Na kolejnej rozprawie zeznania składali świadkowie, którzy widzieli szalony rajd kierowcy chryslera i byli narażeni na niebezpieczeństwo potrącenia. Do dziś przeżywają traumę z tego powodu.
Studentka Zuzanna S. była w tym czasie na polanie ze swoim chłopakiem, niedaleko od domu.
– Zrobiliśmy sobie piknik: rozłożyliśmy koc i spokojnie siedzieliśmy przy ognisku. Obok polanki jest leśna droga i zauważyliśmy, że od strony Starej Miłosnej w kierunku Trasy Lubelskiej jedzie rozpędzony samochód. Zwykle jeżdżą tam tylko rowery i spacerują piesi, bo to droga dojazdowa do jednej z posesji, takiego domku i rancza. Tym razem pędził samochód marki Chrysler z rozsuniętymi drzwiami z boku i trochę nas to zdziwiło. Zauważyliśmy też, że wzdłuż drogi szła jakaś para, a to auto próbowało ich rozjechać. Przez moment samochód jechał także wprost na nas, ale zrobił duży łuk i wrócił na drogę.
Jazda po kocu na polanie
Jednak chwilę później chrysler ponownie jechał w stronę piknikujących.
– Udało nam się jednak odskoczyć, a on przejechał po naszym kocu i rzeczach, zawrócił i pojechał w stronę szosy. Wówczas usłyszeliśmy jakieś uderzenie i krzyk kobiety. Pobiegliśmy w tamtą stronę, a mój chłopak od razu zadzwonił po drodze na policję. Na miejscu okazało się, że auto potrąciło kobietę, która szła z przyjaciółką, dziećmi i psem – płakała świadek.
Według jej zeznań para, która wcześniej szła drogą, wciągnęła poszkodowaną do lasu, aby uniknęła kolejnego przejechania, gdyby kierowca wrócił.
Subskrybuj