Mieszka w podwarszawskim Konstancinie. Jego dom to miejsce spotkań artystów, scena dla koncertów i galeria. – W czasie koncertów prezentuję moje prace. Pierwszy cykl nazywa się „Pejzaże Kazimierza”, drugi – „Pejzaże upadłych miast”. Kazimierz to wiadomo, a upadłe miasta to Berlin, Nowy Jork, Amsterdam, Paryż. Byłem niedawno w Berlinie i idąc ulicą albo jadąc metrem, widziałem leżących na ulicach ludzi w kartonowych pudłach, pod brudnymi kołdrami. Ich cały świat to butelka piwa, kartonik soku jabłkowego, szczoteczka do zębów i para dziurawych butów. Podobnie, zauważa, jest w innych miastach świata. – Gdzie podział się ten elegancki Berlin z pensjonatami, życzliwymi, sympatycznymi ludźmi, pełen turystów? Zobaczyłem niemiecką młodzież w kawiarniach i Turków oraz Afrykanów harujących na kawałek chleba. Malarstwo było jego pasją już od dziecka. – Rysowałem kredkami i widziała to moja mama, pianistka Zofia z Leszczyńskich Minkiewicz. Widziała, że miałem do tego dryg, marzyła, abym studiował malarstwo w ASP. I faktycznie uczyłem się go już po maturze, w Liceum Plastycznym w Łazienkach. Te wystawy to ujście tej mojej pasji.
Subskrybuj