Przez 14 lat toczył sądową batalię z kolegami z dawnego zespołu o prawo do nazwy. Przegrał, choć wydawać by się mogło, że wyrok był salomonowy. – Andrzej Krzywy i Piotr Kubiaczyk wytoczyli mi proces. Pierwszy werdykt nie zabraniał mi używania nazwy grupy. W apelacji została mi ona zabrana. Wydano dziwny, kuriozalny wyrok, bo mam prawo do nazwy, ale nie mogę jej używać. A jeśli już, to w kontekście historycznym. Spór jednak się nie skończył, bo żądają ode mnie pieniędzy za poniesione straty, chociaż bez przerwy koncertowali, osiągając rocznie kilkusettysięczne przychody. Czyli dwóch muzyków, którzy dzięki mnie mają ustatkowane życie, ciąga mnie po sądach, żądając odszkodowania. Myślę, że korzyści, które osiągnęli dzięki też mojej pracy i twórczości – De Mono to moje dziecko – powinny przywołać ich do opamiętania.
Subskrybuj