Kiedy człowiek umiera przedwcześnie, jego dusza powraca na ziemię, aby przeżyć nieprzeżyte lata, zakończyć niespełnione czyny, doświadczyć niezaznanych radości i smutków. Pochodzą z dramatu Szymona An-skiego „Dybuk, na pograniczu dwóch światów”, którego prapremiera odbyła się jeszcze w przedwojennej Warszawie.
Idę więc do tego paryskiego muzeum Żydów w czas, kiedy po atakach Hamasu na Izrael i inwazji armii izraelskiej na Strefę Gazy stare upiory znów straszą pobratymców Bergsona, Léviego-Straussa, Dreyfusa. Straszą w największej po Izraelu i Stanach Zjednoczonych społeczności żydowskiej, no i najliczniejszej w Europie społeczności muzułmańskiej, jakie zamieszkują Francję (dokładne dane nie są dostępne, bo podczas spisów powszechnych nie odnotowuje się tożsamości religijnej; szacuje się, że pierwsza grupa może liczyć od 0,45 do 1,5 mln, a druga nawet 7 mln). – Antysemityzm się nie skończył – przyznał prezydent Macron – powraca bez strachu i wstydu, silniejszy, bardziej gwałtowny. – Antysemityzm istniał zawsze, ale dziś przestał się kryć – dodał minister spraw wewnętrznych Gérald Darmanin, alarmująco uspokajając, że: – Bezpieczeństwa Żydów pilnuje 11 tys. policjantów i żandarmów specjalnie zmobilizowanych przez władze do tego zadania (w sondażu Ifop 85 proc. Francuzów wyznania mojżeszowego i 64 proc. pozostałych Francuzów żydowskiego pochodzenia uznało antysemityzm za powszechnie obecny; a 61 proc. francuskich muzułmanów, że Żydzi mają zbyt dużą władzę i wpływ na finanse Francji).
Idę dzielnicą Marais, aby obejrzeć tego „Dybuka”. To strefa największego w Paryżu zagęszczenia zabytków: pałace, rezydencje, kościoły, dziedzińce z fontannami, ukryte podwórka tonące w blasku starych latarni, plątanina wąskich ulic i pasaży z galeriami sztuki. To także historyczna dzielnica żydowska; od 800 lat ulica Rosiers stanowi jej centrum. Widać szyldy wytwórni macy, koszernych rzeźni, sklepów, restauracji. Pamiętam najsłynniejszą z nich Jo Goldenberg, która oferowała bogaty wybór wódek o swojskich nazwach: Żytnia, Tatrzańska, Beskidzka, Orzechówka, Pieprzówka albo Zachęta skutecznie zachęcając do skosztowania kiszonego ogórka, marynowanego śledzia, barszczu, gdzie indziej nieznanych. Restauracja została zamknięta w 2006 roku, będąc wcześniej miejscem terrorystycznego ataku dokonanego przez palestyńskich zamachowców z organizacji Abu Nidala. Zabili sześć osób, ranili 22 (tylko jednego z czterech sprawców ujęto). To podczas uroczystości upamiętniającej rocznicę tego zamachu padły przytoczone wyżej słowa Darmanina o nieskrywanym już antysemityzmie.
Przede mną pałac Saint-Aignan, a w nim Muzeum Sztuki i Historii Żydów. Kontrola bezpieczeństwa. Wchodzę. Kolekcje Chagalla, Soutine’a, Lipschitza. Obok szałas (sukkah) z malowidłami Jerozolimy i Ogrodu Oliwnego, chanukowy świecznik, złocone krzesła do ceremonii obrzezania. Są listy Dreyfusa pisane do żony z więzienia na Diabelskiej Wyspie w Gujanie Francuskiej. Jest też list Zoli ze słynnym J’accuse! (Oskarżam), w którym pisarz bronił francuskiego Żyda niesłusznie skazanego za zdradę. Jedną ze ścian zajmuje instalacja Christiana Boltanskiego (zmarł trzy lata temu) – czarne ramki klepsydr z nazwiskami żydowskich rzemieślników. Przypominają o 76 tys. Żydów zesłanych do obozów śmierci przez francuską policję kolaborującą z nazistami. Patrząc na instalację, myślę o obecnej policji, która według relacji Le Monde gorączkowo wzmacnia ochronę obiektów kultu żydowskiego i szkół żydowskich, o napisach „Śmierć Żydom” (m.in. na ścianach uniwersytetu w 13. dzielnicy Paryża), o podpalaniu domów żydowskich, o Żydach zdejmujących mezuzy z drzwi swoich mieszkań czy zmieniających imię i nazwisko przy zamawianiu Ubera czy serwisu UberEats. Konflikt na Bliskim Wschodzie otwiera drogę do antysemityzmu. Staje się wojną polityczną między skrajną lewicą propalestyńskiego Melenchona a skrajną prawicą „nawróconej” Le Pen popierającej Izrael, której ojciec, założyciel jej partii, uważał hitlerowskie komory gazowe za „detal historii”.
Jest! Jest i ów „Dybuk, duch zaginionego świata” – ekspozycja około 200 dokumentów, filmów, obrazów, od Chagalla po współczesny performance. Klucz do zrozumienia kultury i tożsamości żydowskiej. Dusze zmarłych, zamknięte w traumatycznej przeszłości, skazane na tułaczkę i opętanie żywych, w których ciała wstępuje Dybuk. Opanowuje osobę, zmienia jej osobowość, mówi jej ustami, choć swoim głosem. Wystawę rozpoczynają działy „Demon i jego magia żydowska” oraz „U źródeł Dybuka An-ski”, dalej – „Dybuk jedzie do USA”; odwiedza też „Ducha społeczeństwa bez Żydów” – Polskę. Oglądający ekspozycję dowiadują się, że jak „Dybuk” był prezentowany w przedwojennej Warszawie, to wspólnota polskich Żydów liczyła ponad 3 mln osób, 10 proc. populacji kraju. Po pogromie Shoah trzeba było czekać do lat 80., żeby „Dybuk” pojawił się na deskach Starego Teatru w Krakowie, w sztuce wyreżyserowanej przez Andrzeja Wajdę, a w XXI wieku przez Krzysztofa Warlikowskiego i Maję Kleczewską w warszawskim Teatrze Żydowskim. Wystawę kończy „Widmo, które nawiedza współczesny świat” (m.in. filmy braci Coen i Lumeta) – bo Dybuk ciągle powraca ze względu na jego uniwersalną moc wywoływania opętania u ludzi. Lecz dowiaduję się, że być Żydem, to mieć nadzieję, gdy wszyscy ją stracili, to wierzyć, gdy nikt już nie pamięta o wierze, czego przejawem ma być odmawiana w cosobotni szabat modlitwa: Panie, błogosław i chroń Republikę Francuską. Ale… kto uchroni świat przed Dybukiem?