R E K L A M A
R E K L A M A

Fajbusiewicz wraca do spraw sprzed lat. To nie była komedia kryminalna

25 lutego 1998 r. w telewizyjnej Dwójce po raz 130. wyemitowano Magazyn Kryminalny „997”. Przedstawiłem wówczas sprawę brutalnego zabójstwa leśnego robotnika, Tadeusza Biernata z Chłopin. Zanim odnaleziono ciało Biernata, jego dom odwiedziło kilka osób. Mimo wyłamanych drzwi i splądrowanego wnętrza przez wiele godzin nikt nie zawiadomił policji. 

Fot. Pixabay

40-letni Tadeusz Biernat mieszkał w niewielkiej wiosce Chłopiny. Nie miał rodziny ani stałego zatrudnienia. Ostatnie lata spędził na dorywczych pracach w miejscowych lasach oraz pomagając okolicznym rolnikom. Był postacią dobrze znaną we wsi – mimo że niemal codziennie bywał wstawiony, mieszkańcy darzyli go sympatią i akceptowali jego słabość do alkoholu. Niezależnie od swojego stanu zawsze pozostawał człowiekiem łagodnym, spolegliwym i skorym do pomocy. Jego najbardziej charakterystyczną cechą była imponująca postura wyróżniająca go spośród innych mężczyzn w okolicy. W policyjnych aktach można przeczytać, że Biernat był mężczyzną dobrze zbudowanym, silnym fizycznie – stąd można sądzić, że zabójców musiało być co najmniej dwóch.

Ostatni raz żywego mężczyznę widziano 30.10.1996 r., kiedy w godz. 13 – 17 biesiadował u swojego kumpla Jurka. Gdy opuszczał jego dom, umówili się, że nazajutrz rano rozpoczną wspólnie prace leśne zlecone przez miejscowego sołtysa. Jerzy, kompan od wódeczki, bardzo się zdziwił, kiedy następnego dnia Tadeusz nie pojawił się w umówionym miejscu. Czekał prawie do południa. Wcześniej jednak, ok. godz. 10, odwiedził dom Biernata trzeci z leśnych robotników – niejaki Teodor, który miał zabrać gospodarza z domu. Nie wiedzieć czemu, niespecjalnie zdziwiły go wyłamane drzwi i ślady przeszukania we wnętrzu. Nie widząc gospodarza, zawołał go kilkakrotnie po imieniu, ale bez efektu.

Kilka minut później opowiedział sołtysowi o tym, co zastał w domu kolegi. Szef sołectwa jednak zlekceważył sprawę. Tymczasem pod dom Biernata podjechała ciężarówka z kolejnymi „leśnymi” kolegami Tadeusza, a sytuacja się powtórzyła. Mężczyźni zobaczyli wyłamane drzwi i bałagan, również wołali kumpla, a gdy ten nie reagował, uznali, że wybrał się już do lasu, i odjechali. Nikogo nie powiadomili o tej dziwnej sytuacji. Kolejny „gość”, który pojawił się tam po godz. 12, to kumpel od kieliszka, nazwijmy go Waldemar. Mężczyzna niósł pod pachą wino i kiełbasę, licząc na towarzystwo Biernata. Zastał podobną sytuację jak poprzednicy. Waldzio, idąc przez wieś, spotkał kumpla i krzykliwym głosem opowiedział, co widział. Jego relację słyszała jedna z mieszkanek Chłopin i postanowiła powiadomić o wszystkim brata Tadeusza Biernata. Kilkadziesiąt minut później ów brat podjechał wraz z żoną przed dom Tadeusza. Była godz. 14.50 (31.10.1966 r.), kiedy brat powiadomił policję w Gorzowie Wielkopolskim o włamaniu do domu Tadeusza Biernata i tajemniczym zniknięciu jego gospodarza. Dość szybko pojawiła się policyjna ekipa, która znalazła na strychu wiszące zwłoki Biernata.

Kiedy pojawili się technicy, specjaliści od oględzin, szybko ustalili, że samobójstwo upozorowano. Sprawca bądź sprawcy po wyważeniu drzwi wejściowych dostali się do środka. Bandyta wywabił gospodarza z sypialni, wykręciwszy wcześniej bezpieczniki. Biernat próbował ustalić przyczynę nagłego zaniku energii i wtedy został zaatakowany i skrępowany. Jeszcze żyjącego Tadeusza przeniesiono na strych, gdzie na belce został powieszony. Zapewne później rozpoczęto plądrowanie domu. Czy coś ukradziono? Tego nigdy nie udało się ustalić, podobnie jak motywu zbrodni. Rabunek był raczej mało prawdopodobny, gdyż Biernat właściwie przepijał wszystko, co zarobił, a w domu nie miał nic wartościowego. Niewykluczone, że Tadeusz po pijaku opowiadał o jakichś cennych rzeczach, które trzymał w domu. Sprawcy najpierw skatowali ofiarę, a później czegoś szukali. Kryminalni założyli, że sprawców zbrodni było co najmniej dwóch, bo jeden nie mógłby przenieść po stromych schodach na strych mężczyzny ważącego ponad 100 kg. Ponadto gdyby napastnik działał samotnie, potężny Biernat bez trudu by sobie z nim poradził. Ustalono, że zabójstwa dokonano w okresie od wieczora 30.10. do rana 31.10.1966 r.

Od początku był problem z ustaleniem motywu i typowaniem sprawców zbrodni. Chyba jednak chodziło o rabunek, a czynu tego raczej nie dokonali kompani Biernata. Nawet gdyby chcieli go napaść, nie musieli wyłamywać drzwi. Przesłuchano kilkadziesiąt osób, ale nie zdobyto wartościowych informacji w tej sprawie i umorzono ją po kilku miesiącach. 4 lata po dokonaniu tej zbrodni Prokuratura Rejonowa w Gorzowie Wielkopolskim wznowiła śledztwo, nie podając przyczyn tych działań. Ale i to nie przyniosło żadnych skutków, a sprawcy są nieznani do dziś. 

2025-06-20

Michał Fajbusiewicz