R E K L A M A
R E K L A M A

Wybrańcy. Fragment książki LENY LEDOFF „Biedny Chopin”

Woroneż. „Czy Szanowna Pani raczy dziś wieczorem odbyć ze mną sesję słuchania płyt winylowych?” – dostaję pod stołem karteczkę. Odpisuję: „Nie mogę, muszę ćwiczyć, Chopin mi nie wychodzi. A co masz?”. – „Właśnie Chopina, nową płytę, zwariujesz! Rewelacyjny Polak, nazywa się Krystian Zimerman” – kusi kolega. „Dobrze, wygrałeś”. 

Fot. Dagmara Hendzlik

Po lekcjach biegniemy z Siergiejem do sklepu, kupujemy chleb i tanie wino. Przez całe miasto jedziemy na drugą stronę rzeki do jego mieszkania w bloku z wielkiej płyty. Po długim dniu zajęć na uczelni jesteśmy tak głodni, że połowę chleba zjadamy w skrzypiącym jak stare polowe łóżko przemarzniętym tramwaju. Szybko robi się ciemno i zaczyna padać, nogi rozjeżdżają się w mieszance błota i śniegu. Od pobliskiej fabryki opon wieje czarny, cuchnący wiatr.

Zeskrobuję z patelni przysmażone ziemniaki.

– Dziś zostanę u ciebie, dobrze? Nie wyobrażam sobie powrotu do akademika, brr!

– A kto cię puści? – Uśmiecha się Siergiej.

– Dziś słuchamy, pijemy wino, szaleństwo normalnie!

– Dobra. Otwieraj i dawaj tego Polaka!

– O nie. Zimerman będzie na deser. Najpierw… – Siergiej zatapia ręce w bogatym zbiorze płyt.

Zapalam starą świecę ulepioną z resztek jej poprzedniczek, wyłączam światło, rozlewam wino i zakutana w koc siadam oparta o kaloryfer. Siergiej ostrożnie wyciąga płytę z koperty, zamyśla się, chowa z powrotem i sięga po następną. Nie po raz pierwszy przyglądam mu się: niewysoki, szczupły, ubrania wiszą na nim jak na wieszaku. Jako jedyny z naszej studenckiej kompanii ma własne mieszkanie. Mieszka sam, jego matka pracuje gdzieś na Dalekiej Północy. Z dumą mówi, że jest „łagiernikiem w trzecim pokoleniu”. Dziwny jest, lubię go. Na uczelni krążą o nim legendy. Takiego utalentowanego studenta jeszcze tu nie było! Profesor od historii muzyki słucha, jak Siergiej rozprawia o moralnych dylematach Wagnerowskich bohaterów lub początkach impresjonizmu w ostatnich sonatach Beethovena. Mówi, a właściwie przemawia w natchnieniu, patrząc gdzieś ponad głowami, w dal. A wzruszony profesor zaprasza Siergieja na papierosa, na korytarz, żeby tam, na osobności, omówić jeszcze kilka zagadnień dotyczących Wagnera (…).

– Wiesz, mam dzisiaj taki nastrój – odzywa się wreszcie Siergiej – że niczego poza Chopinem słuchać nie będziemy. Zgoda?

– Jak sobie życzysz. To co na początek, panie czarodzieju?

Za oknem wstaje szary, zamglony świt. Ziewam do bólu w żuchwie, z oczu płyną łzy. Siergiej zdejmuje z adaptera ostatnią płytę i każe mi iść do sąsiedniego pokoju trochę się przespać.

Budzi mnie cudowny zapach z kuchni.

– Skąd masz kawę?!

Od miesięcy w tym przeklętym mieście w sklepach nie ma nic oprócz porannych dostaw kwaśnego chleba w kształcie cegły i dżemu z papai. Na chirurgicznie czystych sklepowych półkach litrowe puszki tego egzotycznego smakołyku ustawiane są w piramidy. Sprzedawczynie, w odróżnieniu od egipskich niewolników, najwyraźniej robią to z nudów. Ludzie w tramwajach żartują, że znowu jakieś biedne afrykańskie państewko płaci nam, czym się da, za ustrój komunistyczny, który my im za ten dżem bezinteresownie wdrażamy. Może to i prawda. Ale czy papaja na pewno rośnie w Afryce?

– Mama przysłała paczkę. Jak spałaś, byłem na poczcie. Smacznego!

Śniadanie jest królewskie: szprotki, kawior, lekko słone, niebiańsko kruche herbatniki w zagranicznym opakowaniu. I kawa, kawa! Upajam się jej zapachem, popijam malutkimi łykami z eleganckiej porcelanowej filiżanki, jedynego zbytku w tym urządzonym po spartańsku domu.

– A wiesz, że Chopin lubił kawę? I w ogóle lubił dobrze zjeść? – Siergiej z zadowoleniem patrzy, jak oblizuję palce.

– No coś ty! Taki chudzielec, ciągle chory?

– A jeszcze lubił się stroić, lubił drogie rzeczy i wystawne życie. Wystarczy poczytać jego listy. Na trzech stronach rozpisuje, jakich koronek potrzebuje do mankietów, guzików, jakichś rączek perłowych… Mówię ci, to był prawdziwy polski arystokrata: czuły, wyniosły, gwałtowny! Jak jego muzyka – szlachetna w każdej nucie. Nie można jej komukolwiek przybliżać, do Chopina trzeba dorosnąć. Chopin nie jest dla wszystkich. Kiedy go gram, czuję się wybrańcem, jednym z nielicznych. Na to trzeba sobie zasłużyć! (…)

* * *

Urodzona w Sankt Petersburgu pianistka i kompozytorka Lena Ledoff niemal od 30 lat mieszka w Polsce, a koncertuje na całym świecie. Jest autorką muzyki teatralnej, projektów muzycznych i utworów literackich, ale jej największą miłością pozostaje Fryderyk Chopin i właśnie wokół jego muzyki buduje własne aranżacje, m.in. jazzowe. Ostatnio można było posłuchać ich na żywo podczas łódzkiego Light.Move.Festival. Książka „Biedny Chopin” to opowieść o osobistej fascynacji polskim kompozytorem. 

2025-10-27

Lena Ledoff