Protest ma potrwać tydzień
W Niemczech rozpoczęły się protesty rolników przeciwko polityce rolnej rządu. Konwoje traktorów i ciężarówek przemierzyły liczne miasta, prowadząc do blokad dróg i poważnych zakłóceń w ruchu. Stowarzyszenie rolników wezwało do tygodniowej akcji, której kulminacją będzie duża manifestacja w Berlinie za tydzień.
Niemieckie media wyrażają obawy, że protest może zostać zinfiltrowany przez ekstremistów, w tym Obywateli Rzeszy i neonazistów. Ostrzegają również przed narastającymi wpływami partii AfD, która jest prorosyjska i antypolska.
W poniedziałek przy Bramie Brandenburskiej w Berlinie zarejestrowano około 700 pojazdów rolniczych, a w Erfurcie policja podała liczbę ponad 2000 traktorów i innych pojazdów. Produkcja w fabryce VW w Emden została zatrzymana z powodu trudności pracowników w dojeździe do pracy. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych w Stuttgarcie informuje, że około 25 000 pojazdów uczestniczyło w 270 akcjach w Badenii-Wirtembergii.
W niektórych miastach do protestujących rolników dołączyli kierowcy ciężarówek i rzemieślnicy. Przewodniczący Niemieckiego Stowarzyszenia Rolników, Joachim Rukwied, apeluje o zrozumienie społeczeństwa dla protestów i ponownie prosi rząd o całkowite wycofanie planowanych cięć dotacji dla rolnictwa.
Rolnicy czują się oszukani
Niemcy zdecydowały się na wprowadzenie cięć w celu zrekompensowania wielomiliardowej luki w budżecie państwa na 2024 rok. Te ograniczenia wpłynęły negatywnie na różne obszary, w tym dopłaty dla rolników, co wywołało silne niezadowolenie wśród tej grupy zawodowej.
Jak jednak donosi Deutsche Welle, w czwartek rząd zdecydował się złagodzić swoje pierwotne stanowisko, odstępując np. od zniesienia zwolnień z podatku od pojazdów silnikowych dla rolnictwa. Pomimo tych korekt protestujący rolnicy uważają, że to nadal niewystarczające działania.
Prezes Niemieckiego Stowarzyszenia Rolników Joachim Rukwied w rozmowie z magazynem Stern podkreślił konieczność informowania społeczeństwa i klasy politycznej o potrzebie utrzymania konkurencyjnego sektora rolnego w Niemczech. Jego zdaniem, jest to kluczowe dla zapewnienia dostaw krajowej żywności, która posiadałaby wysoką jakość.
Jeden z rolników powiedział natomiast Polsat News:
Jesteśmy przez nasz rząd ośmieszani i oszukiwani. Oni uprawiają politykę, która jest daleka od rzeczywistości. Dla nich najważniejsze jest to, żeby ich kieszenie i portfele były wypełnione kasą.
Inny uczestnik protestu dodał natomiast:
Tam na górze, w ciepełku, siedzi sobie 27 rządowych polityków i decydują o absurdalnych cięciach; tną subwencje, które są naszymi pieniędzmi, z naszych podatków.
Niemiecki rząd poinformował, że nie zamierza wprowadzać kolejnych ustępstw. Warto jednak zauważyć, że analizowany protest miał miejsce już nieco wcześniej. Już w grudniu roku poprzedniego tysiące osób udały się do Berlina, protestując blokadami traktorów i wrzuceniem obornika na ulice. W obecnym wydarzeniu udział biorą również polscy rolnicy.
To może być ciężki rok dla Niemiec
Według informacji przedstawionych przez gazetę „Volksstimme” z Magdeburga rolnicy biorący udział w protestach obecnie mają wiele do stracenia. Nie chodzi tu wyłącznie o kwestie finansowe, chociaż ich perspektywy na osiągnięcie sukcesu w konfrontacji z krótkoterminowymi cięciami subwencji wydają się obiecujące, szczególnie biorąc pod uwagę kompromis, który już został im zaoferowany przez zaniepokojoną koalicję rządową. Wartość w grze to także utrzymanie ich poparcia wśród społeczeństwa.
Jeśli setki tysięcy pracowników, dojeżdżających do pracy, stanie się zakładnikami błędów rządu w wyniku wielogodzinnych blokad dróg przez rozzłoszczonych rolników, a ekstremiści, w tym neonaziści i tzw. Obywatele Rzeszy, wnikną w protesty rolników, to nastroje społeczne mogą się obrócić przeciw nim.
Przewodniczący związku rolników Joachim Rukwied zdaje sobie sprawę z tego ryzyka i już wcześniej ogłosił, że poparcie ze strony skrajnie prawicowych grup jest niepożądane. Obecnie kluczowe jest, aby to wyrażone dystansowanie się było rzeczywiste, a protesty rolników pozostały pozbawione jakichkolwiek nadmiernych incydentów. W przeciwnym razie istnieje ryzyko, że stanie się to dla nich autodestrukcyjnym działaniem.
Zgodnie z relacją Deutsche Welle w poprzednim tygodniu ponad stu przedstawicieli sektora rolniczego uniemożliwiło ministrowi gospodarki Robertowi Habeckowi zejście z promu po powrocie z urlopu. W wyniku tego incydentu polityk zmuszony był powrócić na wyspę Hallig Hooge, z której przybył. Niektózy rolnicy chcieli nawet wtargnąć na statek, ale zostali powstrzymani przez funkcjonariuszy policji. Minister zgodził się na rozmowy z przedstawicielami protestujących, jednak ci żądali, aby przemówił do wszystkich lub zszedł z promu. Jego ochroniarze nie dopuścili do tego.