R E K L A M A
R E K L A M A

Fajbusiewicz wraca do spraw sprzed lat. Mleko się rozlało…

Kołobrzeg to jedno z najpopularniejszych polskich uzdrowisk, co roku odwiedzane przez tysiące kuracjuszy i turystów. Jednak poza nadmorskimi atrakcjami miasto kryje mroczne tajemnice – niewyjaśnione zbrodnie, których sprawcy wciąż są na wolności. Dziś wracamy do zabójstwa z 1992 roku, którego ofiarą padł warszawski biznesmen, szef jednej z największych firm zajmujących się skupem mleka.

Rys. Gemini

6 sierpnia 1992 r. około godz. 4.30 para turystów wracających na pole namiotowe przy ul. IV Dywizji Piechoty zauważyła zakrwawionego mężczyznę leżącego przy ogrodzeniu campingu. Próbowała go ratować, ale nie dawał oznak życia. Pomoc wezwano z pobliskiej piekarni. Mimo szybkiej reakcji lekarz z pogotowia stwierdził zgon. Wstępne ustalenia wskazywały na podcięcie gardła. Denat był jeszcze ciepły, co sugerowało, że zbrodni dokonano tuż przed odnalezieniem ciała.

Tożsamość ofiary szybko zidentyfikowano dzięki rozrzuconym dokumentom, okularom leczniczym i porzuconemu portfelowi. Zamordowanym okazał się Jacek J. z Warszawy, który przyjechał do Kołobrzegu na krótki urlop z żoną i 8-letnim synem.

Ze wstępnych ustaleń wynikało, że został zaatakowany nocą przez sprawcę lub sprawców, którzy zajechali mu drogę samochodem – na miejscu znaleziono ślady ostrego hamowania i szybkiego odjazdu. Po pierwszym ciosie Jacek J. stracił okulary i orientację, a napastnik zadał mu dwa śmiertelne cięcia nożem.

Z miejsca zbrodni zniknęły charakterystyczne przedmioty należące do ofiary: zegarek Casio kupiony w Japonii, obrączka, złoty łańcuch z chińskim znakiem szczęścia oraz portfel z gotówką.

Podczas sekcji zwłok w bieliźnie ofiary znaleziono 5 mln zł – równowartość dwóch średnich pensji w tamtym czasie. Fachowe podcięcie szyi i tętnic z obu stron sugerowało, że sprawca mógł być specjalistą. Atak nastąpił błyskawicznie – brak śladów walki wskazywał, że ofiara nie zdążyła się bronić.

Jacek J. był cenionym specjalistą w branży mleczarskiej, uznawanym za eksperta w produkcji i handlu mlekiem w proszku. Pełnił funkcję dyrektora handlowego w warszawskiej firmie Mlekpol, wcześniej pracował m.in. w Animeksie i Horteksie, a po studiach przez kilka lat był przedstawicielem handlowym w Japonii.

W Kołobrzegu zatrzymał się z rodziną w ośrodku Arka. Choć formalnie przebywał na urlopie, wyjazd łączył z obowiązkami zawodowymi.

Wieczorem 5 sierpnia Jacek J. spotkał się o godz. 20 z holenderskim kontrahentem, Niko Sz., prezesem firmy, która miała zainwestować w rozwój jego działalności związanej ze skupem i przetwórstwem mleka. Spotkanie odbyło się w hotelu Solny i trwało około dwóch godzin. O 22.50 obaj opuścili restaurację; Holender wrócił do pokoju, a Jacek J. pieszo udał się do ośrodka Arka. Jak wiemy, nie dotarł na miejsce. Zwłoki znaleziono o 4.30. Początkowo sądzono, że zbrodni dokonano tuż przed ich odnalezieniem, jednak biegli zakwestionowali ocenę lekarza pogotowia, wskazując na wcześniejszy czas śmierci.

Żona ofiary poinformowała, że podczas podróży z Warszawy do Kołobrzegu zatrzymali się tylko raz, nie zauważyła żadnych oznak śledzenia. Na miejscu nie korzystali z samochodu – czas spędzali na plaży i spacerach.

Potwierdziła, że mąż był zaangażowany w przygotowania do spotkania z holenderskim kontrahentem, codziennie kontaktował się telefonicznie z firmą. 5 sierpnia Jacek J. był z synem na plaży, a po obiedzie odwiedził hotel Solny, by upewnić się, że Holender dotarł – potwierdzono rezerwację. Po kolacji rodzina udała się na krótki spacer, a po 19.30 Jacek J. poszedł na umówione spotkanie.

Policja rozważała dwa główne motywy zabójstwa Jacka J.: napad rabunkowy oraz zbrodnię na zlecenie. W przypadku pierwszej hipotezy wykluczono udział lokalnych przestępców, choć dla pewności zatrzymano kilkunastu znanych funkcjonariuszom mieszkańców Kołobrzegu.

Śledczy analizowali działalność zawodową i prywatne relacje biznesmena. Pojawiły się dwa tropy związane z możliwą zemstą. Pierwszy dotyczył hiszpańskiego przedsiębiorcy Benito V., byłego żołnierza Legii Cudzoziemskiej, który rywalizował z Jackiem J. w branży mleczarskiej i wcześniej mu groził. Benito wyjechał z Polski po zabójstwie, nigdy nie został przesłuchany, a brak dowodów uniemożliwił postawienie zarzutów.

Drugi wątek dotyczył członka rodziny Jacka J., który miał poważne długi – szczegóły nie zostały ujawnione.

27 października, trzy miesiące po zabójstwie Jacka J., mimo sprzeciwu rodziny, wyemitowano odcinek programu „997” poświęcony tej sprawie. Po emisji pojawiły się nowe sygnały od widzów, które dawały nadzieję na przełom. Niestety, żaden z nich go nie przyniósł._ 

2025-08-03

Michał Fajbusiewicz