Przed sądem powiedział, że później, po południu, spotkał Marcina Z. na schodach. Oskarżony poprosił go o wezwanie karetki pogotowia.
– Twierdził, że pobił czy uderzył babcię. Taki był sens jego wypowiedzi.
– Podczas przesłuchania zeznał pan, że oskarżony powiedział wprost, że ją zabił – zwrócił uwagę sąd.
– To było już dawno i szczegółów nie pamiętam. Skoro jednak wtedy tak mówiłem policjantom, to musiało tak być. Pamiętam natomiast, że przez otwarte drzwi do tego mieszkania zobaczyłem krew na podłodze, na ścianie i boazerii.
– Znał pan pokrzywdzoną?
– Mieszkałem tam od niedawna, ale widziałem ją często na klatce schodowej. To była przesympatyczna kobieta. Oskarżonego natomiast widywałem na podwórku albo w sklepie.
Płacz w sądzie
Świadek Julia K. do dzisiaj przeżywa traumę z powodu tego, co się stało w ich kamienicy.
– Wracałam około 18.30 od kosmetyczki i zobaczyłam na klatce schodowej ślady rozmazanej krwi prowadzące do mieszkania pani Zofii. Drzwi były uchylone, weszłam do środka i zauważyłam leżącą na podłodze pokrzywdzoną, a nad nią siedział oskarżony. Spytałam, co się stało, i usłyszałam, że pani Zofia uderzyła się w głowę. Uciekłam stamtąd i powiadomiłam swojego partnera.
Kobieta zeznała, że mieszka w tej kamienicy od 15 lat i że zawsze mieszkała tu Zofia R. Później wprowadził się do niej oskarżony.
Subskrybuj