„(…). W przestrzeni publicznej zrobiło się głośno o groźbach, jakie dostają znane publiczne osoby – nie tylko Jurek Owsiak. Co o nas mówią tego typu wydarzenia? – Że anonimowość w internecie dodaje odwagi. Bardzo trudno jest komuś w oczy popatrzeć i powiedzieć smutne, nieprawdziwe słowa, a w internecie wszystko ujdzie. Proszę państwa, nie ujdzie.
Obecnie procedowana w Sejmie jest ustawa antyhejterska. Czy ustawami można zmienić albo okiełznać nienawiść?
– Nie, tego się nie da zrobić. Nie można zaklęciem sprawić, że świat się zmieni. Słowami zmieniamy świat, ale nie do końca ustawami (…). Projekt ustawy antyhejterskiej przynosi instytucję ślepego pozwu. Czegoś takiego nie ma w polskim prawie.
– Nie ma, dotychczas nie było. Obowiązkiem powoda jest wskazanie pozwanego z imienia, nazwiska i adresu, tak żeby pozew został mu doręczony. Tutaj oczywiście nie wiemy, kim jest hejter. Składamy więc ślepy pozew i sąd ma 7 dni, by zażądać od dostawcy usług elektronicznych, cyfrowych numeru IP (…).
Czy czeka nas cenzura w internecie? – Cenzura kogo i w jakim zakresie? Jeżeli jestem obrażany, jeżeli wskazuje się nieprawdziwe informacje o mnie, które mogą mi zaszkodzić, to ja muszę się jakoś móc bronić (…).
Najmłodsi, którzy żyją w świecie cyfrowym od samego początku i żyją z hejtem, odbierają to jako zjawisko immanentne. – Moje obserwacje wskazują, że ich skóra nie staje się grubsza. Oni dalej czują, że są obrażani, że naruszono ich dobro osobiste (…).
Takie dzieci muszą wiedzieć, że mogą coś zrobić, mogą to zgłosić, choćby nauczycielom lub pod telefonem zaufania (…). Skoro wprowadzamy ustawę antyhejterską, to znaczy, że edukacja zawiodła. – Nieprawda. Jedno nie wyklucza drugiego. Trzeba edukować, a ustawodawca nam musi dać takie możliwości, żebyśmy nie byli zdani tylko na policję. Policja też musi się edukować, wiedzieć, jakie ma możliwości w ustaleniu danych sprawcy. Musimy mieć swoje pole możliwości do tego, żeby działać i żeby pokazać, że nasze dobra osobiste są bardzo ważne, bo są wrodzone (…)”.