Co najmniej 113 osób poniosło śmierć, 146 zaginęło, setki odniosło rany. Ponad 337 tysięcy ludzi musiało uciec ze swoich domów. Jednym z nich jest 68-letni Heitor da Silva ze stolicy stanu, Porto Alegre, który znalazł schronienie w klubie Gremio Nautico Uniao w relatywnie bezpiecznej dzielnicy Moinhos de Vento. „Zdążyłem zabrać tylko dokumenty, trzy koszule, dwie sztuki bielizny i klapki. Całą resztę straciłem. Gdy wrócę do domu, nie będzie tam nic. Co się wtedy ze mną stanie?” – pyta mężczyzna.
7 maja brazylijski parlament ogłosił w Rio Grande do Sul stan klęski żywiołowej, który obowiązywać będzie do końca roku i umożliwi przyznanie szybkiej pomocy z funduszy federalnych.
Narodowa Konfederacja Gmin ocenia straty materialne na 4,6 miliarda reali (930 milionów dolarów).
Efekt zmian klimatycznych?
Zdaniem meteorologów, ulewy, które spowodowały katastrofę, są następstwem zmian klimatycznych, wzmocnionych przez fenomen pogodowy El Nino. W czasie dziesięciu dni na przełomie kwietnia i maja w Rio Grande do Sul spadło od jednej trzeciej do niemal połowy rocznych opadów (od 500 do 700 milimetrów). W Porto Alegre całkowicie zalane zostały międzynarodowe lotnisko, stadion piłkarski Arena do Gremio oraz główne drogi.
Miasto Eldorado do Sul znalazło się pod wodą; wśród ulic, które zamieniły się w kanały, widać było tylko dachy. Przerażeni mieszkańcy próbowali ratować się ucieczką na małych łodziach, prowizorycznych tratwach i deskach surfingowych.
Mieszkańcy nawołali do uratowania konia
Także zwierzęta mocno ucierpiały. 8 maja ekipa telewizyjna wypatrzyła z pokładu helikoptera konia, rozpaczliwie próbującego utrzymać się na otoczonym przez wodę wąskim, azbestowym dachu w mieście Canoas. Nieszczęsne zwierzę stało się symbolem narodowego nieszczęścia. Internauci nadali konikowi imię Caramelo i wezwali do podjęcia próby jego ocalenia. Burmistrz Jorge da Silva wyraził nadzieję, że koń, który chwiał się na nogach i lada chwila mógł spaść, zostanie uratowany przy użyciu helikoptera. Nie podjęto jednak takiej akcji, ratownicy uznali bowiem, że huk silnika przestraszy zwierzę, które skoczy z dachu i zginie.
9 maja wyruszyła za to prawdziwa wyprawa z czterema łodziami i czterema pontonami, obsadzonymi przez żołnierzy, strażaków i ochotników cywilnych. „Zwierzę było bardzo osłabione. Stara liśmy się zbliżyć do niego spokojnie” – opowiadał kierujący akcją kapitan straży pożarnej Tiago Franco. Strażacy i lekarze weterynarii wspięli się na prawie całkowicie zatopiony dach, podali środki uspokajające i unieruchomili konia, a następnie ułożyli Caramela na nadmuchiwanej tratwie.
10 tysięcy uratowanych zwierząt
Konik został przewieziony do kliniki przy uniwersytecie. Profesor weterynarii Mariângela Allgayer powiedziała, że zwierzak był mocno odwodniony, ma około siedmiu lat i zapewne jest koniem pociągowym, zaprzęganym do wózka. Ocalenie wywołało huragan radości. Felipe Neto, popularny influencer, ogłosił na portalu internetowym X: „Caramelo, Brazylia cię kocha!! Mój Boże, co za szczęście!!”. Wyraził też chęć zaadoptowania konika.
Małżonka prezydenta Luli da Silvy, Janja, opublikowała film, pokazujący, jak podczas oficjalnego spotkania szepcze mężowi do ucha, że Caramelo został uratowany, a szef państwa uśmiecha się szeroko i unosi kciuk do góry.
Według władz stanowych wojsko, policja i strażacy ocalili około dziesięciu tysięcy stworzeń – psy, koty, konie, krowy, kury. Lekarz weterynarii Enderson Barreto relacjonował: „Widzieliśmy umierające zwierzęta, uwiązane na łańcuchach. Gdy śpieszyliśmy im na pomoc, do naszych łodzi wskaki wali ludzie, prosili, żebyśmy zabrali dzieci. Były to najgorsze chwile w moim życiu”.