Amerykanie o Polsce. Co myślą o naszym narodzie? Część I

Polacy i Amerykanie nie różnią się aż tak bardzo. Ogólnie rzecz biorąc, ludzie są podobni, zwłaszcza młodzi, ale istnieją pewne różnice w kulturze, których nie można zignorować – pisze na swoim blogu Leah, Amerykanka mieszkająca nad Wisłą. Ponieważ jest właścicielką szkoły językowej, często patrzy na obie nacje przez pryzmat języka. 

Fot. Freepik

***

Jej zdaniem, ludzie za oceanem są tak pośredni, że aż żenujący. Zwracając się do kogoś z prośbą, w jednym zdaniu zawierają mnóstwo grzecznościowych zwrotów: przepraszam; czy to możliwe, czy mógłbym. Polacy przechodzą do sedna szybciej. Nie uważam tego za problem, ale czasami może być to niekomfortowe. Na przykład gdy Polak otrzyma SMS-em krótką odpowiedź: OK, uzna ją za wystarczającą i oczywistą. Amerykanin w takim przypadku pomyśli, że jego rozmówca jest lakoniczny, więc musi być wściekły. Aby nie poczuł się urażony, trzeba mu odpowiedzieć: OK, pewnie, nie ma problemu. – To również dowodzi naszej skłonności do przesady – pisze Leah o swoich rodakach. – Nic nie jest dobre, wszystko jest świetne/fantastyczne/spektakularne. W naszym domu regularnie pytamy się nawzajem: Polskie OK czy amerykańskie OK? Stwierdzenie „wyglądasz OK” może mieć dwa zupełnie różne znaczenia w zależności od tego, kto je wypowie.

***

Amerykanie są bardziej przyjaźni, a Polacy bardziej gościnni – twierdzi Leah. Każdy zna amerykański stereotyp. Głupi Amerykanie z uśmiechem na twarzy. To może być prawda, jednak mamy mniej barier między ludźmi, dzięki czemu codzienne życie jest nie tylko wygodniejsze, lecz także znośne. Poznajemy kogoś i od razu chcemy mieć dobry kontakt. Polacy potrzebują trochę czasu, żeby się rozgrzać, co widzę wielokrotnie podczas moich lekcji. Pierwsze są zazwyczaj dość niekomfortowe, ludzie są bardzo zdenerwowani i tak naprawdę nie chcą się otwierać. Zwykle po krótkim poznaniu zmieniają się całkowicie. Myślę, że Polacy są trochę ostrożni i nieufni wobec innych. I znów narodowy charakter wyraża się w języku. Amerykanie wręcz szafują słowem „przyjaciel”. Mamy również słowa „kolega” (czyli przyjaciel z pracy, nie należy ich używać w odniesieniu do osób spoza pracy) oraz „znajomy” (w odniesieniu do osób, które po prostu znasz, choć niekoniecznie jesteś z nimi blisko), ale są one używane tylko wtedy, gdy chcesz być bardzo konkretny co do tego, jak dobrze poznałeś daną osobę. W większości przypadków używamy słowa „przyjaciel” w odniesieniu do każdego, kogo znamy osobiście. Dla Polaków przyjaciel jest kimś wyjątkowym, może dwie – trzy osoby w ich życiu mieszczą się w tej kategorii. Prawie zawsze będą nazywać przyjaciół „kolegami”, nawet dzieci w szkole, co jest dla mnie dziwne. Przecież samo używanie tego słowa nie wymaga od ciebie niczego. Czy to kwestia historyczna? – na wypadek gdybyś musiał zachować dystans do drugiej osoby, kiedy okazałaby się niemiła?

Natomiast w kwestii gościnności Amerykanin Polakowi nie dorówna. Jeśli potrzebujesz czegoś, od Amerykanina nie dostaniesz. Dlaczego? – Zbyt niewygodne. Potrzebujesz czegoś od Polaków? – Oni ci pomogą, zrobią kolację, nakarmią ciastem i dadzą miejsce do spania.

***

Różni nas też postrzeganie siebie i własnego narodu. Obywatele USA są patriotami do granic możliwości, dumnymi jak pawie ze swojej ojczyzny. Wystarczy spojrzeć na 4 lipca – wszędzie flagi, ludzie ubrani w czerwono-biało-niebieskie ubrania, grille. Świetna zabawa. 11 listopada, w dniu niepodległości Polski, ludzie tak naprawdę nie świętują. Są flagi, ale to tyle. Polacy wydają się wstydzić, chociaż mają wiele powodów do dumy. Jak stwierdził kiedyś jeden z moich studentów: – Najpierw powiedziałbym, że Polska jest najgorszym krajem na świecie, dopiero później, że najlepszym. Wśród Polaków dominuje samokrytycyzm, wśród Amerykanów – pewność siebie. Przykładem są nasze odpowiedzi na pytanie „jak się masz?”, które często brzmią: „dobrze… dostałem awans” lub „wszystko idzie dobrze, właśnie kupiłem samochód”. Czy to przechwalanie się, czy po prostu mówienie prawdy? Cieszymy się, słysząc o dobrych wydarzeniach w życiu naszych przyjaciół, więc nie widzę w tym nic złego. W Polsce wręcz przeciwnie, lepiej nie mówić takich rzeczy, ponieważ ludzie mogą ci zazdrościć. Leah wspomina konferencję nauczycieli języka angielskiego. Odbywała się w Polsce i zgromadziła zarówno Polaków, jak i Amerykanów. Osoba prowadząca wykład poprosiła na scenę kilku ochotników. Amerykanie pchali się jeden przez drugiego, Polaków wykładowca musiał wyciągać na scenę. Dla Amerykanów nie było problemem wysunięcie się, odróżnienie się od innych, Polacy byli bardzo niechętni. Widzę to na moich lekcjach o osobowości. Kiedy pytam: „W czym jesteś dobry?” lub „Jakie pozytywne cechy osobowości cię opisują?”, słychać ćwierkanie świerszczy. 

2024-10-04

E.W. na podst. polonization.pl