R E K L A M A
R E K L A M A

Fortuna na kołach się toczy. Recenzja Mercedesa-AMG GT

Są samochody z najwyższej luksusowej półki, w których idzie się zakochać od pierwszego wejrzenia (lub pierwszego przejechanego kilometra), i takie, do których trzeba się przez dłuższy czas przekonywać i przyzwyczajać, żeby poczuć fascynację.

Fot. Maciej Woldan

Mercedes-AMG GT w moim prywatnym rankingu trafił do tej drugiej grupy. Dopiero po oswojeniu się z przeszło 800-konnym (!) potworem, bo taką zawrotną mocą legitymuje się topowa hybryda ze szczytu cennika, uznałem, że to fenomenalny wóz, będący popisem technologicznych możliwości Niemców. Wcześniej podchodziłem do niego ze sporą rezerwą…

Wszystko przez pieniądze. Mierząc się co kilka dni z kolejnymi nowymi samochodami, trudno nie widzieć, jak drastycznie w górę poszły ceny w motoryzacji w ciągu ostatnich lat. Jeszcze jakiś czas temu najdroższe luksusowe auta (abstrahując od marki, klasy czy kategorii) kojarzyły mi się z kwotą pół miliona złotych. Później podskoczyła ona do okolic 800 tysięcy złotych, żeby w nagłym tempie zbliżyć się do siedmiocyfrowej sumy. Milion złotych. Tyle należy wyłożyć w obecnych realiach za kompletnie wyposażonego, skrojonego na miarę przepastnego SUV-a, limuzynę czy wyczynowe coupé z półki premium, z topowym napędem pod maską. Siadając za kierownicą Mercedesa-AMG GT Coupé, nie spodziewałem się, że finansowa granica w jego przypadku jest przesunięta jeszcze dalej. 1 200 000 złotych netto, czyli prawie półtora miliona brutto! Wiedziałem, że będzie drogo, ale nie aż tak. Suma lekko mnie zmroziła i usztywniła, hamując entuzjazm do testowania pojazdu, z którym – zupełnie niepotrzebnie – zacząłem obchodzić się jak z jajkiem. Wszystko przez pieniądze.

Fot. Maciej Woldan

 

Subskrybuj angorę
Czytaj bez żadnych ograniczeń gdzie i kiedy chcesz.


Już od
22,00 zł/mies




2025-07-13

Maciej Woldan