższy pułap. Wszystko przed nami? Chyba jeśli chodzi o bicie niechlubnych rekordów choćby tych drastycznie spadkowych w rankingu. I wtedy, nawiązując do wypowiedzi Glika odnośnie do zabrania Lewemu opaski kapitańskiej, dopiero będzie „brawo” – by nie rzec nawet Rio Bravo, jak tytuł słynnego westernu. Pożyjemy, zobaczymy. Choć wolałbym raczej tego nie doczekać. Wstyd! Ale nie z powodu postawy Lewandowskiego, ale tych, którzy mu „robią pod górkę”.
On zaś ma pojęcie o piłce lepsze niż Probierz. I doskonale wie, że podporządkowanie się taktyce tego trenera prowadzi nieuchronnie do katastrofy. Ale oczywiście współodpowiedzialność spadnie wtedy na Lewego. Jeśli maszynista zmierza pociągiem w przepaść, ostrzega pasażerów i sam z niego wysiada. Przypomnę, że Probierz nie powoływał na przykład Casha oraz Kiwiora.
W przypadku tego pierwszego – jak sam Cash to wspominał – mogło chodzić (choć nie ma na to bezpośredniego dowodu) o urażoną ambicję selekcjonera, gdy Cash nie z własnej winy nie znalazł czasu na spotkanie z trenerem. Jednym ze skutków zarządzania Probierza jest spadek z Ligii Narodów. Co zaś do Lewego, to przypomnę, że jego występ przeciwko Andorze kosztował go utratę zdrowia i to w okresie, gdy miał tak wysoką formę, że prawdopodobnie zdobyłby wtedy z Bayernem puchar w europejskich rozgrywkach.
Poza tym to nawet dziennikarze portugalscy napisali kiedyś, że Lewy swoim kolegom w kadrze Polski podaje piłkę częściej niż Cristiano Ronaldo, grając w Portugalii. Nie chcę więcej wygarniać, bo zgoda buduje, a niezgoda rujnuje. I tym akcentem kończę. Pozdrawiam polskich kibiców. ANDRZEJ ŁAPCZYŃSKI