Były rzecznik policji krytykuje PiS. Wcześniej prowadził firmę z politykiem tej partii

Mariusz Sokołowski, który pełnił funkcję rzecznika prasowego komendanta głównego w latach 2007-2015, a obecnie jest inspektorem policji na emeryturze, wyraził swoje obawy związane z upolitycznieniem policji. Są one jednak nieszczere.

Fot. Wikimedia

Policjantom jest wstyd

Sokołowski skomentował podczas rozmowy z gazetą.pl niedawne zdarzenia z udziałem Kingi Gajewskiej. Podczas spotkania z Mateuszem Morawieckim w Otwocku, posłanka KO została siłą usunięta przez policję i przeniesiona do radiowozu. Sokołowski wyraził współczucie dla policjantów, którzy zostali zmuszeni do realizacji politycznych decyzji swoich przełożonych. Za niedopuszczalne uznał także wysyłanie antyterrorystów podczas Strajku Kobiet.

Były rzecznik prasowy ujawnił również, że policja boryka się z rosnącymi problemami kadrowymi. Według niego, przyczyną tego jest poczucie wstydu wśród funkcjonariuszy.

Wielu policjantów odchodzi, bo jak mi mówią, nie chcą świecić oczami. Nie chcą być kierowani do zabezpieczenia manifestacji kobiet, bo nie potrafią patrzeć im w oczy i wstydzą się tego, co robią. (…) Nie ma chętnych, bo nie chcą pracować w instytucji, z której – jak mówią młodzi – robi się bekę. Niestety, policja stała się formacją memotwórczą i to w negatywnym znaczeniu.

Sokołowski zaznaczył jednak, że obraz polskiej policji nie byłby prawdziwy, gdyby bezwzględnie stwierdzono, że służba ta popełnia wyłącznie złe czyny. Jego zdaniem policjanci każdego dnia przeprowadzają dziesiątki tysięcy interwencji, które są w większości profesjonalne i godne uznania.

R4S. Czy Sokołowski zapomniał o tej firmie?

Możemy odbierać wypowiedzi Mariusza Sokołowskiego jako pewnego rodzaju spowiedź człowieka, który bardzo żałuje za popełnione błędy i który niejako chcę wczuć się w sytuację policjantów. Zwłaszcza teraz, podczas kryzysu w polskiej armii. Problem w tym, że w odebraniu tej sytuacji właśnie w taki sposób przeszkadza jeden mały fakt.

Otóż Sokołowski założył kilka lat temu firmę doradczą R4S razem z Adamem Hofmanem z PiS, która świetnie poradziła sobie na rynku dzięki kontaktom posiadanym przez tego drugiego. W 2021 roku agencja R4S podzieliła się na dwie spółki, przy czym Adam Hofman i Robert Pietryszyn  zarządzali firmą zajmującą się strategiami komunikacyjnymi i biznesowymi, natomiast Mariusz Sokołowski i Michał Wiórkiewicz zajęli się spółką skupioną na public relations.

Zastanawiające jest, że w tamtym okresie jurysdykcja partii PiS Sokołowskiemu w ogóle nie przeszkadzała. Trudno jest uwierzyć w sytuację, kiedy razem z naczelnym człowiekiem PiS-u prowadzisz firmę, ale jednocześnie brzydzisz się tym, jak koledzy tego człowieka wysługują się policją.

Funkcjonariusze to nie dzieciaki

Kwestia znajomości biznesowych byłego rzecznika to jedna sprawa. Teraz warto przyjrzeć się drugiej, bardziej socjologicznej sprawie, która nie będzie dotyczyć już stricte Mariusza Sokołowskiego a instytucji policyjnej w ogóle.

Powiedzmy sobie szczerze – braki kadrowe w policji wpływają na jakość przyjmowanych funkcjonariuszy. Brakuje rąk do pracy, więc rzeczą drugorzędną jest odpowiednie wyszkolenie pracowników. A zatem ci, wychodząc w teren, niekiedy nie mają zielonego pojęcia o tym, co mają, a czego prawa nie mają robić. Nie znają przepisów, a często wręcz wspomniane przepisy ich w ogóle nie interesują.

Wystarczy choćby obejrzeć kilka filmów na kanale „audyt obywatelski”, aby przekonać się, że to, o czym w tej chwili piszę, nie stanowi fikcji. Policjanci potrafią legitymować, a nawet wystawiać mandaty na wrzucanych przez tego youtubera nagraniach tylko dlatego, że ktoś stoi w miejscu publicznym i robi zdjęcia obiektom, które ma prawo fotografować (i które bez problemu znajdziemy na Google Street View).

Teraźniejsze funkcjonowanie policji bazuje w głównej mierze na strachu obywateli. Niektórzy zgadzają się na bezprawne działania, bo „wolą mieć spokój”. Często nie rozumieją przepisów i nie wiedzą o wolnościach obywatelskich, jakie im przysługują. Policjanci perfidnie wykorzystują ten fakt.

Co więcej, funkcjonariusze to nie dzieciaki, które nie potrafią oszacować, co jest dobre, a co złe. To dorośli ludzie, a większość z nich posiada rodziny. Napastując jakaś nastolatkę tylko dlatego, że nosi tęczową torbę, taki funkcjonariusz musi zadać sobie pytanie, czy na miejscu tej dziewczyny nie dostrzeże kiedyś swojego własnego dziecka. I czy w momencie, gdy dziecko to oberwie pałką od kolegi z komendy, przytaknie on i stwierdzi, że było to słuszne.

2023-10-12

Sebastian Jadowski-Szreder