R E K L A M A
R E K L A M A

Fajbusiewicz wraca do spraw sprzed lat. Hiszpańska policja wypuściła polskiego zabójcę

„Kojot” wpadł po 18 latach” – taki tytuł nosił mój felieton opublikowany cztery lata temu w „Angorze”. Opisywałem w nim sukces polskiej, ale i hiszpańskiej policji, które złapały ukrywającego się od 2003 roku Rafała Z., bardziej znanego pod pseudonimem „Kojot”. Gangster i zabójca był od lat na liście 10 najbardziej poszukiwanych polskich przestępców. Jak się szybko okazało, ta radosna wiadomość była przedwczesna... bowiem kilka dni po wspomnianej publikacji „Kojot” zniknął po raz drugi.

Fot. Pexels

Przypomnę tylko, że Rafał Z. był poszukiwany od 2003 roku kilkoma listami gończymi. Między innymi za zabójstwo, handel narkotykami i czerpanie korzyści materialnych z prostytucji, oraz za posługiwanie się materiałami radioaktywnymi. Poszukiwany przez lata zmieniał swą tożsamość, miał wiele nazwisk i czuł się bezkarny. Dokonał wielu przestępstw, głównie na terenie Hiszpanii. Kiedy zatrzymano go wreszcie cztery lata temu w Walencji, miał kolejne fałszywe papiery i kolejne zmienione personalia. Hiszpańska policja jednak wiedziała, z kim ma do czynienia, a polscy „łowcy głów”, którzy wskazali miejsce ukrywania się zabójcy, czekali na szybkie przekazanie „Kojota” w ręce polskich organów ścigania. Ale tak się nie stało, bowiem sąd w Walencji na czas trwania procedury ekstradycyjnej nie umieścił go w areszcie. Zastosowano tylko policyjny dozór. Jak można się domyślić, „Kojot” zwiał i ukrywał się prawie przez cztery lata.

Ten mający 52 lata bandyta pochodzi z Inowrocławia. Zaczął od handlu kobietami – ściągał dziewczyny z Polski do Szwecji, mamiąc je obietnicą dobrze płatnej pracy w barze lub przy opiece nad starszymi ludźmi. Tuż po przekroczeniu granicy zabierał kobietom paszporty i zmuszał je do świadczenia usług seksualnych. Na jego trop wpadła szwedzka policja, która oskarżyła go o stręczycielstwo. Ale „Kojot” zniknął i, nie wiadomo czemu, znalazł się w okolicach Jeleniej Góry z osiłkami z Białorusi. Tu związał się z miejscowymi gangsterami. Brylował nowiutkim mercedesem klasy S, był stałym bywalcem luksusowej siłowni i kilku nocnych klubów. W 2003 roku zastrzelił biznesmena – Sławomira S. Jego kumpel – nazwijmy go „Hiena” – miał ochotę na zakup wyciągu narciarskiego w Karkonoszach, dokładniej w Świeradowie. Właścicielem owego wyciągu był Sławomir S., który na swe nieszczęście był jego dłużnikiem. „Hiena”, prawdopodobnie chcąc przyspieszyć transakcję, zdemontował nielegalnie silnik od owego wyciągu.

I to był początek tragedii, która niebawem się rozegrała. 5 sierpnia 2003 roku Sławomir S. został podstępnie zwabiony do hurtowni materiałów budowlanych w Jeleniej Górze przez jej właściciela. Pretekstem było oddanie skradzionego silnika od wyciągu i finalizacja umowy. Przed spotkaniem w hurtowni pojawili się czterej mężczyźni: „Hiena”, Rafał Z. oraz dwaj Białorusini. Byli uzbrojeni w broń palną. Kiedy przyjechał właściciel wyciągu, zabójcy wpakowali w niego osiem kul. Policja ustaliła wszystkich sprawców tego morderstwa. Na wolności pozostawał jedynie Rafał Z. Pozostali sprawcy zostali skazani na 10 – 15 lat więzienia. Natomiast Rafał Z. dwa dni po zabójstwie z podrobionym paszportem uciekł za granicę, w kierunku Czech. Ostatecznie trafił do Francji. Tam groził mężczyźnie, który pomógł mu uciec, że jeśli komuś powie, gdzie się ukrywa – wymorduje mu rodzinę. Poszukiwania bandyty trwały wiele lat. Jak już wiemy, w 2021 roku wpadł w Walencji… ale kolejny raz uciekł. Tak było do wiosny tego roku. Kolejny już raz namierzyli „Kojota” policyjni „łowcy głów” z Komendy Wojewódzkiej we Wrocławiu.

Po wielu miesiącach poszukiwań ustalili, że Rafał Z. ukrywa się w środkowo-wschodniej Hiszpanii. Zatrzymali go wyspecjalizowani w poszukiwaniach osób z listów gończych policjanci z Madrytu. Po raz drugi wpadł w Walencji. Kilkakrotnie mówiliśmy o sprawie „Kojota” w telewizyjnym programie „997”. Wszystkie nadchodzące od widzów informacje wskazywały na to, że ukrywa się na terenie Europy Zachodniej. Teraz na szczęście Rafał Z. siedzi w areszcie i czeka, kiedy stanie przed polskim wymiarem sprawiedliwości. 

2025-07-19

Michał Fajbusiewicz