Herbaciana podróż po Indiach. Zasady, kultura i degustacja

Kiedy prostokąty rozlewisk po zeszłorocznych zbiorach ryżu ustępują miejsca ciemnozielonym ogrodom herbacianym, wiem, że opuszczamy Bengal i wjeżdżamy do Asamu. Czuję dreszcz emocji, bo na spotkanie z tą krainą czekałam długo. Gdy byłam mała, jej nazwa brzmiała jak magiczne zaklęcie, ale kojarzyła się wyłącznie z herbatą. Dlatego podróż przez indyjski Asam chcę zacząć od wypicia filiżanki w środku plantacji herbaty. 

Indyjska plantacja herbaty /Fot. Pixabay

Wild Mahseer Tea Estate przenosi w przeszłość. Nowi właściciele odrestaurowali białe parterowe bungalowy. Każdy mebel i detal przypominają o świetności kolonialnych czasów. Restauracja mieści się w starej oranżerii. Bujny ogród wydaje się wnikać do wnętrza. Zaraz za nim, aż po horyzont, ciągną się herbaciane pola. – Jeśli lubisz jasną, ale mocną i intensywną herbatę, Asam jest dla ciebie! – Rozmówca Munish Saraswat, menedżer Wild Mehseer, jest jowialny i uśmiechnięty. Ma okrągłą twarz, ozdobioną srebrnymi wąsami. Dziewczyna w tradycyjnej kurcie w kwiecisty wzór i kolorowej chusteczce przewiązanej pod grubym warkoczem ma uśmiech, od którego trudno oderwać wzrok. Wsypuje do imbryka zwinięte listki, zalewa wrzątkiem i stawia na stole klepsydrę. – Woda, którą zalewamy susz, nie może mieć więcej niż sto stopni. Herbatę zaparzamy dokładnie przez pięć minut. – Munish zaznacza z naciskiem. – Jeśli dodajesz mleko, powinno mieć temperaturę pokojową. Siedzimy chwilę w ciszy. Przypomina mi się japońska ceremonia Sado. Nie chodzi w niej tylko o picie naparu, lecz także o troskę i uwagę włożone w przygotowanie, podanie i docenienie smaku. Cztery zasady: harmonii, szacunku, czystości i spokoju, pomagają wprowadzić delektującego się napojem w stan medytacji. 

Subskrybuj angorę
Czytaj bez żadnych ograniczeń gdzie i kiedy chcesz.


Już od
22,00 zł/mies




2024-04-10

Katarzyna Marcysiak