Poza tym sił pospolitego ruszenia nie wolno było dzielić na części, co z kolei wykluczało walkę manewrową czy nawet wdrożenie jakiejkolwiek strategii działań. Szlachta wyrażała pogląd, wyniesiony ze średniowiecza, ale w dobie nowożytnej kompletnie nonsensowny, że celem wyprawy powszechnej jest wydanie przeciwnikowi jednej walnej bitwy. Po skutecznym pognębieniu wroga dumne szeregi miały się rozejść do
Tag: nowożytność
Pułapki swobody. Liberum veto (2). Fragment książki Kamila Janickiego „Warcholstwo. Prawdziwa historia polskiej szlachty” (VII)
W 1637 roku, gdy po raz pierwszy za panowania Władysława IV Wazy doszło do tego, że sejm rozszedł się, nic nie uchwaliwszy, jeden ze świadków wydarzeń, kanclerz wielki litewski Albrycht Stanisław Radziwiłł zanotował bez większych emocji: „Cóż dziwnego? Często w czasie pokoju sejmy były zrywane! Dopiero gdy czasem położenie stawało się trudne i nieprzyjaciel sięgał
Pułapki swobody. Liberum veto. Fragment książki Kamila Janickiego „Warcholstwo. Prawdziwa historia polskiej szlachty” (VI)
Należy stanowczo podkreślić, że polscy szlachcice znali i rozumieli ideę głosowań większościowych. W ten sposób zapadały chociażby wyroki deputatów, sędziów Trybunału Głównego Koronnego. Przyjęło się nawet określenie na głosowania większością, że to decyzje podejmowane sposobem sądowym. Po sądowemu rozstrzygano rzecz zwłaszcza wtedy, gdy doprowadzenie dyskusji do finału wydawało się absolutnie nieodzowne, a brak konkluzji groził
Złota wolność. Wielki mit demokracji szlacheckiej. Fragment książki Kamila Janickiego „Warcholstwo. Prawdziwa historia polskiej szlachty” (V)
Wśród zachwytów nad złotą wolnością szlachecką nieuchronnie powraca pytanie o to, czy historia mogła się potoczyć inaczej. Publicyści zastanawiają się, dlaczego polska demokracja wyrodziła się i zdegenerowała. Takie ujęcie sprawy prowadzi do nieuniknionych zafałszowań. Sugeruje, że istniał jakiś okres szczytowy, w którym państwo sobiepanów funkcjonowało sprawnie, sejm działał konstruktywnie, a ogół szlachty faktycznie brał odpowiedzialność
Szlacheckie kary. Fragment książki Kamila Janickiego „Warcholstwo. Prawdziwa historia polskiej szlachty” (III)
…tak było w każdym razie w miastach. Przestępców nie pozbawiano wolności, bo przecież utrzymywanie więzień generowałoby koszty dla władz. Poza tym nie zrodziły się jeszcze pomysły na resocjalizowanie zbrodniarzy. Areszt trwał zwykle do czasu procesu. Jeśli doszło do skazania, przestępca tracił jakąś część ciała: rękę, nos albo uszy. Ewentualnie wypalano mu piętno w widocznym miejscu,