R E K L A M A
R E K L A M A

IKONOWICZ: Trzeba być człowiekiem

Pobrali się w 1990 roku. Agnieszka miała wtedy 18 lat, jej mąż 21. Mieszkali w lokalu bez łazienki, ale jakoś dawali radę.

Fot. YouTube

Wkrótce urodził im się syn. Chłopak pracował w kopalni, podnosił kwalifikacje. Kiedy na świat przyszedł trzeci syn, dostali od zakładu pracy mieszkanie. Byli bardzo szczęśliwi. Jednak w wieku 39 lat Agnieszka owdowiała. Mąż zginął w wypadku na kopalni. Za odszkodowanie kupiła synom mieszkania. Robiła wszystko, żeby jakoś im wynagrodzić utratę ojca.

Dług czynszowy powstał, kiedy okazało się, że ma nowotwór złośliwy i nie może znaleźć pracy. Gdy tylko stanęła znowu na nogi, wyjechała za granicę i zarobiła na spłatę zadłużenia. Teraz jednak czeka ją eksmisja, mimo że długu już nie ma. To mieszkanie to nie tylko dach nad głową, to miejsce pełne wspomnień o szczęśliwym życiu, jakie wiodła ze swym ukochanym, ojcem swoich dzieci, wspaniałym i troskliwym mężem. Kopalnię zlikwidowano i mieszkanie stało się komunalne. A urzędnicy upierają się przy eksmisji. Pojedziemy na Śląsk i tak długo będziemy negocjować z władzami, aż je przekonamy, żeby wdowy nie wyrzucać na bruk. Wyrok eksmisji nie zobowiązuje właściciela do jego wykonania. Daje tylko taką możliwość. Znamy przypadki wyroków sprzed wielu lat, które nie zostały wykonane. I nic się z tego powodu nikomu złego nie stało. Dług przecież powstał z powodu ciężkiej choroby i jak tylko pani Agnieszka wróciła do zdrowia, spłaciła należność. W chwili kiedy wypowiadano jej umowę najmu, zaległość wynosiła 10 000 zł.

I jeszcze list od człowieka bezradnego: Panie Piotrze, może byłby w stanie Pan podpowiedzieć, pomóc. Jestem osobą w spektrum autyzmu z silnymi objawami złożonego stresu pourazowego (cPTSD), depresyjnymi, problemami ze zdrowiem, z trudną historią najmu (w tym bezprawnej eksmisji, mimo opłaconego mieszkania – właściciel natychmiastowo potrzebował je sprzedać). Brak odpowiedniego, samodzielnego miejsca znacznie odbija się na moim funkcjonowaniu, a przy aktualnych cenach najem jest dla mnie niemożliwy.

Coraz częściej choroba, a zwłaszcza problemy psychiczne oznaczają bezdomność. Samorządy zdają się problemu nie dostrzegać. Osoby z określonymi zaburzeniami nie potrafią się często prawidłowo komunikować. Są zbyt pobudzone albo przeciwnie, apatyczne. A w urzędach trudno spotkać kogoś, kto ma empatię i cierpliwość, żeby z takimi petentami spokojnie porozmawiać. Dlatego staramy się towarzyszyć takim osobom, kiedy idą do urzędu. Człowiek to krucha i wrażliwa istota. Żeby pomóc, trzeba być… człowiekiem. 

2024-09-21

Piotr Ikonowicz