R E K L A M A
R E K L A M A

Dym nad Wisłą. Kiedy Polska stanie się wolna od dymu papierosowego?

W czasach, gdy papierosy znikają z ust Europejczyków, Polacy wciąż zaciągają się nikotyną częściej niż średnia unijna. Nowy raport szacuje, kiedy – i czy w ogóle – Polska osiągnie status „społeczeństwa wolnego od dymu tytoniowego”. Kluczowe mogą okazać się nie zakazy, lecz fiskalna chirurgia i prawo do wiedzy.

Czy Polska może stać się krajem wolnym od dymu tytoniowego (fot. Flickr)

Wyobraźmy sobie Polskę, w której palenie papierosów to rzadkość większa niż noszenie melonika. Takie społeczeństwo – zgodnie z definicją Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) – to takie, gdzie palaczy jest mniej niż 5 procent dorosłej populacji. Obecnie w Polsce pali blisko 28 proc. osób. To oznacza około 8 milionów ludzi – niemal tylu, ilu mieszka w Austrii. Statystyka ta nie tylko odbiega od unijnej średniej, ale też rośnie, a nie maleje.

Nowy raport przygotowany przez Adres Media na zlecenie Instytutu Praw Pacjenta i Edukacji Zdrowotnej, bazujący na danych Kantar Polska, próbuje odpowiedzieć na pytanie: co musi się wydarzyć, żeby Polska dołączyła do grona „czystych” narodów? I kiedy to może nastąpić?

Odpowiedź nie napawa optymizmem.

Koniec dymu? Najwcześniej za 12 lat

Raport „#5PROCENTPOLSKI” przewiduje trzy możliwe scenariusze przyszłości, rozpięte między status quo a ambitnymi reformami. W najbardziej konserwatywnym wariancie – bez większych zmian w polityce zdrowotnej – Polska osiągnie próg 5 proc. palących dopiero po 2046 roku. Koszt społeczny? Około 1,78 miliona zgonów do tego czasu. To dana, która powinna być jak najszerzej rozpowszechniana. Trudno bowiem, nawet wobec tragedii wojny na Ukrainie czy pandemii koronawirusa wyobrazić sobie kataklizm, który pochłonąłby więcej ofiar niż szeroko dostępne papierosy.

W najbardziej optymistycznym scenariuszu – zakładającym reformę fiskalną i transparentny rejestr szkodliwości wszystkich produktów nikotynowych – Polska mogłaby osiągnąć poziom 5 proc. już w 2037 roku. Wtedy liczba zgonów związanych z paleniem mogłaby być aż o milion niższa niż w wariancie bazowym.

Między tymi dwoma brzegami rozciąga się scenariusz umiarkowany: reforma akcyzowa bez głębokiej zmiany polityki zdrowotnej. Rezultat? 2039 rok jako granica wolności od dymu i o 680 tysięcy mniej zgonów.

Dr Paweł Kuczyński, socjolog z Uniwersytetu Civitas i autor raportu, porównuje Polskę do krajów, które status społeczeństwa wolnego od dymu już osiągnęły. Ghana (2 proc. palaczy), Etiopia (3 proc.) czy Nigeria (3 proc.) zawdzięczają to rygorystycznej polityce – penalizacji palenia, zakazowi sprzedaży czy nawet grzywnom za posiadanie papierosów. Ale – jak zaznacza dr Kuczyński – są to państwa, gdzie demokracja działa na innych zasadach niż w Polsce. A my chcemy rozwiązania „w warunkach w pełni demokratycznych i z poszanowaniem praw człowieka”.

Dlatego kluczowe jest nie tyle zakazywanie, ile oddanie obywatelom prawa do rzetelnej wiedzy. To właśnie postulat trzeciego scenariusza: pełna jawność toksyczności wszystkich wyrobów nikotynowych, wspierana polityką podatkową.

Dr Izabella Anuszewska z Kantar Polska nie ma złudzeń: „Na paczkach papierosów nie ma już miejsca na kolejne zdjęcia martwych płuc. To nie działa. Potrzebna jest edukacja, a nie estetyczny terror”. I dodaje przykład z sąsiednich Czech, gdzie polityka zakazów ustąpiła miejsca strategii wspierania palaczy w zmianie nawyków. Efekt? Spadek odsetka palących. Tymczasem w Polsce – wciąż w górę.

Podatki jednak działają?

W centrum scenariusza drugiego i trzeciego znajduje się fiskalizm zdrowotny. A więc koncepcja, według której poziom akcyzy powinien być skorelowany nie z polityką budżetową, ale ze szkodliwością produktów. Papierosy – jako najbardziej toksyczny produkt nikotynowy – miałyby najwyższą stawkę, a np. podgrzewacze czy saszetki – niższą.

Ten model opiera się na rekomendacjach WHO i IARC, a jego wdrożenie mogłoby zmniejszyć liczbę zgonów o setki tysięcy. Co więcej – nie wymaga zakazów, a jedynie przeprojektowania systemu bodźców ekonomicznych.

Bo jak pokazuje doświadczenie Skandynawii najsilniejszym regulatorem nie jest ani policjant, ani plakat. Jest nim cena.

Czy Polska rzeczywiście może zostać „społeczeństwem wolnym od dymu” w ciągu 12 lat? Na papierze – tak. Ale to zależy od woli politycznej, przełamania inercji i zaufania do obywatela jako jednostki zdolnej do podejmowania racjonalnych decyzji. To także kwestia zmiany narracji: z wojny przeciw palaczom na partnerstwo w zdrowiu. Stawka w tej grze jest gigantyczna. Mówimy o setkach tysięcy polskich obywateli, którzy mogliby ocalić życie. 

2025-05-31

Jan Rojewski (na podst. ippez.pl)