Przypomnijmy, że przed rozpoczęciem mundialu w Katarze, czyli pod koniec 2022 roku Mateusz Morawiecki zapewniał piłkarzy reprezentacji Polski, iż dostaną sowitą premię za wyjście z grupy. Z ustaleń dziennikarzy Wirtualnej Polski wynikało, że chodziło o minimum 30 mln zł. Polacy wyszli z grupy, jednak w fatalnym stylu, pokazując na boisku skrajny minimalizm. Kwota, jaką obiecał piłkarzom premier, oburzyła opinię publiczną. Ta sprawa miała miejsce w grudniu ubiegłego roku, ale jej echa nie milkną.
Lewandowski obwieścił rychło w czas: To niemoralna propozycja
Tak się składa, że dopiero teraz Robert Lewandowski postanowił odnieść się do owej afery premiowej. Wcześniej milczał. Obecnie uważa, że była to „niemoralna propozycja”. Wielu komentatorów jest zdania, że napastnik Barcelony i kapitan reprezentacji Polski udzielił w ten weekend wywiadu portalowi Meczyki i telewizji Eleven, by ocieplić swój wizerunek.
Dotąd bowiem był oszczędny w słowach, nad wyraz powściągliwy. Atmosfera wokół kadry jest fatalna od dłuższego czasu. Kryzys wizerunkowy to niepodważalny fakt. Jakby tego było mało, po klęsce w Kiszynowie, przegranym meczu z Mołdawią, Lewandowski nie wyszedł do mediów, by wytłumaczyć kibicom, co się stało, jak to możliwe, że Polacy przegrali „wygrany” mecz ze słabeuszem.
Strach Lewego? Wyręczył go debiutant
Gdy w marcu reprezentacja Polski rozpoczęła pierwsze zgrupowanie pod wodzą Fernando Santosa, co zaskakujące, Robert Lewandowski nie pojawił się na konferencji prasowej, zastąpił go… debiutant z Rakowa Częstochowa Ben Lederman. Wtedy Lewandowski nie miał odwagi, by wypowiedzieć się ws. afery premiowej.
Teraz, gdy emocje opadły, chociaż piłkarskie środowisko i tak ma w pamięci te nieszczęsne targi o premię, Lewy w końcu był łaskaw odnieść się do – mówiąc delikatnie – kontrowersyjnej sprawy.
Konfrontacja ze Skorupskim
Był stanowczy. Stwierdził, że Łukasz Skorupski, który jako pierwszy z reprezentantów Polski ustosunkował się do tego potężnego zamieszania, po prostu kłamał. Przypomnijmy, że bramkarz grający w Serie A w marcu porozmawiał z „Przeglądzie Sportowym”. Wtedy twierdził, że kadrowicze pokłócili się o pieniądze, a atmosfera w grupie była fatalna, do tego stopnia, że nie wszyscy ze sobą rozmawiali.
– Łukasz Skorupski skłamał w tym wywiadzie. Byliśmy bardzo zszokowani, o czym on powiedział, po co to zrobił i dlaczego. Od razu po tej rozmowie cała drużyna spotkała się z Łukaszem. Zadaliśmy mu pytanie: czy ktoś się kłócił? Czy czegoś nie wiemy? Łukasz powiedział, że źle został zrozumiany i nie użył takich słów. Tak nam to wytłumaczył. Chcieliśmy to wyjaśnić. Cała reprezentacja była zdziwiona tym wywiadem. Czy ktoś coś ukrywa? Chcieliśmy wyjaśnienia i powiedział, że został źle zrozumiany i nie użył takich słów, jakie chciał – powiedział kapitan reprezentacji Polski.
Najważniejsi piłkarze mieli dostać po 3 mln?
Tymczasem portal sport.pl. ujawnił, że rada drużyny chciała podzielić pieniądze tak, by najważniejsi piłkarze dostali po 3 mln zł, natomiast niektórzy kadrowicze mieli otrzymać nawet dziesięć razy mniej.
– Skoro masz Robert za mało pieniędzy, to weź jeszcze te 300 tysięcy, ja ich nie chcę”. – w ten sposób Skorupski miał zwrócić się do Lewandowskiego według Jakuba Seweryna z portalu sport.pl.
Nagła kontuzja Skorupskiego
Co ciekawe, obaj piłkarze, którzy stali się antagonistami, nie spotkają się na kadrze, bo Skorupski przez tydzień ma być wyłączony z gry z powodu urazu. Na Twitterze nie brakuje sugestii, że to blef, wszak tylko tydzień przerwy od gry sprawi, że ten bramkarz nie będzie musiał stawić się na zgrupowanie reprezentacji.
Szczerość bramkarza, PR napastnika?
Coraz więcej osób, zwykłych kibiców, trzyma stronę Skorupskiego. Uważają, że to szczery, prostolinijny facet, który nie zwykł owijać w bawełnę, natomiast Robertowi Lewandowskiemu na każdym kroku towarzyszy sztab PR-owców i łatwo można zwątpić w prawdziwość jego słów.
Chcieli dostać miliony za minimalizm w grze
Jedno jest pewne – te pieniądze, które piłkarzom obiecał premier Morawiecki, absolutnie im się nie należały. Przypomnijmy, że drużyna prowadzona przez Czesława Michniewicza w pierwszym meczu na mundialu w Katarze zremisowała 0:0 z przeciętnym, najgorszym od wielu lat Meksykiem, nie starając się nawet przejąć inicjatywy w spotkaniu.
W drugim meczu wygrała z Arabią Saudyjską, ale jakże to wymowne, że najlepszy na boisku był kilkakrotnie kapitalnie interweniujący bramkarz Wojciech Szczęsny, który w końcu nie zawiódł na imprezie rangi mistrzowskiej. Symbolem złej, niewytłumaczalnej mentalności tej kadry był mecz z Argentyną, gdy Polacy prosili późniejszych mistrzów świata, by nie strzelali im kolejnego gola, bo to mogłoby zmienić układ sił w grupie. Argentyńczycy okazali litość, a Polacy za tę rozczarowującą, zachowawczą postawę na boisku chcieli dostać krocie…