R E K L A M A
R E K L A M A

Nieoczywista nieoczywistość. Recenzja Land Rovera Discovery

Przepastny, drogi, prestiżowy, komfortowy i luksusowy SUV? Taki zestaw cech przywołuje na myśl trzy auta z wielkiej niemieckiej trójki: BMW X5, Audi Q7 i Mercedesa GLE. Po chwili zastanowienia można dodać jeszcze Volvo XC90, Porsche Cayenne i Lexusa RX.

Fot. Maciej Woldan

Ale na tym nie koniec wyliczanki, bowiem do walki o miano najciekawszej propozycji w tej klasie można podpiąć nieco zapomnianego, lecz wciąż „żywego”, bo produkowanego od dziewięciu lat zawodnika z Wielkiej Brytanii. To Land Rover Discovery piątej generacji. Wielu fanów marki pewnie obruszy się na umieszczenie go w tak pospolitym towarzystwie – wszak twierdzą, że „Disco” to znacznie więcej niż SUV.

Land Roverowi Discovery, w przeciwieństwie do wymienionej konkurencji z półki premium, nikt nie przykleja łatki „bulwarówki”. Taki stereotyp krąży chociażby wokół Porsche Cayenne. Tymczasem, jak usłyszałem ostatnio od kolegów dziennikarzy biorących udział w prezentacji Porsche na Pustyni Błędowskiej, całkiem niesłusznie. Niemiecki SUV o sportowym, wręcz wyścigowym rodowodzie spisywał się w trudnym terenie zaskakująco dziarsko. Na przekór hasłom, że jest wydmuszką, a nie wozem na bezdroża. W przypadku testowanego jakiś czas temu Discovery taka relacja nie byłaby zaskakująca. Przecież Land Rover to marka słynąca z produkowania poważnych terenówek, które nie boją się jazdy w najtrudniejszych warunkach. Bez gry pozorów, bez udawania czegoś, czym nie są. Tyle że akurat mnie „Disco” (tak lubią zdrabniać jego nazwę miłośnicy brytyjskiej motoryzacji) urzekło czymś zupełnie innym…

 

Subskrybuj angorę
Czytaj bez żadnych ograniczeń gdzie i kiedy chcesz.


Już od
22,00 zł/mies




2025-06-21

Maciej Woldan