Tymczasem stare liczniki potwierdzają, że zużycia wody w ogóle nie było, bo właściciel w swoim mieszkaniu nie przebywał. Łatwo więc komisyjnie spisać stan starych liczników, bo świadczą one o stanie faktycznym, zamiast obarczać człowieka w podeszłym wieku, borykającego się z poważnymi problemami zdrowotnymi, zryczałtowaną opłatą za wodę, której on nie zużył.
Formalnie rzecz biorąc, spółdzielnia postępuje w oparciu o jakieś przepisy, ale jej zarządcy mają przecież świadomość, że postępują wbrew logice i w sprzeczności z zasadami współżycia społecznego. Słowem, człowiekowi dzieje się krzywda, a spółdzielnia postanawia mimo wszystko osiągnąć nienależną korzyść majątkową. Możemy oczywiście iść z tą sprawą do sądu, licząc, że nad tępym formalizmem zwycięży zasada sprawiedliwości. Stare liczniki wskazują, zgodnie z prawdą, że wody przez te dwa lata nie używano wcale. Mamy jednak wciąż nadzieję, że sprawę uda się rozwiązać polubownie. Podejmiemy próbę dialogu z końcem sierpnia, kiedy minie okres urlopowy.
Bardzo często w naszej działalności spotykamy się z podobnymi przypadkami. Jedna ze stron sporu w oczywisty sposób krzywdzi drugą, ale działa w oparciu o przepisy, które stosuje niezgodnie z ich społeczno-gospodarczym przeznaczeniem lub zasadami współżycia społecznego, jak głosi art. 5 Kodeksu cywilnego.
W obrocie prawnym funkcjonuje bardzo wiele zobowiązań, wyroków nakazowych zapłaty, które powstały w wyniku przestępstw (najczęściej oszustw). Problem w tym, że przestępstwa się przedawniły, a długi są, formalnie rzecz biorąc, wymagalne. Sprzeczność między literą prawa a duchem prawa, czyli racjonalną przyczyną, dla której dany przepis uchwalono, to dziś wielkie wyzwanie dla sądów. Klauzula o zasadach sprawiedliwości społecznej daje sądom większą swobodę orzekania. Pozwala na odejście od kurczowego trzymania się litery prawa na rzecz kierowania się elementarnym poczuciem sprawiedliwości.