Pod latarnią jest ciemny krąg, a światło obok. Próbuję się zanurzać w tę przemianę, w te odcienie szarości, które każdy kolor rozcieńczą – opowiadał Bogdan Konopka, alchemik foto szarości, który chciał być poetą piszącym wiersze, a został poetą fotografującym ciszę.
Dawno o tym opowiadał, jeszcze w poprzedzającej Paryski nie-co-dziennik rubryce – Z wysokości wieży Eiffla. Opowiadał o fotograficznych pejzażach, które były próbą opóźnienia destrukcji czasu. W wymiarze artystycznym to się jemu udało, w wymiarze własnej egzystencji – już nie. Zmarł pięć lat temu na zawał serca w ciemni swej paryskiej pracowni. Miał 65 lat. Do dziś jest jedynym polskim fotografem, który miał indywidualną wystawę w Centrum Pompidou, zatytułowaną Paris, la ville invisible (Paryż, niewidzialne miasto).
Subskrybuj